Dodany: 13.05.2012 20:57|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Czuję się nieustająco zaproszona (do Trójki oczywiście)


Czy wielu jest w Polsce ludzi, którym nic nie mówi hasło „Trójka”?
Na podstawie publikowanych w internecie analiz dość ciężko ustalić odsetek radiosłuchaczy w naszym społeczeństwie; wedle jednego źródła „z danych Millward Brown SMG/KRC wynika, że obecnie w Polsce radia słucha codziennie 75% Polaków w wieku 15-75 lat”, inne precyzuje, że „64 proc. polskich internautów codziennie lub prawie codziennie słucha radia - wynika z badania ARC Rynek i Opinia”, inne znowu ubolewa, iż „36 proc. ludzi w Polsce w ciągu tygodnia w ogóle nie słucha radia”. Niestety w tym ostatnim nie podano, jak liczna grupa była ankietowana i jaki był jej skład socjalny; może przeważały w niej osoby, których nie stać na nowsze odbiorniki, a może najmłodsza generacja, której jako źródło wiadomości i rozrywki wystarczą serwisy internetowe, a muzyki ma dosyć na YouTube i w kieszonkowym iPodzie czy innej „empetrójce”?

Oczywiście moje osobiste doświadczenie nie musi się przekładać na statystykę, ale naprawdę nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek między rokiem 1963, kiedy to narodziłam się jako świadomy radiosłuchacz (pierwsza zapamiętana przeze mnie audycja radiowa zawierała informację o śmierci Johna Kennedy’ego) a końcem XX wieku spotkała osobę, która by w ogóle nie korzystała z radioodbiornika. Nawet moi dziadkowie, ręcznie ciągnący wodę ze studni za pomocą wiadra zawieszonego na drągu z hakiem, używający sierpa, kosy i sieczkarni, mieli w kuchni archaiczne radyjko, łapiące bodaj dwa programy Polskiego Radia i, co zdumiewające, także Wolną Europę.

U nas w domu gdzieś pod koniec lat 60 pojawił się nowoczesny radioodbiornik Turandot w kolorze turkusowym, odbierający także UKF, i od tej pory pozostałe dwa programy zaczęły powoli ustępować miejsca Trójce. Tak samo sytuacja wyglądała u większości krewnych, i przyjaciół rodziców, i kolegów z mojej paczki. I jeżeli nawet nie każdemu odpowiadał specyficzny humor „ITR-u” czy „Zgryzu”, to prawie każdy włączał Trójkę chociaż raz w tygodniu: jeden, żeby usłyszeć „Co wieczór powieść w wydaniu dźwiękowym”, inny, żeby posłuchać muzyki, jakiej nigdzie indziej nie było. „Mini-Max”, „Trzy kwadranse jazzu”, „Mój magnetofon”, „W tonacji Trójki”, „Lubię szum starej płyty”…
Trójka to wszystkie moje pierwsze muzyczne miłości – Simon i Garfunkel, Queen, Pink Floyd, Jethro Tull; to także zdumiewające jak na moją ówczesną świadomość muzyczną odkrycie, że opera to nie tylko „Halka” czy „Carmen”, ale także „Porgy and Bess”, którą to udało mi się cudem, gdzieś w środku nocy, przegrać z radia na magnetofon szpulowy ZK-125 i potem przesłuchiwać dziesiątki razy, aż taśma nie wytrzymała. Trójka to także Jonasz Kofta, i Wolna Grupa Bukowina, i trochę później Jacek Kaczmarski. I nie tylko muzyka, ale także wspaniałe, rozpoznawalne … no, nie na pierwszy rzut oka… raczej na pierwsze strzygnięcie uchem… radiowe głosy: Witold Pograniczny, Marek Gaszyński, Janusz Kosiński, Piotr Kaczkowski, wreszcie Wojciech Mann i Marek Niedźwiecki. Trójka to z jednej strony nieco „odjechany”, a z drugiej przesycony podtekstami humor „Sześćdziesiątki” (60 minut na godzinę)”, audycji, do której całą rodziną dopasowywaliśmy swoje niedzielne rytuały - bo przecież nie można było opuścić spotkania z Kolegą Kierownikiem, duetem Para-Męt Pikczers, Młodą Lekarką i Rycerzami Trzema – i wyprzedzaliśmy się w przewidywaniach, czy tym razem Elita zaśpiewa „Czego się boisz, głupia”, czy może „Pero, pero!”… I nawet dużo, dużo później, kiedy Trójka przechodziła różne niekoniecznie pożądane przez starych słuchaczy metamorfozy, nie porzuciłam jej całkowicie, bo przecież nadal była „Powtórka z rozrywki” i „Lista przebojów”…

No tak, i rozpisałam się nie całkiem na temat… Ale może to było potrzebne, żeby wyjaśnić, dlaczego dla wielu ludzi z mojego i nieco starszego pokolenia Trójka to fenomen kulturowy, bez którego w PRL-u życie byłoby o wiele mniej barwne, a my o wiele ubożsi w doznania artystyczne. I dlaczego, kiedy koleżanka zza biurka przeczytała świeżo zakupioną jubileuszową publikację Zapraszamy do Trójki (Łazarewicz Cezary, Winnicka Ewa), wiedziała, komu pierwszemu ma ją pożyczyć.

Chociaż, jak piszą na wstępie autorzy, „ta książka nie jest podręcznikiem historii Programu Trzeciego Polskiego Radia” [5], nawet zaprzysiężony fan Trójki ma szanse natrafić w niej na jakąś informację, której do tej pory nie udało mu się usłyszeć. Na przykład, kto zadebiutował w Trójce w audycji dla przedszkolaków, grając rzepkę z wiersza Tuwima, czyje pomyłki spowodowały żądania słuchaczy, „by zrobić coś z tym panem, który złośliwie podaje złą godzinę” [45], kto doznał lekkiego szoku, skonstatowawszy, że „głos Kaczkowskiego należał do faceta w wyciągniętym T-shircie”[44] i kto codziennie nastawia dwa budziki, żeby na pewno wstać o 4.35.
A przeczytawszy od deski do deski plus minus 180 stron zwierzeń Trójkowego personelu oraz (momentami rycząc ze śmiechu) cytatów z „Zeszytu telefonistki”, obejrzawszy jeszcze 75 stron zdjęć i reprodukcji, i tak powie, że to mało. Bo przecież brakuje jeszcze tego, i tego, i tamtego, nie opowiedziano o tylu audycjach, o tylu znaczących debiutach na Trójkowej antenie. Pięćdziesiąt lat pracy i tylko tyle wspomnień? Ale przecież oprócz tego każdy z nas ma swoją prywatną historię Trójki, którą sobie w myśli dopowie, gdy jakieś hasło wyczytane w książce uruchomi w pamięci odpowiednią klapkę…


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2492
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Natii 15.05.2012 20:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy wielu jest w Polsce l... | dot59Opiekun BiblioNETki
Wspaniała czytatka! Trójka to... no, Trójka to Trójka i wszystko jasne. :-) Dla mnie osobiście radio wyjątkowe i myślę, że nie przesadzę, jeśli powiem, że stanowi ważną część mojego życia, jest pewną stałą, towarzyszy mi, odkąd pamiętam. Niestety nie jestem w stanie przypomnieć sobie pierwszej świadomie wysłuchanej audycji, natomiast pamiętam, jak w szkole podstawowej czuwałam przy odbiorniku z czystymi kasetami i nagrywałam z Trójki piosenki - ileż było radości, gdy udało się złapać coś, na co polowałam na przykład od miesięcy. A, pamiętam pierwszego karpia! (i wszystkie kolejne :-)) No, Trójka to mnóstwo wspomnieć i mnóstwo wrażeń - i wciąż dochodzą kolejne. :-)
Użytkownik: Szreq 15.05.2012 21:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy wielu jest w Polsce l... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mam ją świeżutko nabytą na Targach (z autografem Pana Marka:)))) i choć obiecywałam sobie,że teraz czytam tylko pożyczki i przykurzątka to po Twojej czytatce się złamałam i wsadziłam nos do "Trójki":))))
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: