Dodany: 20.05.2012 14:58|Autor: Idefiksio

Tylko jeden, mały żarcik...


A gdybyś w ciągu jednej chwili mógł spełnić swoje największe marzenie? Wyobraź sobie taką sytuację: wchodzisz do sklepu, a sprzedawca proponuje towar, który stanowi ziszczenie wszystkich twoich snów… Cena? Marne grosze, nie martw się o to. „Jest w tym jakiś haczyk?” – pytasz. „Nie, nie ma… chcę cię tylko prosić o jedną, małą przysługę. Widziałeś tego gościa? Tak, tego, co przed chwilą szedł ulicą. No więc zrobisz mu tyci, nieszkodliwy żarcik, hm? Zrobisz to dla mnie? Wiem, że zrobisz…”.

Taki jest mniej więcej zarys historii „Sklepiku z marzeniami” Stephena Kinga. Oczywiście jedyną osobą, która nie daje się nabrać na sztuczkę tajemniczego sklepikarza – pana Gaunta – jest główny bohater, szeryf Pangborn. Fabuła od początku wciąga czytelnika – Król Horroru ma talent do opowiedzenia historii w sposób bardzo przystępny i bliski dla odbiorcy. Ponownie przedstawia nam typową amerykańską mieścinę – Castle Rock, której mieszkańcy mieli okazję obserwować już wiele osobliwych wydarzeń. Tym razem jednak King zrzuca na będące wytworem jego wyobraźni miasteczko najgorszą plagę, jaka istnieje na świecie. Ludzi.

Najbardziej przerażającą rzeczą w tej powieści są właśnie ludzie. Z pozoru spokojni i cisi, mieszkańcy małej prowincji na skraju stanu Maine okazują się najbardziej zawistnymi osobami, jakie tylko można spotkać. Są gotowi na wszystko, aby nabyć u pana Gaunta swoje marzenia. Posuwają się do najbardziej obrzydliwych czynów; w chwili, w której opuszczają sklepik, zostawiają u właściciela swoją duszę. King perfekcyjnie przedstawił sytuację. Jego bohaterowie z każdą kolejną stroną zmieniają się, stają się coraz bardziej bezlitośni i okrutni. Dość powiedzieć, że autor nie boi się uśmiercać bohaterów swoich książek… A ta należy do tych brutalniejszych. Tworzy to znakomity klimat, jednakże szybko zaczynamy dostrzegać, jak groteskowe i przesadzone są te sceny.

No właśnie – groteska. Jak zwykle, King umieszcza w swej powieści tylko maksymalnie przerysowanych bohaterów. Mamy tu więc standardową kliszę nr 1 Króla Horroru – pijaka z nieszczęśliwym dzieciństwem, typowe, amerykańskie dziecko (którego największą pasją jest baseball, oczywiście), fanatyczną katoliczkę, nieszczęśliwego szeryfa pozbawionego rodziny (…Steven Seagal?!)… jak widać, bohaterowie nie mają rozbudowanych osobowości.

Najjaśniejszym punktem „Sklepiku z marzeniami” jest – jak to zwykle w powieściach Kinga bywa – świetny klimat. Słoneczne Castle Rock sprawia naprawdę dobre wrażenie i - co najważniejsze – jest prawdziwe, realne; czytelnik zdaje sobie sprawę, że w Ameryce tego typu miejscowości jest na pęczki. Największą wadę zaś stanowi - jak w każdej powieści tego autora – zakończenie. Zaryzykuję nawet stwierdzenie, iż żadna inna książka nie miała tak słabej, niesatysfakcjonującej, niepasującej do całości końcówki. Czytelnik czeka w napięciu na ostateczną konfrontację, na bardzo dobre zwieńczenie bardzo dobrej powieści, a otrzymuje… zupełne rozczarowanie. Autor zamyka wszystkie wątki w głupi sposób, który wydawał mi się bardzo wymuszony – miałem wrażenie, iż King napisał zakończenie na kolanie w ciągu kilkunastu minut.

Podsumowując - „Sklepik…” to nie ambitna powieść, nie Wielka, Ponadczasowa Literatura, ale całkiem niezłe czytadło, bardzo przyjemne w odbiorze. Gdyby nie okropne zakończenie, moja ocena byłaby wyższa aż o jeden stopień – bo, jak wiadomo, to koniec wieńczy dzieło…

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1410
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: