„Fabrykantka aniołków”
Właśnie przewróciłam ostatnia stronę „Fabrykantki aniołków”. Najnowsza powieść Camilli Läckberg jest rewelacyjna. Stawiam ją na równi z „Niemieckim bękartem”. Zresztą tematyka jest podobna i widać w „Fabrykantce…” wiele nawiązań do „Niemieckiego bękarta”.
Do domu na wyspie Valö powraca wraz z mężem jej dawna właścicielka, Ebba. Chcą wyremontować dom, który kiedyś był ośrodkiem kolonijnym, przywrócić mu dawną świetność i przekształcić w hotel typu Bed&Breakfast. Jednak podczas remontu odkrywają w jadalni starą, zaschniętą krew, co może wiązać się z tajemniczym zniknięciem rodziny Ebby w Wielkanoc 1974 roku. Co więcej, Ebba i Marten są niemile widziani na wyspie. Oboje omal nie zginęli, gdy ktoś podpalił ich dom.
Camilla Läckberg pisze lepsze i gorsze książki, ale raczej, jak to się mówi, „trzyma poziom”. Do tych lepszych niewątpliwie należy „Fabrykantka aniołków”. Sam tytuł jest intrygujący, bo jak się okazuje, ma on wiele znaczeń, nie tylko to najbardziej oczywiste. Poza tym autorka po raz kolejny poszperała w historii Fjällbacki i Szwecji. Pojawia się wątek nazistów i ugrupowań skrajnie nacjonalistycznych we współczesnej Szwecji, co natychmiast przywołuje skojarzenie ze wspomnianym „Niemieckim bękartem”. Jest również łącząca obie książki postać dziennikarza Kjella Ringholma, syna zwolennika nazistów, Fransa.
Oprócz wątku Ebby Stark pojawiają się jeszcze dwie interesujące historie. Jedna z okresu międzywojennego i II wojny światowej, dotycząca żony Hermanna Göringa, szwedzkiej arystokratki Karin. Jej postać świetnie została wpleciona w rozgrywające się wydarzenia we Fjällbace.
Druga historia jest o tyle ciekawa, że pisząc ją, autorka nieświadomie przepowiedziała przyszłość. Mówi o nacjonalistycznej partii Przyjaciół Szwecji, pojawiającej się już we wcześniejszych powieściach Läckberg. Partia ta dąży do pozbycia się imigrantów i przywrócenia państwu szwedzkiemu narodowego charakteru. Rozgrywające się w „Fabrykantce aniołków” wydarzenia częściowo odnaleźć można w późniejszych tragicznych wypadkach na arenie międzynarodowej. Autorka poruszyła tym samym bardzo ważny we współczesnym świecie problem nienawiści rasowej i tego, co może wyniknąć z takich przekonań i zachowań.
Powieść czytało mi się bardzo dobrze. W kilka godzin pochłonęłam pięćset stron. Historie się przeplatają, są odniesienia do wydarzeń rozgrywających się wcześniej, na przestrzeni całego XX wieku. Pokazują one, dlaczego każda z przedstawionych postaci zachowuje się tak, a nie inaczej. Co ukształtowało charaktery bohaterów i wpłynęło na ich dalsze losy.
Bardzo podobał mi się język i styl autorki, a także jej rzetelne podejście do sprawy i przygotowanie merytoryczne. Wiele szczegółów z historii Szwecji i Niemiec, z życia Göringa, umiejętnie wplotła w wydarzenia fikcyjne czy wręcz wykorzystała do ich stworzenia.
Polecam fanom kryminałów i dobrze napisanych książek. „Fabrykantka aniołków” jest świetną powieścią, którą czyta się z przyjemnością i co więcej, zakończenie tym razem wcale nie jest takie oczywiste.
[Recenzja opublikowana także na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.