ciężar książek przy przeprowadzce
Postanowiłem pisać czytatki. I pierwsza będzie o tym, jakim to sporym ciężarem w dosłownym znaczeniu słowa, stają się książki podczas przeprowadzki i jaki to ciężar spoczywa na tym, kto musi zdecydować, czy wszystkie swoje książki przenosić w nowe miejsce, czy też jakieś oddać/ sprzedać/ w jakikolwiek sposób się ich pozbyć.
Wisi nade mną widmo przeprowadzki. Przyznajmy szczerze, chyba nikt nie lubi się przeprowadzać. Ale taka przeprowadzka ma jeden zasadniczy plus: można uważnie przyjrzeć się temu, co się ma i zastanowić, czy to wszystko jest potrzebne do szczęścia. Człowiek obrasta w rzeczy. Niektórzy w coraz to nowe sprzęty RTV i AGD, a niektórzy obrastają w książki. I teraz, przeglądając półki, zauważam iż część woluminów jest mi zupełnie niepotrzebna, że pewnie nigdy do nich nie zajrzę, że będą jedynie dodatkowym balastem przy przenosinach do nowego lokum. Ale tu pojawia się problem: jakie kryterium przyjąć w ewentualnym pozbywaniu się tych tytułów, bez których wyobrażam sobie dalsze życie w nowym mieszkanku? I czy jakaś zakurzona książka z lat 70. nie jest już warta tego, aby nadal być na mojej półce? A może to nowsza literatura niepotrzebnie zajmuje na niej miejsce? I może tak naprawdę kocham cały ten balast, który będę musiał przenosić i nie chcę się pozbywać ani jednej książki?
Wiem, że znajdą się tacy, którzy zaopiekują się książkami, jakich nie chcę. Takimi, które będą uwierać przy przeprowadzce. Ale czy ja tak naprawdę chcę się z którąkolwiek rozstać? I co jest tak niezwykłego w tym pragnieniu posiadania książek, jakie każe mi jednak odkładać kolejny tytuł na półkę i z uśmiechem myśleć: jednak wezmę Cię ze sobą?
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.