Dodany: 04.07.2012 15:00|Autor: Scorpionica

"Szkoła gotowania pod Amorem"


Ostatnio panuje moda na gotowanie. Liczba programów kulinarnych, gdzie gotują specjaliści lub amatorzy jest tak ogromna, że przestają się już mieścić w ramówkach telewizyjnych. Gotowanie stało się modne zwłaszcza wśród młodych ludzi. Wykreowano nowy styl życia. Styl ten przełożył się również na dzieła pisane. Ukazała się właśnie kolejna książka łącząca gotowanie z miłością i nauką o życiu, „Szkoła gotowania pod Amorem” Melissy Senate.

Holly Maguire ma trzydzieści lat i właśnie odziedziczyła szkołę gotowania w Maine. Mimo początkowych trudności, postanowiła kontynuować dzieło babci i poprowadzić zajęcia kulinarne. Pierwszymi uczestnikami kursu są dwie kobiety, mężczyzna i dwunastoletnia dziewczynka. Każde z nich ma swoje problemy i ku ich zdziwieniu, gotowanie pozwala im zapomnieć o kłopotach, spojrzeć na nie z innej strony i rozwiązać w najbardziej nieoczekiwanym momencie. Babcia Holly miała bowiem sekretne składniki, które dodawała do każdego przepisu. Czy więc i Holly stanie się lekarstwem na całe zło dla swoich uczniów?

Bardzo sympatyczna powieść. Lekka, łatwa i przyjemna. Podnosi na duchu, koi serce, uspokaja nerwy. Dobrze napisana historia kilku osób, które próbują znaleźć szczęście. Każde na swój sposób. No i te przepisy włoskiej kuchni. Czytając, cały czas byłam głodna. A moje myśli krążyły głównie wokół makaronów.

Fabuła jest raczej banalna i dość przewidywalna, ale za to dobrze się tę powieść czyta. Kolejna książka z gatunku tych dających nadzieję i wiarę w przeznaczenie. W to, że gdzieś tam jest zapisany nasz los, i że każdy może znaleźć swoją drugą połowę. Poza tym napisana jest przyjemnym językiem, nie ma tu skomplikowanych historii i miliona wątków. Nie wymaga od czytelnika koncentracji i uważnego śledzenia opowieści. A jednak ja robiłam to z przyjemnością. Chłonąc każdą pozytywną myśl i energię płynącą z Cucinotty Camilli. Bo tak chyba jest, że kuchnia naszych babć kojarzy się z ciepłem i bezpieczeństwem. A przebywanie w niej i zapach drożdżowego ciasta przywołują spokój dzieciństwa.

Nie wystawię „Szkole gotowania pod Amorem” wysokiej noty, ponieważ nie jest to dzieło wybitne ani nawet wysokich lotów, ale mimo wszystko nie uważam poświęconego jej czasu za stracony. Co więcej, myślę, że będę wracać do tej książki w chwilach tak zwanej chandry jesienno-zimowej. Dlatego, że jest to ciepła, pełna miłości i radości opowieść o grupie ludzi, którzy mimo wszystko ciągle próbują.


[Recenzja opublikowana także na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1838
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: mo0onika 28.10.2012 16:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Ostatnio panuje moda na g... | Scorpionica
Ze wszystkim się zgadzam, a w szczególności z tym, że czytając tę powieść ciągle myśli się o makaronowych zapiekankach :)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: