Krótkie podsumowanie bardzo szybkiej kawy :).
Kolejne katowickie spotkanie w Czardaszu - chyba jesteśmy tam lubiani, bo wszyscy się uśmiechają i nikt nie wyprasza ;).
Udział brały (tak, panowie, wstydźcie się absencji!):
- Ktrya
- Minutka
- Makrauchenia
- Sardegna
- JA!
- Marylek
- Lenka
- Epa
- Villena
- Campari
- Olimpia.
Tym razem książki występowały w maleńkiej ilości, bo kawa miała służyć integracji - ale i tak udało mi się wytargać "Warszawkiego kuriera" od Marylki (dot, obiecuję, że będzie bezpieczny). Inaczej wracałabym z pustymi rękami, co jest karygodne i niedopuszczalne! Dbajmy o to, żeby taka druzgocząca moje b-netkowe serduszko sytuacja nie powtarzała się na kolejnych spotkaniach :).
Rozmawiałyśmy między innymi o:
- o czym zapomniała Villena (dziwne, acz nie bulwersujące), a o czym Campari (poruszająca tragedia!)
- jak to Olimpia nie umie napisać literki F
- jak można z nieudolności podróżnej zrobić powód do dumy; wystarczy być Marylkiem i poczytać Sacksa!
- o pysznościowej sałatce z kocim serem na czerwonej ozdobnej kapustce
- i jak Minutka muchę uśpiła
- o marylkowym "fire condom" i orientacji w terenie mikołowskich condomerów
- i o tym, w którą stronę Sardegna powinna mieć dzyndzel :).
O podróżach było najwięcej - ale niech się dziewczynki teraz wypowiedzą :).