Dodany: 13.07.2012 14:29|Autor: AnnRK

W drodze na szczyt


David W. Pierce w "Nie pozwól mi odejść" opowiada własną historię. Głównym jej wątkiem są jego relacje z nastoletnią córką, Chery. David wraca do wspomnień sprzed lat, do dnia, w którym córka pod wpływem lektury "Wszystko za Everest" namówiła go na wyprawę na górę Pikes Peak w Kolorado, o wysokości ponad cztery tysiące metrów nad poziomem morza. Pomimo wielu trudności, braku doświadczenia górskiego i kondycji, pomimo wielu chwil zwątpienia udaje im się osiągnąć cel.

Od tego momentu pragną stawiać przed sobą kolejne wyzwania, biorąc udział w maratonach i wspinając się na coraz trudniejsze do zdobycia góry. Łącząca ich więź staje się coraz silniejsza, a każda wspólnie spędzona chwila czegoś ich uczy. "Chera nauczyła mnie, że nie zawsze ważne jest dotarcie na szczyt, ważniejszy jest sam proces chodzenia"[1] - zwierza się David. Czas, który córka i ojciec spędzają razem, pozwala im przeżyć wiele wspaniałych, chociaż często trudnych chwil. Podejmując kolejne wyzwania, pokonują własne słabości. Poznają swoje możliwości, a przede wszystkim siebie nawzajem. Troszczą się o siebie, wspierają i wspólnie idą do przodu. Można im tylko pogratulować tak wspaniałych relacji, tej mocnej więzi łączącej ojca z dorastającą córką.

Wszystko wygląda pięknie, a jednak książka mi się nie podobała. Niemal od pierwszych stron miałam wrażenie, że biorę udział w rekolekcjach, w wykładzie, który ma wpłynąć na moje życie, kazać zastanowić się nad sobą i z pieśnią na ustach przekraczać przeszkody, których pokonanie ma mnie zbliżyć do Boga. Nie chcę zaczynać dyskusji na tle religijnym, bo nie po to piszę tę recenzję. Bardziej wierzącym osobom pewnie spodoba się podróż córki i ojca, którzy z każdą pokonaną przeszkodą zbliżają się nie tylko do poznania siebie, ale także do odnalezienia Boga. Mnie ciągłe podkreślanie mocy wiary zniechęciło. Miałam wrażenie, że autor snuje swą opowieść tylko po to, by w finale przekonać mnie, że gdyby nie On, ten cały wysiłek nie miałby sensu, że nawet gdyby osiągnęli sukces, byłby to sukces niepełny, że tylko z Jego pomocą udało im się osiągnąć cel. "Pokonaliśmy wiatr, skały, grawitację i zimno. Bóg posłał swoich aniołów, by nas wspierali, opiekowali się nami, zagrzewali, podarowali okulary słoneczne, gdy ich potrzebowaliśmy. A potem, gdy byliśmy kompletnie wykończeni, zmęczeni i nie byliśmy w stanie się ruszać, zaoferował nam miejsce do odpoczynku na swojej werandzie. Byliśmy ledwie żywi. Ale nasze serca śpiewały z radości. Więc otuleni kurtkami wstaliśmy z uniesionymi rękami i zaczęliśmy tańczyć"[2].

Gdy dotarłam do końca książki, okazało się, że czeka tam na mnie siedemnaście "Pytań do dyskusji", typu: "Czy doszukałeś się podobieństw między rodzicielstwem a poszukiwaniem Boga? W jaki sposób doświadczyłeś lub wyobrażałeś sobie, że rodzicielstwo służy odkrywaniu Boga i na odwrót?"[3] albo "Co myślisz o człowieku, który podarował Cherze swoje okulary? Czy był aniołem? Czy mógł nim być? Podziel się twoją historią o spotkaniu anioła"[4]. To tylko upewniło mnie, że ta książka nie powstała ot tak, ze zwykłej chęci podzielenia się swoim szczęściem i opowiedzenia własnej historii.

Odbiór tej pozycji z pewnością w dużej mierze zależy od naszego podejścia do wiary. To, co mnie zniechęca, innych zmusi do zastanowienia się nad sobą, zmiany postępowania. Trudno mi dodać coś więcej, bo jak napisałam wcześniej, nie chcę snuć rozważań na temat religii i podejścia do Boga, a przede wszystkim nie chcę krytykować stosunku bohaterów do tych kwestii. Każdy z nas inaczej odbierze tę książkę i dojdzie do własnych wniosków, z pomocą zamieszczonej w niej pytań lub bez. "Nie pozwól mi odejść" jest jedną z tych książek, których wybór lub odrzucenie nie powinno opierać się na czyimś subiektywnym odczuciu. Nie da się jej ocenić jednoznacznie.



---
[1] David W. Pierce, "Nie pozwól mi odejść", przeł. Katarzyna Wydra, wy. WAM, 2010, s. 244.
[2] Tamże, s. 240.
[3] Tamże, s. 255.
[4] Tamże, s. 257. Ojciec i córka wyruszyli na lodowiec, zapominając o okularach, które zabezpieczyłyby oczy dziewczyny przed śnieżną ślepotą.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 461
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: