Na koloniach fajnie jest...
Wyobraźcie sobie, że nigdy w swoim dziesięcio- czy dwunastoletnim życiu nie byliście za miastem, nie widzieliście lasu ani rzeki, poza szarym i niespokojnym nurtem Wisły. Że całym waszym światem jest wilgotna suterena, podwórze-studnia z wiecznie przeładowanym śmietnikiem i zakurzone ulice. Wyjazd na kolonie Towarzystwa Kolonii Letnich to dla takich chłopców jedyna szansa, by przez miesiąc bawić się, kapać, śmiać, biegać, śpiewać, budować domki na drzewach i szałasy. Dla wielu to jedyna okazja, by najadać się regularnie, uciec przed ciężką ręką ojca pijaka, by wreszcie poczuć się dzieckiem – człowiekiem, a nie nieznośnym łobuzem, darmozjadem, wyręką do opieki nad młodszym rodzeństwem. Mogą odkrywać zdolności, których nigdy by u siebie nie podejrzewali: są wśród nich mistrzowie w zbieraniu grzybów, stawianiu szałasów z gałęzi, opowiadaniu bajek, wycinaniu łódek z kory, urodzeni przywódcy o niekwestionowanym autorytecie. Obowiązuje regulamin, ale jest też dużo swobody; rozwija się samorząd, przewinienia karze sąd złożony z kolonistów. Wychowawcy bacznie obserwują swoich podopiecznych, ale raczej nadają kierunek ich poczynaniom, niż coś narzucają. Wierzą w instynkt moralny dzieci i zwykle się nie zawodzą.
Opowieść Korczaka, który w 1908 roku był wychowawcą na koloniach dla chłopców w Wilhelmówce, można czytać jako wakacyjną historię przygodową – i przygód w niej rzeczywiście nie brakuje. Widać w niej też jednak dar obserwacji i umiejętność wnikania w dziecięcą psychikę, świadomość, że o dobrym samopoczuciu najmłodszych decyduje nie tylko jedzenie i świeże powietrze, że należy im zapewnić poczucie bezpieczeństwa, ukoić tęsknotę, rozwiać lęki i smutki. Praca z chłopcami to też kształtowanie w nich poczucia tego, co jest dobre, a co złe. Warto zwrócić uwagę, że do najcięższych chłopięcych występków należy oczywiście samowolne pójście nad rzekę, ale też znęcanie się nad zwierzętami, bezmyślne zniszczenie ogródka staruszkowi i nazwanie pastucha „chamem”, a kolegi podejrzewanego o naskarżenie - „szpiegiem”. Książka Korczaka jest mądra i wciąż aktualna. A przy okazji też trochę zabawna, trochę melancholijna, idealnie wakacyjna.
[recenzja opublikowana wcześniej na moim blogu]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.