Tam, gdzie zatrzymał się czas
Afganistan to jedyny chyba kraj, który nigdy nie uległ obcej sile, nigdy nie dał sobie narzucić obcej myśli i obcej władzy. Nie zmogli go ani Wielcy Mogołowie, ani Anglicy, ani Rosjanie. Zawdzięczają to Afgańczycy zarówno swemu umiłowaniu wolności i swojej bitności, jak pokrywającym w dużej części ten kraj górom. To dzięki górom udało im się przetrwać wszelkie najazdy i próby podporządkowania. Jednocześnie te same góry stały się ich przekleństwem, bo zbyt skutecznie odgrodzili się od świata i sami od siebie - porozrzucane, jak zielone plamy na szarej pustyni, niewielkie, oddzielone od siebie doliny, w których mogło toczyć się życie sprawiły, że „[…] plemiona wojowniczych Pasztunów, rolnicze ludy Tadżyków, skośnoocy Hazarowie i smagłolicy Uzbecy i Turkmeni nigdy nie stopili się w jeden naród. Żyli przez wieki w swoich dolinach, nie wchodząc jedni drugim w drogę, nie zaprzątając sobie głowy problemami sąsiadów, nie odczuwając nawet potrzeby kontaktów”[1].
„Modlitwa o deszcz” Wojciecha Jagielskiego, dziennikarza-reportera, to swego rodzaju podsumowanie jego wiedzy i wspomnień o Afganistanie – to chwila zadumy nad krajem rozdzieranym od lat wojnami, które wtrąciły go do przepaści.
Odbywał pan Jagielski swoje podróże do tego kraju w latach najbardziej dla Afganistanu burzliwych – pod koniec XX i w pierwszych latach XXI wieku. Był to czas rewolucji mudżahedinów, która wydarła władzę komunistycznemu rządowi Nadżibullaha, wspieranemu przez Związek Radziecki; czas bratobójczej wojny między różnymi ugrupowaniami rewolucjonistów-tradycjonalistów; okres triumfalnego wkroczenia armii talibów i ich krwawych rządów aż do momentu ponownego odzyskania władzy przez mudżahedinów i postawienia przez Stany Zjednoczone na czele państwa marionetkowego prezydenta – Harmida Karzaja.
Ta książka nie jest jedynie zbiorem reportaży - suchą relacją z tamtych wydarzeń. To pełna głębokiego zrozumienia opowieść o Afganistanie i jego mieszkańcach. Relacjonując wydarzenia współczesne, autor pisze nie tylko o teraźniejszości, lecz sięga do historii, do korzeni formowania się państwa i zamieszkujących go ludów. I właśnie ludzie są przedmiotem dociekań pisarza, bo tylko to, jacy są i dlaczego, może pomóc zrozumieć wszystko, czego Afganistan doświadczył.
Zresztą Jagielski, jak sam wspomina, zamierzał napisać książkę o buntownikach, której głównym bohaterem miał być przywódca jednego z ugrupowań mudżahedinów – Muhammad Massud. Massud nie dożył następnego ich spotkania. Zginął w zamachu bombowym – tuż przed terrorystycznym atakiem na WTC.
Mimo że Massud zginął, książka ta w jakimś stopniu pozostała książką o nim - Massud bowiem był jak gdyby esencją Afgańczyka; jego życie i działania wyznaczyły w dziejach Afganistanu pewną epokę, która zakończyła się wraz z jego śmiercią. Ta książka, w moim odbiorze, jest swego rodzaju hołdem złożonym Massudowi i innym, nade wszystko miłującym wolność Afgańczykom. Piękne i zarazem tragiczne to uczucie, bo, jak pisze Jagielski:
„Wierzą w wolność wiarą czystą, dziewiczą i piękną. Wolność to jedyne co im jeszcze zostało. Musieli więc cenić ją jak najdroższy skarb. Bo jeśli wolność polegająca na tym, że nie mając nic, nie ma się także nic do stracenia, nie jest wartością, to może się okazać, że wszystkie wyrzeczenia, wszystkie cierpienia były nadaremne”[2].
Autor przytacza mnóstwo rozmów z ludźmi, tymi wielkimi, i tymi zwykłymi, „szarymi” obywatelami, których toczące się tam od lat walki skazały na utratę wszystkiego. I każda z odnotowanych rozmów jest jednako ważna: z Omarem – przywódcą talibów, który ogłosił się emirem Afganistanu, z fryzjerem, który podczas rządów tego ostatniego stracił niemal całkowicie źródło utrzymania, bo jego podstawą było…golenie...
Pisarz nie sili się na oceny - ma w sobie wiele, tak cenionej przez Ryszarda Kapuścińskiego, pokory - lecz stara się przedstawić jak najprzystępniej to, co myślą i czują ludzie, o których pisze.
Mimo że książka opisuje krwawe i pełne okrucieństwa czasy, nie epatuje przemocą. Pięknym, obrazowym językiem Jagielski rzetelnie przedstawia rozgrywające się na jego oczach wydarzenia, opisuje ludzi – ich życie, potrzeby i marzenia. Nie brak w jego książce krótkich, lecz bardzo plastycznych opisów otaczającej tamtejszych ludzi natury – wszak ona ich ukształtowała – wprowadzających czytelnika w świat ich odczuć i sposobu rozumowania.
Afganistan to kraj, w którym czas się zatrzymał i wszystko wydaje się trwać w stanie nienaruszonym od wieków. Granica tego kraju, czy będzie to przełęcz Chajberska, czy też leniwe wody Amu-darii, „wyznacza […] nie tylko ramy przestrzenne, ale i czasowe. […] ważąc się na tę podróż, wkraczam w rzeczywistość odmienną i niepojętą, w której dotychczasowe kryteria logiczne i etyczne okazują się zupełnie nieprzydatne. Nie obce, sprzeczne czy wrogie, ale właśnie nieprzydatne. Ulatuje poczucie czasu, choć wydaje się, że czas wszędzie upływa jednakowo, znika wiara w żelazną konsekwencję wydarzeń, logiczną syntezę i geniusz istoty ludzkiej, który, jak sama mniema, pozwoli jej okiełznać naturę”[3] – pisze Wojciech Jagielski.
Również czytelnik sięgając po „Modlitwę o deszcz” wkracza w zupełnie inny wymiar – w świat ludzi, którzy modlą się jedynie o deszcz, bo według nich to on, i tylko on, zapewnia im to, co dla nich najważniejsze: życie i wolność.
---
[1] Wojciech Jagielski, „Modlitwa o deszcz”, wyd. W.A.B., 2002, s. 64.
[2] Tamże, s. 113.
[3] Tamże, s. 7.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.