Dodany: 19.08.2012 21:59|Autor: AnnRK

Książka: Dzienniki 1950-1962
Plath Sylvia

2 osoby polecają ten tekst.

Zapiski Sylvii P.


W liceum prowadziłam dziennik. Dzień po dniu zapisywałam swoje przemyślenia, spostrzeżenia, pomysły. Przez te cztery lata zapisałam prawie siedem zeszytów. Tych kratkowanych, liczących po 96 kartek, w grubych, lśniących okładkach. Pisałam linijka pod linijką, drobnym pismem (co podobno jest znakiem niskiej samooceny). Po latach zeszyty spłonęły w kominku teściowej. Nie czułam potrzeby wracania do przeszłości. Sylvia Plath prowadziła dziennik przez lat dwadzieścia. Liczba zapisanych przez nią zeszytów musi więc być szokująca. Kilka lat temu zebrano jej zapiski z lat 1950-1962. Trafiły one do druku, uzupełniając naszą wiedzę o tragicznie zmarłej, niespełnionej poetce i pisarce.

Sylvia Plath urodziła się 27 października 1932 roku w Bostonie. Literacko znana jest głównie z jedynej wydanej, na poły autobiograficznej powieści "Szklany klosz". Plath jest również autorką kilku książek dla dzieci oraz tomików wierszy, wśród których najbardziej znane to "Kolos" (1960; jedyny wydany za życia poetki) i "Ariel" (1965). Chora na zaburzenie afektywne dwubiegunowe, objawiające się depresją i stanami maniakalnymi, Sylvia wielokrotnie była leczona w szpitalach psychiatrycznych. Próbowała też popełnić samobójstwo. W 1956 roku poślubiła poetę Teda Hughesa, z którym miała dwójkę dzieci, Friedę i Nicholasa.

Zaczęła prowadzić dziennik w wieku jedenastu lat i aż do śmierci notowała swoje przemyślenia. Dzienniki, które trafiły do czytelników, zawierają zapiski z lat 1950-1962. Pierwsze dotyczą okresu poprzedzającego wyjazd Sylvii do Smith College. Pozostałe opisują lata studenckie poetki (Smith College i Cambridge), jej małżeństwo z Hughesem oraz dwa lata, które spędziła w Nowej Anglii, pisząc i ucząc. W wydaniu brakuje dwóch dzienników pochodzących z trzech ostatnich lat życia Sylvii. Jeden z nich "zaginął", drugi został zniszczony przez męża autorki. Zawierał zapisy z ostatnich dni, końcowy powstał na trzy dni przed jej śmiercią.

Sylvia bardzo dokładnie notuje swoje przeżycia i przemyślenia. Z jednej strony jej proza jest ciekawa, głęboka, pełna emocji, z drugiej - przez swą szczegółowość momentami nużąca. Plath jest w tych zapiskach bardzo szczera. Zupełnie inaczej odbiera się jej dzienniki niż "Listy do domu" - listy, które pisała do najbliższej rodziny, głównie matki, w latach 1953-1963. Korespondencja ta tworzy złudny obraz poetki jako osoby szczęśliwej, pewnej siebie i swojej wartości, wierzącej w swój literacki sukces. "Świat otwiera się u moich stóp jak dojrzały, soczysty melon. Muszę tylko pracować i pracować, żeby na to wszystko zasłużyć"[1] - pisze Plath. Jakże inny jej obraz wyłania się z dziennika. Jak wielu z nas, i Sylvia miała dwie twarze, tę do pokazania innym i tę, którą starannie skrywała, wylewając swoje żale na kartkach kolejnych zeszytów. Najbardziej zszokował mnie jej stosunek do własnej matki, Aurelii. To z nią Sylvia korespondowała przez dziesięć lat, by w tym samym czasie w dzienniku zanotować "Cóż mam robić? Nie wyobrażam sobie, że z czasem zacznę ją kochać. Mogę się nad nią litować: miała pieskie życie; nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest żywą wampirzycą. Ale to tylko litość. Nie miłość"[2].

Nie wiem, czy polubiłam tę Sylvię z "Dzienników". Chyba nie. Podziwiam ją jednak za determinację. Niemal całe swoje życie podporządkowała marzeniu o karierze poetki i pisarki. Każdy sukces witała z radością, każdą porażkę - z wielkim smutkiem. Czas oczekiwania na odpowiedź wydawców ciągnął jej się w nieskończoność. Brak odpowiedzi denerwował, sprawiał zawód, męczył. "W domu żadnej poczty prócz odbitej na powielaczu ulotki informującej mnie o zajęciach uczących kobiety inwestować na giełdzie. Ha. Stan zawieszenia - ani odmowy ani przyjęcia"[3]. Pierwsze sukcesy męża cieszyły poetkę, ale też w pewnym momencie stały się powodem zazdrości. "Muszę cieszyć się i samym sukcesem, i tym, że odniósł go właśnie Ted, ale wydaje mi się, bo tak bardzo bym tego chciała, wydaje mi się, że gdybym i ja odniosła sukces w tym samym czasie, mogłabym sprawić, że oboje czulibyśmy się o wiele lepiej. Wolałabym, żeby tak właśnie było, żebyśmy oboje odnosili sukcesy (...)"[4].

"Dzienniki" nie są pozycją łatwą. Nie da się ich przeczytać w kilka wieczorów. Nie miałoby to zresztą sensu. Zawierają bardzo szczegółową analizę przeżyć autorki. Gęsto w nich od opisów, analiz. Zawiedzie się ten, kto szuka tu sensacji, przyczyn samobójczej śmierci czy pikantnych szczegółów z życia poetki. Plath opisuje swoją codzienność, zarzucając nas potokiem przymiotników i szczegółów. Przyznaję, że momentami jej wynurzenia czytało mi się bardzo ciężko, zwłaszcza gdy dotyczyły lat studiów, podczas których myśli młodej kobiety zajmowały głównie kolejne randki z nowo poznanymi chłopcami. Później robi się ciekawiej, choć wcale nie czyta się szybciej. Ponieważ wydawca postanowił nie ingerować w tekst, czytelnik otrzymał surową, miejscami przegadaną dokumentację życia Plath. Kolejność, w jakiej zostały ułożone poszczególne części dzienników w całość, jest nieco chaotyczna, co może trochę irytować. Sylvia pisała nie tylko w zeszytach. Notowała też swoje myśli na luźnych kartkach. Te dodatkowe zapiski znalazły się na końcu, co z jednej strony jest zaletą, gdyż nie zaburza narracji ośmiu głównych dzienników, z drugiej zaś - wprowadza chaos chronologiczny (dodatkowe zapiski dotyczą tego samego okresu co główne dzienniki). Cały tekst "Dzienników" pozbawiony jest cudzych komentarzy; pozwala to czytelnikowi na samodzielne wyciąganie wniosków.

Oprócz funkcji pamiętnikarskiej, dzienniki pełniły też dla Sylvii rolę notatnika na bieżące pomysły literackie, szkice fabuły czy wprawki pisarskie, znalazły się w nich również jej rysunki. Wydawca uzupełnił całość o kilka prywatnych fotografii przedstawiających Plath i jej bliskich.

"Dzienniki" są najlepszym źródłem informacji o poetce. Wystawiają na światło dzienne prawdę, emocje, niesamowitą wrażliwość kobiety, która pewnego dnia po prostu zrezygnowała ze spełnienia wszystkich swoich marzeń, zostawiając po sobie dwójkę dzieci, kilka tekstów i mnóstwo pytań.


---
[1] Sylvia Plath, "Listy do domu", przeł. Ewa Krasińska, wyd. Czytelnik, 1983.
[2] Sylvia Plath, "Dzienniki. 1950-1962", przeł. Joanna Urban i Paweł Stachura, wyd. Prószyński i S-ka, 2004, s. 421.
[3] Tamże, s. 353.
[4] Tamże, s. 284.


[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1388
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: