Dodany: 30.08.2012 19:58|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Bo najważniejsze to wejść...


Ta poruszająca książka to zbiór wywiadów z bliskimi polskich himalaistów - matką Dariusza Załuskiego, synami Jerzego Kukuczki i Piotra Pustelnika, braćmi Wandy Rutkiewicz, Dobrosławy Miodowicz-Wolf i Andrzeja Zygmunta Heinricha, żonami Macieja Pawlikowskiego, Andrzeja Czoka, Eugeniusza Chrobaka i Andrzeja Zawady (on jedyny spośród nieżyjących zmarł we własnym łóżku; Kukuczka, Rutkiewicz, Wolf, Heinrich, Czok i Chrobak zostali w Himalajach) – przeprowadzonych przez Olgę Morawską, jeszcze jedną z tych, których życie z pasjonatem gór najpierw składało się głównie z czekania, a potem tylko z już-nie-czekania.

Wszyscy powtarzają to samo: że nie mają żalu, że „gdy człowiek ma taką pasję (…), to trudno z niej rezygnować. To ta pasja to jest życie. To nie jest kwestia wyboru (…)”[1], i przecież trzeba „realizować swoje pasje, a nie całkowicie poświęcić się rodzinie”[2], że „za jakieś sto lat na pewno każdy powie, że pięknie umarł. Nas już nie będzie, a po nim zostanie pamięć”[3]. Tym bardziej ci, którzy sami się wspinali lub robią to nadal. I też uważają, że najważniejsze to wejść – wejść po raz pierwszy, wejść inną drogą, wejść we dwóch, a nie w dwunastu, albo zimą, a nie latem – a już mniej ważne, że ryzyko śmiertelnego wypadku w takich okolicznościach jest bodaj większe niż przy rozpędzeniu auta do 200 km/h na polskiej dwupasmówce. Bo jeśli nawet, to choć ta sama adrenalina, za to o ileż większa chwała! O ofierze próby pokonania trasy Warszawa - Katowice w półtorej godziny powie się raczej, że umarła głupio, niepotrzebnie, a jej personaliów nawet nikt nie pozna. Góry to co innego! Bo są piękne i niedostępne. Bo – inaczej niż brawurowa jazda autem – wymagają wyjątkowej kondycji fizycznej i psychicznej, całych miesięcy, ba, nawet lat przygotowań, w zamian dając jedną z dwóch ekstremalnych sytuacji: albo sławę, albo śmierć. A często obydwie.

Tę okrutną prawdę uświadamiają i słowa rozmówców Morawskiej, i równie piękne co przerażające fotografie ze zbiorów jej nieżyjącego męża: kilometry, setki kilometrów szarobiałych lub białych pustkowi, lód i kamienie, kamienie i lód, czasem jeszcze chmury, i gdzieś w tle kolorowy namiocik, na tle otaczających go masywów wyglądający niczym koralik, który upadł na podłogę i zatrzymał się u stóp trzydrzwiowej szafy… Albo jedna czy dwie ludzkie sylwetki, przygarbione, skulone, pnące się z mrówczym uporem między te niedostępne zwały lodu i skał…


---
[1] Olga Morawska, „Góry na opak, czyli rozmowy o czekaniu”, wyd. G+J RBA, Warszawa 2011, s. 24.
[2] Tamże, s. 273.
[3] Tamże, s. 275.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 729
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: