Dodany: 05.09.2007 13:46|Autor: veverica
Zimno!
No właśnie, zimno. Dziesięć stopni to nie jest to, co tygrysy lubią najbardziej. Do tego pada. Albo właśnie przestało padać. Albo zaraz będzie padać z powrotem. Brr!
Ubrałam ciepłe spodnie i sweter. Sweter jest stary, starszy ode mnie, kremowy i przyjemnie gryzie. Do tego zrobione na drutach, sięgające prawie kolan grube skarpety z naszytą podeszwą i jest prawie dobrze. Chociaż może poszukam moich komputerowych rękawiczek z obciętymi palcami, które budzą wesołość wszystkich krewnych i znajomych.
Czytam "Umiłowaną", chociaż to nie jest najlepsza lektura na taką pogodę i taki nastrój. Ale jest dobrą książką tak czy inaczej, więc może być. A co byłoby najlepsze? No cóż, coś ciepłego, coś co już kiedyś czytałam, coś co budzi dobre wspomnienia... Czasem mam nawroty do dzieciństwa i to jest jeden z nich. Przeczytałabym sobie, powiedzmy, "Wakacje na starej farmie". No bo co w końcu, kurcze blade!
Więc siedzę sobie tak, marznę - chyba czas poszukać herbaty, cytryny i miodu - i patrzę przez okno. Na szybie zostały jeszcze kropelki, każda z nich ma w sobie mały świat. Z prawej na lewą stronę przesuwa sie majestatycznie pomarańczowe ramię dźwigu. Jedenaście pięter niżej, taplając się w kałużach, pracują robotnicy, ale tego nie widzę, musiałabym wstać. Dalej stare kamienice, obok widziany z góry, jeszcze zielony park, jeszcze dalej bloki. Przez ciężkie, nabrzmiałe deszczem chmury przebija się powoli, majestatycznie samolot z daleka.
Nawet ładnie. Tylko tak strasznie... jesiennie. Już zaczynam tęsknić do bzyczącej, buczącej, lepkiej i pachnącej obfitości lata.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.