Dodany: 09.09.2012 14:10|Autor: mastrangelo

Książka: Pożegnania
Dygat Stanisław

1 osoba poleca ten tekst.

W pozorach


Na własny użytek ukułem kiedyś teorię tłumaczącą kondycję współczesnej polskiej prozy. Niewątpliwie jest ona sporym uproszczeniem – czynników wpływających na naszą literacką rzeczywistość jest wiele. Będzie ona mimo wszystko przydatna, by w jej ramach przedstawić „Pożegnania” Stanisława Dygata. Oto i ona. Cenzura w Polskiej Rzeczpospolitej Ludowej jest powszechnie, i skądinąd słusznie, krytykowana, jako narzędzie aparatu represji. Uważam jednak, że nie może być odrzucana całościowo i klasyfikowana jako bezwzględnie zła. Jakkolwiek jej efektem są bezprzykładne produkcyjniaki, mało mające wspólnego z samą istotą literatury, miała ona jeden poważny skutek. Otóż bardziej ambitni i nastawieni w jakimś stopniu opozycyjnie wobec władzy pisarze, aby ominąć wszechmogące łapska cenzorów, musieli, nie umniejszając przy okazji wartości literackiej swoich dzieł, włożyć w ich tworzenie znacznie więcej intelektualnej pracy. To z kolei powodowało, że wypłynąć mogli przede wszystkim ci najlepsi, najbardziej utalentowani.

Przełom lat 1937 i 1938. Młody warszawiak z inteligenckiej, zamożnej rodziny nie może odnaleźć swojego miejsca w świecie. Jego buntownicze zachowania wykraczają poza sztywne normy regulujące życie elity II Rzeczpospolitej. W podrzędnym barze poznaje fordanserkę Lidkę, która za wszelką cenę chce się wyrwać z zaklętego świata warszawskiej biedoty. Przymuszony przez ojca, wyjeżdża do Paryża, gdzie pochłania go urok dekadencji, wynikłej ze strachu przed nieuniknioną wojną. Mija sześć lat i znowu jesteśmy w Polsce. Nieuchronne społeczne przemiany widoczne są gołym okiem, a bohater, stłamszony przez okrutne doświadczenia wojenne, wyzuty z głębszych uczuć, spędza czas z przedwojennymi latyfundystami i znowu spotyka Lidkę.

Niepotrzebny przedsąd mógłby powodować odczytywanie prozy Dygata w kategoriach socrealistycznych, całkowicie nieprzystających do współczesności. Jednakże głębsze wejrzenie w myśl pisarza oraz odrobina zaufania do jego dobrej woli pozwalają odczytywać powieść wielowątkowo. Pozwalają odciąć polityczne, niewskazane naleciałości. Stąd też przedstawienie mojej teorii, w którą Dygat zdaje się wpisywać.

Powieść równie dobrze mogłaby nosić tytuł „Pozory”, gdyż właśnie taki jest społeczny kontekst opisywany przez autora, niezwykle ważny. Ostry kontrast pomiędzy przedwojennym kapitalizmem uprzywilejowanych i powojennym kulejącym socjalizmem jest wymowny. Wbrew jednak pierwszemu wrażeniu, właśnie temu opartemu na przedsądzie, nie ma tu kategorii oceniających. Dygat bowiem z jednej strony opisuje pozory, w których tkwią ci dobrze sytuowani przed wojną – zniewoleni przez społeczne konwenanse, często nonsensowne. Kreśli obraz nędznego przywiązania do dobrobytu i skłonność do wyrzeczeń, byleby pozostać na intratnej pozycji. Mocno ten stan rzeczy krytykuje, przedstawiając postawę sprzeciwu głównego bohatera. Z drugiej strony nowe realia, mieszanie się klas, wcale nie są doskonałe. Wniosek można wyciągnąć przyglądając się dokładniej postaciom drugoplanowym, wybijającym się ze społecznych nizin – Feliksowi i Lidce. Nie są oni bynajmniej szczerze zaangażowanymi w walkę klasową komunistami, walczącymi o wolność z ideą wspólnego dobra na ustach. To raczej ludzie małego formatu, cwani i skupieni na własnych korzyściach, wykorzystujący okrutne okoliczności do wypromowania własnej osoby. W tym świecie pijacki amok, w jaki wpada bohater w Paryżu, wbrew pozorom okazuje się najbardziej racjonalny, a wyjście z sytuacji, jakie wybiera jego przyjaciel Maurice – najsensowniejsze.

Brak części opisującej wojnę jest niezwykle wymowny. Dygat zdaje się mówić, że nieistotne, gdzie się w czasie jej trwania było i jak przetrwało, pozostawia ona na psychice tak wyraźny ślad, że trudno kontynuować życie. Widać to w postawie bohatera, który po przejściu przez jej piekło (dowiadujemy się jedynie, że spędził dwa lata w Auschwitz) pozbawiony jest złudzeń i nadziei. Życie formalnie toczy się dalej, ale trwa tylko rzekomo. W rzeczywistości świat umarł, został pożegnany, teraz należy poczekać na wyklucie się nowego. Trzeba więc pozbyć się zbędnych reliktów przeszłości. To tylko jedno z wielu pożegnań.

Powieść przyciąga z dwóch względów. Po pierwsze, jest świetnym literackim przykładem, jak nietuzinkowo można było igrać z cenzurą, jakimi zabiegami stwarzać pozór prawomyślności, by w rzeczywistości dać delikatną krytykę rodzącego się dopiero systemu. Po drugie, warto sięgnąć po „Pożegnania” ze względów edukacyjnych. Książka, wydana po raz pierwszy przez „Odrodzenie” w 1948 roku, niezwykle wiarygodnie przedstawia stan ducha Polaków zaraz po wojnie. U samej podstawy szuka przyczyn, przez które świat stał się innym, niż chciałoby się go zastać. To także dobra lekcja uświadamiająca nam błędne koło dwubiegunowych sądów. Nie ma tu oczywistości, jednoznacznie dobrych i złych podstaw. Podobnie jak nie istnieją systemy społeczne ani w pełni złe, ani idealne.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1319
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Kukusek 29.08.2014 12:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Na własny użytek ukułem k... | mastrangelo
Recenzja jest napisana dobrze, chciałem jednak zauważyć parę nieścisłości. Jestem świeżo po przeczytaniu książki i zgadzam się z Panem, że tej książki Dygata nie można odczytywać w kategoriach socrealistycznych.

Pisze pan jednak, że książka nie opisuje wojny z czym się nie mogę zgodzić. Druga część książki dzieje się właśnie pod koniec wojny! Powstanie Warszawskie miało już miejsce, nie przybyły jednak jeszcze Wojska Sowieckie(czyli akcja dzieje się pomiędzy październikiem 44, a styczniem 45). Do ostatnich stron książki autor opisuje odgłosy wybuchających nieopodal armat. Książka nie opisuje "powojennego kulejącego socjalizmu", ponieważ ten jeszcze nie nastał. Opisuje za to chaos, który nastał po upadku starego systemu, oraz tak jak Pan pisze - jak zyskały na tym Feliks, przedstawiający klasę niższą.

Wątpliwe są także dzieje głównego bohatera, od końca pierwszej części do początku drugiej. Wprawdzie w rozmowie mówi o swoim dwuletnim uwięzieniu w Auschwitz, później jednak bohater zastanawia się dlaczego tak często kłamie i kiedy pytany jest przez kogoś o przeszłość, mówi każdej osobie to, czego ona oczekuje. Dlatego też historia bohatera pozostanie zagadką.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: