Dodany: 13.09.2012 06:43|Autor: yyc_wanda

Zakochany Remarque


Poznali się w Wenecji w 1937 roku. W restauracji Lido. Remarque podszedł do stolika, przy którym siedziała Marlena, przedstawił się... i tak to się zaczęło. Burzliwy romans trwał kilka tygodni, po czym Marlena wyjechała do Stanów, a zakochany Remarque wyżywał się w egzaltowanych i pompatycznych listach. I tak już było przez większą część ich znajomości. Ona w Ameryce, on w Europie i listy, w których rozgrywał się cały romans.

„...życie bez ciebie nie jest prawdziwym życiem! To gra cieni...”[1] - pisze Remarque. I takie też były jego listy. Nieprawdziwe, jak gra cieni. Wyimaginowane i wyolbrzymione. Tak jak wyimaginowana i wyolbrzymiona była jego miłość. Remarque był zakochany w swojej tęsknocie i w swoim cierpieniu. „Czy życie pozbawione tęsknoty nie jest tylko ślepym biegiem lat?”[2]. Marlena była dla niego obrazkiem, do którego się modlił. Niebiańską istotą, do której wzdychał i dla której tworzył miłosne peany, a która istniała tylko w jego wyobraźni. Prawdziwa Marlena, kobieta z krwi i kości, w niczym nie przypominała tego ideału, z czego Remarque zdawał sobie sprawę, gdzieś tam w głębiach swej podświadomości. Ale skrzętnie omijał prawdę, bo zbyt głęboko wczuł się w rolę tęskniącego kochanka. Postać prawdziwej Marleny zostanie uwieczniona w powieści „Łuk triumfalny”. A swoje opętanie Remarque podsumuje później (1944 r.) w liście do Almy Mahler-Werfel: „Czy czułaś się kiedyś zażenowana sobą z tego powodu, że potraktowałaś poważnie kogoś, kto niczym się nie różni od ładnej dziewki, że nie mogłaś się przemóc, by mu o tym powiedzieć, bo wolałaś być jeszcze jakiś czas nawet zbyt miła, chociaż chciało ci się rzygać?”[3]. No właśnie. Chciało mu się rzygać, gdy schodził z obłoków i trzeźwo patrzył na swą oblubienicę, ale ukochanie tragicznego uczucia kazało mu kontynuować tę pieśń trubadura.

Czy listy Remarque’a są piękne? Prawdopodobnie tak - dla kogoś, kto lubi poezję miłosną i kogo nie zrażą po stokroć powtarzane epitety typu: najdroższa, słodka, płomienna, moja małpko, pumo itp. Ja szukałam w tych listach prawdziwego człowieka i epoki, w której żył. Znalazłam zaś zaślepionego miłością lunatyka i tęskne gruchanie powtarzane w kółko, do znudzenia. Chyba jestem zbyt mało romantyczna na to, by zachwycać się tęsknotą i uwielbieniem, gdy są jedyną treścią czytanej przeze mnie pozycji. Kiedy Remarque schodzi z obłoków i oprócz miłosnej paplaniny wplata trochę faktów z życia, kiedy mówi o tym, co go boli i porusza, jak choroba ojca czy śmierć ukochanego psa, wtedy jego listy nabierają koloru, robią się naprawdę ciekawe. Niestety, na krótko.

Listy Remarque’a oceniam na 3 za poetycki język, za metafory, za rzadkie powroty z wyimaginowanego świata do żywych ludzi i ich spraw. Inaczej moja ocena byłaby niższa. Za to, że są one o niczym, że nie ma w nich codziennego życia ani przemyśleń, ani nawet komentarzy na temat sytuacji politycznej w Europie, choć pisane są w okresie przed wybuchem i w czasie trwania drugiej wojny światowej. To zbiór hymnów pochwalnych na cześć Marleny. Takimi listami można zagłaskać czytelnika na śmierć. Odbiorcę prawdopodobnie też. Zwłaszcza gdy jest nim pragmatyczna i chłodna Marlena Dietrich, której droższa była „poezja kuchni od prozy sypialni”[4].



---
[1] Erich Maria Remarque, „Powiedz, że mnie kochasz. Listy Remarque’a do Marleny Dietrich”, Wydawnictwo Książkowe Twój Styl, Warszawa 2002, s. 40.
[2] Tamże, s. 50.
[3] Werner Fuld, „Wprowadzenie”, w: Erich Maria Remarque, dz. cyt., s. 18.
[4] Tamże, s. 13.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7148
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 4
Użytkownik: aleutka 14.09.2012 18:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Poznali się w Wenecji w 1... | yyc_wanda
W jakiejs ksiazce o wampach autor wspomina ze spotkal sie z Remarque w celu porozmawiania o literaturze. Na swoje nieszczescie napomknal w rozmowie Marlene, a Remarque mial sie z nia wkrotce spotkac i tylko o tym byl w stanie mowic. Byl kopalnia anegdot o Marlenie. Opowiedzial na przyklad, ze Marlena szorowala schody. Nie jakas tam panie dzieju miotla i machniecie scierka. Marlena jak kazda niemiecka Hausfrau wiedziala ze schody trzeba szorowac. Szczotka porzadna. No i jesli pozostawala u przyjaciol dluzej niz tydzien brala sie wlasnie do szorowania... Troche mnie wiec zaskoczyl ten tekst. Nie watpilam jakos, ze Marlena byla dla Remarque'a wazna nie w jakis werterowski sposob tylko wlasnie - z czuloscia. Moze to w liscie do Almy zgrywal cynika? Rola Marleny w Blekitnym aniele byla ogromna, wciaz zywa kontrowersja, (jej wlasne dziecko, kiedy wrocila z planu zwrocilo sie do niej per "ty dziwko" niewatpliwie powtarzajac slowa doroslych) sama aktorka takoz budzila emocje (chocby przez uparta postawe antynazistowska). Chyba nie wypadalo sie przyznawac do fascynacji Marlena - a juz zwlaszcza do tak szczeniackiej fascynacji...
Użytkownik: miłośniczka 14.09.2012 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: W jakiejs ksiazce o wampa... | aleutka
Mam nadzieję, że uda mi się dostać gdzieś tę pozycję, bo mam na nią ogromną chrapkę. :-)
Użytkownik: yyc_wanda 15.09.2012 05:39 napisał(a):
Odpowiedź na: W jakiejs ksiazce o wampa... | aleutka
W tych listach nie ma anegdot, nie ma wspomnień, ani historii z życia wziętych. Za jeden z ciekawszych listów uznałam ten, w którym Remarque wpadł w święte oburzenie na niewłaściwe traktowanie Marleny w Stanach. Jej kariera właściwie skończyła się na „Błękitnym aniele” i z każdym następnym filmem było już tylko gorzej. W okresie trwania ich romansu, Marlena nie miała już specjalnych perspektyw w Ameryce i w wielu listach jest mowa o jej ewentualnym powrocie do Europy. W tym jednym liście, prawdopodobnie po użaleniu się Marleny, Remarque budzi się ze swego miłosnego otępienia i reaguje jak normalny człowiek. Jest tam pasja i gniew i wsparcie dla Marleny. Takie listy mogłabym czytać. Niestety, takich fragmentów nie ma wiele.
W liście do Almy Remarque nazywa Marlenę „ładną dziewką”. Właściwie to miał powody, by ją nazwać bardziej dosadnie, bo ich burzliwa znajomość nie przeszkadzała Marlenie w licznych romansach. Nawet podczas ich wspólnych wakcji, co w końcu nie zdarzało im się zbyt często – bodajże na Lazurowym Wybrzeżu – Marlena zaplątała się w romans z kanadyjską miliarderką. Remaqrue miał więc powody do cynizmu i gorzka ocena ich związku z perspektywy czasu wcale mnie nie dziwi.
Użytkownik: aleutka 15.09.2012 13:00 napisał(a):
Odpowiedź na: W tych listach nie ma ane... | yyc_wanda
Jak mowilam, ta anegdota zostala opowiedziana przez Remarque kiedy byl juz starym czlowiekiem. Moze z wiekiem zlagodnial w ocenie...
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: