"Czasami człowiek musi, inaczej się udusi...", czyli Wisła 2012
Muszę i ja podzielić się wrażeniami, i nie będę ukrywać zostawić sobie jakiś ślad po tym spotkaniu na kolejne lata. Sowo- z góry uprzedzam, że stylistyka i interpunkcja będą pozostawiały wiele do życzenia, jednak wczorajszy ból głowy nie ustąpił i myślenie sprawia mały kłopot. Kto wie, czy oprócz liści skrupulatnie zbieranych z Minutką, które to po dojściu do ośrodka znacznie zmniejszyły swoją ilość, nie przywiozłam sobie na pamiątkę z Wisły grypy. Staram się temu zaradzić uruchamiając centralne ogrzewanie, ale to i tak marność. Nie ma obok Warwiego, który zapewniał mi temperaturę odpowiednią do ogrzania czyli 36,6 a nie jakieś liche 22 z kaloryfera.
Mimo tego, że spóźniłyśmy się na gwóźdź programu czyli dzielenie książkami (podróż z Czeladzi do Wisły naprawdę może zająć ponad 3 godziny) przywiozłam do domu 21 książek słusznych gabarytów. W tym niestety 5 moich, bo już nie było komu sprzedać:) Teraz wiem co powinnam była zrobić- zabrać książki do jadalni, zadzwonić w dzbanuszek i wymachiwać książkami. Warwi machał i sprzedał:)
Jak już jestem przy jadalni, nie miałam pojęcia, że spożywanie posiłków może być tak ekscytujące. Nikt nie wpadnie na to, że przynależność do Biblionetki pozwala na poznanie: sposobów jedzenia owsianki, pieczenie ciasta drożdżowego bez wyrabiania, właściwe umieszczanie kiełbasy w kanapkach:)
Dziękuję za wszystkie rozmowy przy ognisku, Miciusiowi za to, że nie pozwolił mi uschnąć tam z pragnienia, o ile dobrze pamiętam Jelonce za utrzymywanie odpowiedniego poziomu ciepła i światła poprzez wytrwałe dorzucanie drewna.
Będąc uczestniczką grupy spacerującej dowiedziałam się o sobie paru istotnych rzeczy, ale zachowam je dla siebie:) Powiem tylko, że okiełznanie grupy Biblionetkowiczów jest nie lada wyzwaniem i tutaj ukłon w stronę Jakozak. Nie jestem zwolenniczką tej dziwnej gry i myślę, że to bardzo dobrze. Inaczej nie słuchałabym rozmów w pokoju 117 i nie wiedziałabym, że: Pani Czesława (pomyliłam imię?) brała ślub w bocznej nawie, zdarzają się takie cuda jak przeprosiny na piśmie od Poczty Polskiej, jak fachowo należy pozbywać się blokady z koła, jak bardzo może zachwycić okładka i jak pięknie można opowiadać o książkach. Mam prośbę do Zochuny o przypomnienie mi tytułów książek o których mówiłaś. Czy bardzo dziwnie będzie wyglądało jak na następnym spotkaniu będę notowała na bieżąco?
Mam bardzo wiele wspomnień z tego spotkania, dziękując wszystkim za wszystko (odrobina prywaty jeszcze- Lutku Twoja woda uratowała mi w nocy życie) mam nadzieję, że dane mi będzie zobaczyć Was wszystkich na kolejnym zlocie. Teraz powinnam podpisać: "Z poważaniem, Alicja" :):):)
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.