Głupia bajka (
Dubrowin Jewgienij)
to książka, którą przeczytałam w ciągu kilku deszczowych nie-do-życia dni tych wakacji. Bardzo się właściwie cieszę, że wpadła mi w ręce w bibliotece, bo inaczej snułabym się wtedy po domu, tak jak się tylko można snuć w deszczowy dzień.
"Głupia bajka" nie jest to bajka ani nie jest to książka głupia, zaznaczę na wstępie. Opowiada - średnio realistyczną, to prawda - historię próby reedukacji niesfornego Ryska, podjętą przez zdesperowanego ojca pod nieobecność jego nieudolnej matki i nadopiekuńczych, rozkochanych w chłopcu dziadków.
Zapowiada się trywialnie, prawda? No, tak - ale czyta się przyjemnie dzięki dużej dawce humoru, jaką serwuje autor w każdym dialogu. A potem... potem okazuje się, że książka nie jest wcale tak błaha, jak się wydaje. Po pierwsze dlatego, że wychowanie dziecka to sprawa niemająca nic wspólnego z błahością, po drugie dlatego, że w tok akcji wplatają się nowe wątki i zostają podjęte nowe tematy...
Mnie szczególnie spodobało się przedstawienie - nieco w krzywym zwierciadle - różnych typów charakterów, na przykład malkontenta, który jeżdżąc jednym dobrym samochodem będzie narzekał, że nie ma innego. Bez wątpienia w tym akurat punkcie "Głupia bajka" jest książką nie tylko o Rosji II połowy XX wieku...
Zajmujące były też różne, powinnam dodać: diametralnie od siebie różne, stanowiska bohaterów wobec przyrody, odchodzącej gdzieś w cień, zapomnianej, zaniedbywanej w dobie rozwoju przemysłowego, gdy jednak żyją jeszcze ludzie, dla których znaczy ona tyle co druga osoba.
Na koniec wspomnę jeszcze, że książkę czyta się szybko i przyjemnie dzięki temu, że podzielona jest na części podobnie jak to robią w serialach. Polecam serdecznie na deszczowe dni, jakich w najbliższym czasie pewnie nie zabraknie!
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.