Dodany: 01.10.2012 22:44|Autor: AnnRK

Trudny los kukułek i surogatek


Są książki, które dotykając czułych strun, wrażliwych miejsc, drażliwych kwestii, potrafią wyzwolić w nas emocje, jakich nie spodziewalibyśmy się u siebie podczas czytania cudzych przemyśleń. Różne doświadczenie życiowe sprawiają, że każdego z nas poruszają inne tematy. Ta sama książka jednego będzie nudzić, innego zaś doprowadzi do łez. "Kukułka" Antoniny Kozłowskiej jest jedną z tych powieści, które przeczytałam z wielkim wysiłkiem. Nie, nie była trudna, nudna ani źle napisana. Zabolała. Sprawiła, że przez moment płakałam swoimi i cudzymi łzami.

Głównymi bohaterami "Kukułki" są dwie kobiety. Iwona to samotna matka (mąż wyjechał za granicę w poszukiwaniu źródła dochodu, ale oprócz pracy znalazł też nową towarzyszkę życia) dwójki malutkich dzieci. Ledwie wiąże koniec z końcem, pracując jako woźna i dorabiając po godzinach w sklepie sąsiada. Wydaje się, że jedyne, co jej w życiu wychodzi, to rodzenie dzieci. Mieszka z matką i wciąż marzy o lepszym, łatwiejszym życiu. Marta ma kochającego, wspaniale zarabiającego męża, świetną pracę, mieszka na nowoczesnym osiedlu. Pozornie nie brak jej niczego. Ma jednak problem, którego pieniądze nie potrafią rozwiązać. Marzy o dziecku, niestety kolejne ciąże kończą się poronieniami. Choć obydwie kobiety mieszkają bardzo blisko siebie, dzieli je przepaść życiowych doświadczeń.

Ich losy krzyżują się w "Biurze Pośrednictwa BOCIANEK". Pod tą nazwą kryje się agencja, która oferuje usługi surogatek małżeństwom niemogącym począć dziecka w naturalny sposób. Iwona ma urodzić dziecko Marty i Filipa, co nie wydaje jej się trudnym zadaniem. Dziewięć miesięcy wyrzeczeń zapewni jej spory dopływ gotówki. Tylko czy matka zakochana w dwójce swych dzieci będzie potrafiła tak po prostu oddać maleństwo obcym ludziom, nawet jeżeli genetycznie nie ma z nim nic wspólnego?

Historie obu kobiet obserwujemy na przemian to z perspektywy Marty, to Iwony. Język, którym Kozłowska opowiada tę trudną historię, jest przepełniony emocjami, bardzo obrazowy. Razem z bohaterkami przeżywamy trudne chwile, trzymamy kciuki za szczęśliwy koniec. "Kukułka" to bardzo dobra, wzruszająca powieść psychologiczna.

Antonina Kozłowska poruszyła trudny i bolesny dla wielu ludzi temat. Niejedna kobieta, która ma kłopoty z zajściem w ciążę, z bólem patrzy na niechciane, niekochane dzieci, na ciężarne nastolatki, które "wpadły" na jakiejś imprezie i teraz nie bardzo mają pomysł, co zrobić z "kłopotem". Pragnienie posiadania dziecka bywa tak mocne, że aż boli. Czasami medycyna jest bezradna i żadne pieniądze tego nie zmienią. Małżeństwa, które mogłyby stworzyć dziecku prawdziwą, kochającą rodzinę, co miesiąc czekają na sygnał dający im nadzieję na spełnienie tego pragnienia. Bywa jednak tak, że nie dostają szansy na przeżywanie trudów ciąży, na nieprzespane noce, radość z pierwszego kroku dziecka, pierwszych wypowiedzianych słów. Aż chce się wrzeszczeć ze złości na taką niesprawiedliwość, gdy widzi się matki porzucające swoje dzieci, ojców katujących maleństwa, nieodpowiedzialnych rodziców, którzy nie zasłużyli na to, by uczestniczyć w cudzie narodzin i wychowania potomka.

Analizując swoje próby utrzymania ciąży, Marta pisze na forum internetowym: "Nie straciłam płodu (...). Straciłam półrocznego, gaworzącego niemowlaka. Straciłam dwulatka rzucającego się na podłogę w sklepie. Czterolatka w czapeczce baseballowej jeżdżącego na trzykołowym rowerku. Pierwszaka na ślubowaniu w szkole. Gimnazjalistę opowiadającego mi o pierwszej miłości. Tym wszystkim mogli się stać"[1]. Te słowa przy okazji stają się argumentem dla przeciwników aborcji.

Temat surogatek i rodzin, które chwytają się nienaturalnych sposobów poczęcia dziecka to temat nieustannie kontrowersyjny. Wielu nie akceptuje tego typu rozwiązania, zarzucając obu stronom niemoralność, a surogatkom sprzedawanie własnego ciała oraz dziecka obcym ludziom. Kolejnym problemem jest fakt, iż polskie prawo nie uwzględnia istnienia surogatki. Co więc w sytuacji, gdy kobieta-inkubator postanowi zatrzymać dziecko? Kto ma do maleństwa większe prawa? Genetyczni rodzice czy matka, która je urodziła?

Bohaterki "Kukułki" wyczekują lepszego jutra z nadzieją, że w końcu ono nadejdzie. Ich problemy nie pozwalają im cieszyć się obecnym życiem. "Gorliwie przytakujemy, gdy mądrzejsi od nas każą nam cieszyć się chwilą i doceniać to, co mamy, ale w głębi duszy i tak wiemy swoje - najlepsze dopiero czeka: za rogiem, po przeprowadzce, po Nowym Roku. Gdzieś tam czeka na nas przygotowane już i zapakowane w błyszczący papier z kokardką nasze nowe, lepsze życie, a to co mamy dziś, to tylko poczekalnia"[2].

Ta książka pozbawia złudzeń, choć zakończenie daje pewną nadzieję na poprawę losu bohaterek. Może nie jest to taki finał, jaki można by sobie wymarzyć, ale nikogo nie powinno to dziwić. Każdy z nas zna takie przewrotne zakończenia różnych historii z własnego życia.



---
[1] Antonina Kozłowska, "Kukułka", Wydawnictwo Otwarte, 2010, s. 139.
[2] Tamże, s. 38.

[Recenzję wcześniej opublikowałam na moim blogu]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 768
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: