Dodany: 18.10.2012 14:21|Autor: polter

Naprzeciw wrogom ludu


Wrogowie ludu czają się wszędzie. Mogą chociażby wyskoczyć znienacka w momencie, kiedy spokojny obywatel dogląda swoich kartofelków, i zniszczyć dzieło życia spokojnego hodowcy. Niestety, zdarzają się też tacy przeciwnicy, których działania mają dużo większy kaliber. Dlatego też Gubernator Gorodopolis rozpościera nad swoimi ukochanymi towarzyszami parasol ochronny. Nie sforsuje go nikt: ani wyzyskiwane ofiary kapitalizmu z Jeuropolis, ani łaknący bydlarów mieszkańcy Metropolis. Czy coś jeszcze może rzucić cień na wspaniałą przyszłość? Oczywiście: ukryty wróg wewnętrzny.

Największą zaletą "Demokratora" jest jego heterogeniczność. Gociek, kreując świat przedstawiony, cały czas porusza się na granicy realizmu i groteski, co chwila punktując własne twory celnym żartem, ale gdzieś pod tą wierzchnią warstwą ukrywa się niepokój, wywoływany przez spaczoną rzeczywistość. Podczas lektury czytelnikowi towarzyszą wprawdzie regularne salwy śmiechu, ale po przerzuceniu ostatniej kartki jakoś nie jest mu wesoło. Gdyby jeszcze chodziło tylko o krytykę nieszczęsnej Rosji (która przecież jest tak daleko!) i panujących w niej korupcji, nepotyzmu i chorego systemu władzy. Niestety, pisarz nie poprzestaje na tym. Chociaż zaczyna od bardzo celnych komentarzy wyrażanych poprzez złośliwe szpile wbijane w Gubernatora i jego Gorodopolis, to kończy na gorzkiej refleksji dotyczącej zglobalizowanego społeczeństwa. Do tego wszystkiego dorzucić należy zbiór naprawdę niezwykłych postaci: od Siemionowi, który się kulom nie kłania, przez znikającego Mistok Mana i zgorzkniałego Dziada Morowego, aż do samego Gubernatora. Bohaterowie nie są szczególnie skomplikowani, ale pomagają pisarzowi w podkreślaniu absurdów skąpanego w szczęściu Gorodopolis, którego obywatele śmiało ruszają z szablami na czołgi. Nietypowa fantastyka Goćka niewiele wspólnego ma z tworzonymi na kolanie utworami opowiadającymi o grupie ratujących świat śmiałków. Dużo więcej łączy ją z badającym mechanizmy niewolenia jednostki Orwellem czy krytykującym totalitaryzm Zajdlem.

Duże zaangażowanie społeczne "Demokratora" nie oznacza na szczęście, że ten jest tylko fabularyzowaną, "przebraną" publicystyką, choć na początku można odnieść takie wrażenie. Pisarz zaczyna od dużego chaosu, w którym bardzo trudno się połapać: pokazuje kilka scenek z żyjącego hodowlą kartofelków i biciem wroga Gorodopolis, krytykując niemal każdy mechanizm rządzący potężnym państwem. Czytelnik może się pogubić: tutaj umierający co jakiś czas wojak, tam przygotowujący się do wykonywania życiowej roli gosponauta, gdzieś tam jeszcze żyjąca na uboczu kobieta i przymusowy rekonwalescent z państwowego ośrodka. Dopiero końcówka pierwszej części powieści pozwala zorientować się w akcji i ułożyć sensowny obraz całości. Potem jest już tylko lepiej: pisarz wplata do opowieści kolejne ciekawe wątki, dzięki czemu odbiorcy nieustannie towarzyszy napięcie związane z niepewnością co do wielkiego finału. A ten rzeczywiście zdumiewa: nie dość, że Gociek zręcznie puentuje całą historię, to wyciąga na sam koniec ostatniego asa z rękawa. Fabuła "Demokratora" nie jest jego najmocniejszą stroną, świat przedstawiony robi dużo większe wrażenie, ale nie sposób odmówić opowieści pewnego uroku, który przykuwa do książki.

Warto przyjrzeć się bliżej stylowi pisarza, który dużo mówi o samej powieści i jej charakterystycznych cechach. Wszechobecny wisielczy humor to właściwie trzon całego tekstu – bez niego "Demokratora" by nie było. Gociek oczywiście ubiera go w najróżniejsze szaty: posługuje się komizmem sytuacyjnym (jak chociażby podglądający się nawzajem za pomocą najnowocześniejszych techniki Baron Pasternak i profesor Trusawy), komizmem postaci (służalczość jako największe zalety gorodskich urzędników) i komizmem językowym (wszelkie skrótowce i skróty tworzące niesamowite kombinacje). To wszystko autor podlewa celną ironią (mój faworyt: podkreślanie minimalnych strat własnych w wysokości siedemdziesięciu procent podczas szturmu na obsadzony przez dwóch wrogów ludu dom). Jedyną właściwie wadą stylu Goćka jest to, że czasami jest tego wszystkiego za dużo: enty skrótowiec na jednej stronie śmieszy już mniej, a kolejne podkreślenie "naszości" trzech barw (karmazynu, bieli i granatowego) wręcz nuży.

"Demokrator" to kawał naprawdę świetnej fantastyki socjologicznej. Nie dość, że powieść napisana jest tak, że trudno się od niej oderwać, a niewymuszony dowcip pojawia się niemal na każdej stronie, to Gociek serwuje w niej sporo przemyśleń, refleksji, także – ostrzeżeń. Jeśli tęskno Wam do porządnej, zaangażowanej literatury – polecam, nie powinniście się zawieść.



[Autorem recenzji jest Zicocu.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 627
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: