Dodany: 29.10.2012 20:28|Autor: Nemesis40

Kurt Vonnegut: „Rzeźnia numer pięć” - o wojnie inaczej


Literatura wojenna już na stałe zagościła w mojej domowej biblioteczce. I choć stwierdzenie, że tę tematykę da się lubić, może wydać się dość pretensjonalne, to niestety tak jest w moim przypadku. Do zbioru dołączyła ostatnio „Rzeźnia numer pięć” Kurta Vonneguta, książka traktująca o wojnie, odmienna jednak od innych tytułów z tej półki. Daleko jej bowiem pod względem formy do takich dzieł, jak „Na zachodzie bez zmian”, „Cienkiej czerwonej linii” czy literaturze obozowej z „Pięcioma latami kacetu” na czele. A przecież traktuje zarówno o obozowym życiu, jak i tragicznym w skutkach bombardowaniu Drezna przez aliantów w lutym 1945 roku.

Traktuje o tym jednak w sposób odległy i odsunięty w czasie. Bohater Vonneguta, choć w centrum akcji, stoi z boku, stara się być nieobecny. Powieść nie jest więc rzeczywistym obrazem wojny, ukazującym dokładnie jej okrucieństwo i bestialstwo. Dziełu bliżej jest bowiem do „Blaszanego bębenka” czy „Paragrafu 22”. Wojenna rzeczywistość miesza się z fikcją i urojeniami bohatera. Wydarzenia przedstawiane są niechronologicznie. Wraz z Billym Pilgrimem przyjdzie nam zwiedzić nie tylko obozy koncentracyjne i bombardowane miasto, lecz również powojenny Nowy Jork, szpital dla weteranów, a nawet Tralfamadorię – planetę, na którą rzekomo porwali naszego bohatera kosmici.

To wszystko brzmi dość ekscentrycznie i takie jest w rzeczywistości. Warto zastanowić się, czy Kurt Vonnegut, starając się podejść z dystansem do wydarzeń wojennych (w których sam przecież brał udział) nie zabrnął jednak w swych poczynaniach za daleko. Można spytać, czy to nadal jest literatura wojenna (lub dokładniej, antywojenna), czy tylko zbiór przemyśleń autora na ten i wiele innych tematów, ujętych w dość specyficzną formę króciutkich rozdziałów, w których Vonnegut przenosi swojego bohatera w najróżniejsze miejsca i czasy, starając się częstokroć uciec od głównego tematu, a już w szczególności od bezpośredniej oceny wydarzeń II wojny światowej. Przeszło mi nawet przez myśl, że pisarz wcale nie brał w niej udziału, a „Rzeźnię numer pięć” mógłby stworzyć każdy, kto ma smykałkę do pisania.

Na pierwszy rzut oka wydawać mogłoby się, że tak właśnie jest. Po głębszej analizie dojść można jednak do jeszcze innych wniosków. Czy uproszczenie przekazu nie umożliwia odbiorcy łatwiejszego odbioru treści, które prezentuje Vonnegut? Starając się nie oceniać krwawej przeszłości, Kurt nie narzuca czytelnikowi swojego toku rozumowania, wręcz przeciwnie - zmusza go, by sam dokonał oceny w miejscach, w których książka jest jej pozbawiona. Autor w istocie nie tłumaczy wojennego zgiełku swoistym fatalizmem. Konflikty nie są dziełem przypadku, choć można by uznać, że o to chodzi w tak często używanym w tej książce zwrocie „zdarza się”. Vonnegut wie bowiem lepiej niż ktokolwiek inny, że wojna nie jest dziełem przypadku. Wmawia nam to jednak na przekór, tak by każdy samodzielnie doszedł do prawd objawionych.

Sama postać Billy'ego Pilgrima jest dla czytelnika bodźcem do dokonania własnej oceny wojny. Bohater bowiem, nieobecny, apatyczny, nieświadom tego, co dzieje się dookoła niego, równie dobrze zamiast na wojnie, gdzie świszczą kule i spadają bomby, mógłby znajdować się w zoo na obcej planecie. Można powiedzieć, że to jeden z najbardziej obiektywnych bohaterów literatury. Postać, która nie ocenia i którą trudno samemu ocenić. Osobiście odczytałem go jako obraz żołnierza o niskimi morale, który nie wierzy, że może coś zmienić, dla którego wojna to tylko kolejne wydarzenie w życiu, w głównej mierze dotyczące jego samego, nie zaś całego społeczeństwa; w końcu - żołnierza, który jest jeszcze dzieckiem, posłanym na krucjatę, by zatańczył ze śmiercią. Zdarza się i tak.

„Rzeźnia numer pięć”, choć nie wszystkim przypadnie do gustu, jest bez wątpienia pozycją wartą przeczytania. Przy tym na tyle krótką i przystępną, że każdy będzie mógł łatwo sam ją ocenić.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1724
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: