Pięciogwiazdkowy kontrhotel dla Dot
1.
Hotel Paryż był tak piękny, że o mało nie padłem. Tyle luster, tyle mosiężnych balustrad, tyle mosiężnych klamek, tyle mosiężnych świeczników, i to tak wypolerowanych, że to wszystko podobne było do złotego pałacu. Wszędzie czerwone dywany i szklane drzwi, całkiem jak w zamku. Pan Brandejs przyjął mnie życzliwie i zaprowadził do mojego pokoiku. Był to taki tymczasowy pokoiczek na poddaszu, skąd roztaczał się tak piękny widok na P., że postanowiłem, właśnie ze względu na ten widok i pokój, zrobić wszystko, żeby tu zostać na zawsze.