Dodany: 06.12.2012 22:29|Autor: Pedro Salazar

Czy warto na cokolwiek czekać ?


Recenzja „Pustyni Tatarów” włoskiego pisarza, poety, malarza, dziennikarza i redaktora gazety „Corriere della Sera” Dina Buzzatiego. Na jej kanwie w 1976 roku powstał film w reżyserii Valeria Zurliniego, będący koprodukcją włosko-francusko-niemiecką.

Recenzja może sugerować czytelnikowi pewne sytuacje zaistniałe w powieści, ale nie zdradzam w niej ani zakończenia, ani szczegółów fabuły.


Książki współczesnych włoskich autorów rzadko goszczą w naszych księgarniach i domach, rzadko też są czytane. Włosi mają wprawdzie swoje literackie sławy, których dzieła wywarły kolosalny wpływ na rozwój Europy i świata. Tacy twórcy jak Dante Alighieri, Boccaccio czy Umberto Eco odcisnęli swoją twórczością trwałe piętno na ogólnoświatowej kulturze. To jednak wyjątki, kiedy bowiem udamy się do bibliotek, na małym odcinku półki przeznaczonym na literaturę włoskojęzyczną poza tymi klasykami znajdziemy niewiele, zwykle zresztą mało kto tam zagląda, najwyżej przelotnie zerknie przechodząc mimo w drodze do sekcji amerykańskiej, gdzie notabene znajdzie powieści Maria Puzo, który, choć był Amerykaninem z włoskimi korzeniami tworzącym w języku angielskim, często przychodzi nam na myśl, kiedy słyszymy hasło „literatura włoska”. Jeśli jednak chcemy przeczytać prawdziwą powieść rodem z Italii, zaś przejedli nam się klasycy – odwiedzając bibliotekę lub dobrą księgarnię czy to internetową, czy tradycyjną, warto zwrócić uwagę na dwie postacie: Dina Buzzatiego oraz Silvana Ceccheriniego.

Dino Buzzati pisał "Pustynię Tatarów" w początkowym okresie II wojny światowej, co nadaje niektórym jej fragmentom wydźwięk pacyfistyczny, choć nie dominuje on w tekście. Atmosfera powieści jest ciężka, przygnębiająca i tchnie pesymizmem, ale mimo to wciąga. Wraz z bohaterem stacjonującym w przygranicznym forcie w napięciu oczekujemy na nadejście Tatarów, których zamiary są ewidentnie wrogie. Tatarzy występują tu jako symbol czegoś egzotycznego i nieznanego. Z punktu widzenia bohaterów to wymysł żołnierskiej wyobraźni mający na celu urozmaicenie monotonii służby, w który z czasem wszyscy uwierzyli, choć nikt się do tego otwarcie nie przyznaje. Z punktu widzenia autora równie dobrze mogliby to być przedstawiciele mało znanego afrykańskiego plemienia, syberyjscy Buriaci lub jakikolwiek inny lud będący dla przeciętnego Włocha odpowiednikiem czegoś nieznanego, a przez to mogącego budzić lęk. Inaczej rzecz się ma z tytułową „pustynią”, mieszkańcy śródziemnomorskiej Europy tak zwykli nazywać jałowe, suche ugory.

Czy bohater wyruszy odkryć tajemnicę owej pustyni, jawiącej się jako miejsce zarazem piękne i tchnące nieokreśloną grozą? Oto główne pytanie, które sobie stawiamy. Niesamowita, pusta równina ciągnąca się niemal w nieskończoność przyciąga i hipnotyzuje nie mniej niż złowrodzy Tatarzy. Autor wystawia nas na ciężką próbę, ale zarazem trzyma w napięciu. Akcja toczy się wolno, jak życie w opisywanym garnizonie, jednak cały czas czujemy, że pod tą senną powierzchnią czai się jakaś groźba.

Subtelne pacyfistyczne przesłanie daje się odczuć w opisach przeżyć ludzi wtłoczonych w brutalne tryby ostrej, pomimo czasów pokoju, surowej, wojskowej dyscypliny, która w połączeniu z fanatyczną służbistością, zaciętą dumą i zdeformowanym pojęciem honoru tworzy przerażającą mieszaninę.
Jak przystało na wytrawnego pisarza, Buzzati pozostawia ocenę stanu rzeczy nam i oczywiście ani słowem nie krytykuje tych działań i sytuacji ani ich tragicznych rezultatów, ale mocne, wyraźnie nakreślone, naturalistyczne opisy nie pozostawiają nas obojętnymi.

Pytania stawiane przez autora przywodzą na myśl filozoficzny nurt zwany egzystencjalizmem. Jednak postacie z jego powieści nie są „skazane na wolność”, wręcz przeciwnie. Buzzati nie zostawia nam cienia nadziei na to, że ludzkie poczynania mają jakikolwiek sens, że możemy mieć wpływ na nasze życie. „Pustynia Tatarów” jest ciekawym studium „bezsensu ludzkich poczynań”, zdecydowanie bardziej strawną i zrozumiałą dla mniej wyrobionego czytelnika niż genialna, lecz bardzo złożona i skomplikowana antypowieść noblisty Gabriela Garcíi Márqeza „Sto lat samotności”, z którą poza próbą analizy sensu życia oraz zbliżonym klimatem wynikającym z umiejscowienia akcji w bliżej nieokreślonym miejscu i czasie nie ma oczywiście nic wspólnego. Nie można jej też zaliczyć do nurtu magicznego realizmu, co najwyżej sytuuje się na obrzeżach tego gatunku. Lecz, co najważniejsze, jest przede wszystkim ostrzeżeniem. Lekcję, jaką nam daje włoski pisarz, można streścić następująco: kiedy widzisz, iż sytuacja, w której się znalazłeś nie rokuje dobrze, uciekaj czym prędzej, bo przyzwyczajenie jest drugą naturą i z czasem nie dostrzeżesz już, że wszystko wokół ciebie gna w nicość.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 3104
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: