Dodany: 01.02.2013 22:38|Autor: asia_

Książki i okolice> Konkursy biblionetkowe

4 osoby polecają ten tekst.

Bohater czytający, czyli książki w literaturze - KONKURS nr 156


Przedstawiam Wam przygotowany przez benten KONKURS nr 156.




Bohater czytający, czyli książki w literaturze – konkurs nr 156



Najwyższy czas już chyba zapoznać się z naszymi literackimi współczytelnikami. Kto i co czytał? Komu co się podobało, a kto się czym posiłkował w swojej własnej twórczości?
Przedstawiam Wam 25 dusiołków, w których bohaterowie mają do czynienia z książkami.

Punktacja:
Po jednym punkcie za autora i tytuł, do uzyskania jest 50 punktów.
Laureatem konkursu zostaje osoba, która jako pierwsza nadeśle komplet prawidłowych odpowiedzi. Punktowane są trzy pierwsze miejsca.

Podpowiedzi:
Zachęcam do szaleństw mataczeniowych, z uwzględnieniem faktu, że Biblionetka jest forum pokojowym, proszę więc nie wjeżdżać z czołgami.
Przyznam, że poprawiłoby mi nastrój gdyby w mataczeniach były pomijane:
a. płeć autora (posługujemy się ogólnym termin „rodzic”)
b. narodowość rodzica
c. prywatne odczucia mataczących i odgadujących na temat danego dusiołka oraz jak dogłębna jest znajomość innych dzieł rodzica.
O znajomość fragmentów proszę pytać w mailach, chętnie podpowiem. Jeśli w mailach ode mnie pojawią się prywatne mataczenia można się nimi dzielić na forum (jeśli taka wola).

Kontakt:
– Odpowiedzi przesyłamy na adres: [...]. Proszę, aby w tytule maila podać swój nick.

Termin:
– Termin nadsyłania odpowiedzi upływa 12 lutego (WTOREK) o godzinie 23.59




1.


  Y. stała się ofiarą książek.
  Ale nie jedyną. Stary profesor martwych języków dostał udaru mózgu, trafiony w głowę pięcioma tomami „Encyclopaedia Britannica”, które spadły z półki w jego bibliotece. Mój przyjaciel Richard zleciał z drabiny i złamał nogę, kiedy sięgał po egzemplarz „Absalomie, Absalomie!” Williama Faulknera, fatalnie umieszczony na półce. Inny przyjaciel z Buenos Aires zachorował na gruźlicę w podziemiach archiwum publicznego. Znałem też chilijskiego psa zabitego przez niestrawność, do jakiej doprowadzili go „Bracia Karamazow”, gdy pewnego popołudnia zeżarł ich stronice w ataku furii.
  Kiedy babcia widziała, jak czytam w łóżku, za każdym razem powtarzała mi: „Zostaw to, książki są niebezpieczne”. Przez wiele lat uważałem ją za ignorantkę, ale czas dowiódł rozsądku mojej niemieckiej babki.



2.


  - Bardzo chętnie wybiorę dla ciebie książki – mówię
  Y biegnie do sypialni i wraca z listą.
  - Lepiej zaznaczę te, co chcę na początek. Już ze trzy miesiące jestem zapisana na Zabić drozda w bibliotece Carvera. Popatrzmy...
  Przyglądam się, jak zaznacza ptaszkami książki: Dusze Czarnego Ludu do Boisa, wiersze Emily Dickinson (obojętnie które), Przygody Hucka Finna.
  - Niektóre czytałam w szkole, ale nie szło skończyć. - Nada zaznacza, przerywa tylko po to, żeby się zastanowić, co jeszcze chce.
  - Chcesz książkę... Zygmunta Freuda?
  - Och, o wariactwach. - Kiwa głową. - Uwielbiam czytać jak działa ludzka głowa. Miała pani sen, że wpada pani do jeziora?



3.


  W zasięgu ręki mam moich książkowych wspólników: obydwa tomy pierwszego ilustrowanego słownika Akademii Królewskiej z 1903 roku, Thesaurus języka kastylijskiego alias hiszpańskiego don Sebastiana de Covarrubias, gramatykę don Andresa Bello, na wypadek gdyby zaistniała jakaś uzasadniona wątpliwość natury semantycznej; nowatorski Diccionario ideologico don Juana Caseresa, szczególnie ze względu na antonimy i synonimy; Vocabolario della Lingua Italiana Nicoli Zingarellego, by mieć styczność z językiem mojej matki, znanym mi od kołyski; wreszcie słownik łaciny, którą uważam za swój język rodzimy, a to dlatego, że ona to dała życie moim dwóm pierwszym językom.



4.


  - Jacques, wczoraj przeczytałem Zamek twojego Kafki. Ciekawe, bardzo ciekawe, ale o co mu chodzi? Ten utwór jest zbyt długi jak na senną wizję. Alegorie powinny być krótkie.
  Jacques Kohn szybko przełknął przeżuwany kęs.
  - Usiądź – powiedział. - Mistrz nie musi kierować się żadnymi zasadami
  Są pewne zasady, których nawet mistrz musi przestrzegać. Żadna powieść nie powinna być dłuższa niż Wojna i pokój. Nawet ona jest zbyt długa. Gdyby Biblia składała się z osiemnastu tomów, dawno byłaby już zapomniana.
  - Talmud liczy trzydzieści sześć tomów, a Żydzi go nie zapomnieli.



5.


  Szukałem u Dickensa, u Balzaka, u Dumasa ewentualnego wykorzystania tej sytuacji, zarówno niebezpiecznej, jak i uprzywilejowanej, nie znajdując żadnych przekonywających wskazówek. A taki, na przykład, Dickens wiedział, że jego czytelnicy w Stanach Zjednoczonych z niepokojem czekali w porcie na statek, mający im przywieść ostatnie rozdziały The Old Curiosity Shop, i że jeszcze zanim statek przycumował, już z mola wołali do przyjeżdżających: „Co z małą Nell? Czy aby żyje?”.
  Ciekawe, jak dziwacznie może się zmienić wspomnienie książki, jej zjawa całkiem już pobladła, jeśli autor będzie za zakrętem czekał na czytelnika z zapaloną świecą lub pojedynczymi kartkami w ręce. Czyż wtedy ich wzajemne stosunki nie zacieśnią się, czyż to nie zmniejszy przedziały między tekstem a czytelnikiem, tak jak dzisiejszy teatr walczy o zmniejszenie przedziału między sceną a widownią? Z takich to właśnie powodów wydało mi się, że jeśli czytelnik [książki] X powinien zająć określone miejsce w specyficznym procesie stawania się książki (…) to również celowe jest podanie mu później inter-, re-, trans- i pre- ferencji, które popychały mnie podczas pisania, a które w owym czasie dobrowolnie wyeliminowałem. Na przykład wersety z Holderina, czytane w okresie, gdy Juan wchodzi do restauracji, pewna lalka zaś wkraczała na smutną drogę upadku, króciutkie strofy Holderlina obłąkanego, które tłukły mi się po głowie bez przerwy.



6.


  Ponieważ wszakże X., chociaż tego po sobie nie pokazywał, doprowadzała nieraz do rozpaczy jego nieznajomość różnych form i nierozumienie wielu słów, postanowił uzupełnić zasób swej wiedzy.
  W tym celu wstąpił do jednej z księgarni na Świętokrzyskiej i nabył trzy dzieła: „Słowniczek wyrazów obcych”, „Encyklopedię Powszechną” oraz „Bon-ton”. Zwłaszcza ta ostatnia książka oddawać mu poczęła wielkie usługi. Zaraz pierwszego dnia znalazł w niej rozwiązanie tajemnicy, dlaczego Y. kazał mu wrzucić do skrzynki u premiera nie jeden, lecz dwa bilety wizytowe.
  Co do "Słowniczka", używał go systematycznie. Każde słowo, którego znaczenia nie znał, zapamiętywał, by później odszukać objaśnienie.
  Natomiast do encyklopedii zabrał się z całą systematycznością. Zaczął ją czytać od początku i do wyjazdu zdążył dojść do litery „f”. Nie bawiła go wprawdzie ta lektura, lecz widząc doraźne jej skutki w obcowaniu z ludźmi, postanowił wszystko przeczytać do końca.



7.


  - Tak, już skończyłem. Do domu chciałbym pożyczyć taką książkę, o której jest w "Mitologii"... zaraz, autor to Homer.
  - "Iliadę"?
  - Tak. "Iliadę". Czy to dobre?
  Pani bibliotekarka spojrzała na niego z rozczuleniem.
  - To jest tak dobre, X., że pokochasz to na całe życie.



8.


  Y. zaś powiedziała dobranoc z nachmurzoną miną, czuła bowiem niejasno, że nie po raz ostatni widzi tego człowieka, który tak prędko umiał zdobyć serca jej rodziców.
W istocie, powróciwszy pewnego popołudnia z panieńskiego zebrania, zastała pana X, który rozgościł się w pejzażowym pokoju, gdzie czytał konsulowej „Waverley” Waltera Scotta, a wymowa jego była wzorowa, nadmienił przy tym, że podróże, jakie odbywa w swych tak ożywionych interesach zawiodły go i do Anglii. Y. wzięła inną książkę i usiadła w pewnym oddaleniu; pan X zapytał miękkim głosem:
  - Zapewne nie podoba się pani to, co czytam?
  Odrzucając w tył głowę, odrzekła coś uszczypliwie sarkastycznego, coś w rodzaju:
  - Bynajmniej!



9.


  Bez fanfar i celebrowania, bez reklamy i nagród, za to spokojnie i systematycznie dokonuje się stopniowo rzecz dla naszej kultury merytorycznie naprawdę doniosła, a zarazem mająca w sobie coś wręcz symbolicznego. Oto dzięki konsekwentnemu wysiłkowi kilkunastu osób, a zwłaszcza Redakcji Biblioteki Klasyków Filozofii oraz grona ofiarnych tłumaczów, otrzymujemy mniej więcej co roku któreś z dzieł Arystotelesa w przekłądze polskim. Tak powstała w ramach Biblioteki Klasyków Filozofii odrębna, zwarta całość: Corpus Aristotelicum. Pod względem liczby opublikowanych pozycji znacznie przekroczono już przysłowiowy półmetek – tym bardziej, że niektóre z tomów zawierają po kilka traktatów. Pozostało do wydania jeszcze sporo. W chwili, gdy piszę te słowa, to jest w połowie roku 1983, nie ukazała się arcyważna Metafizyka, ale można już dziś rzecz z prawie całkowitą pewnością, że zbiór kompletny będziemy mieli stosunkowo niedługo.



10.


  A może wreszcie czułem się już zbyt dorosły i właśnie w tych latach zacząłem oddawać się lekturom ostrzejszym w smaku, jak „Hrabia Monte Christo” lub „Trzej muszkieterowie”. W każdym razie X. nie zwróciła mi dotąd niczego, co byłoby naprawdę i wyłącznie moje. Odkryłem ponownie tylko to, co przeczytałem tak samo jak wielu innych. Do tego sprowadzała się cała moja archeologia. Pomijając opowiadanie o nietłukącej się szklance i ładną historię dotyczącą dziadka (ale nie mnie), nie przeżyłem ponownie dzieciństwa własnego, tylko dzieciństwo całego pokolenia.



11.


  Kiedy spotkała X przed chatą, opowiedziała mu, co przeżyła.
  - Scrooge był skąpym kapitalistą z Opowieści wigilijnej CHARLESA DICKENSA. Dziewczynkę z zapałkami pamiętasz na pewno z baśni Andersena.
  - Czy to nie dziwne, że spotkałam ich w lesie?
  - Ależ skąd! To nie jest przecież zwyczajny las, a poza tym dzisiaj będziemy mówić o KAROLU MARKSIE. Akurat w odpowiednim momencie miałaś przykład ogromnych różnic klasowych w połowie ubiegłego wieku. Ale wejdźmy do środka. Mimo wszystko tam będziemy lepiej osłonięci przed wtrętami majora.
  Znów usiedli przy stole pod oknem wychodzącym na jezioro. W duszy Y nadal żywe było wrażenie, jakie wywarło na niej to małe oczko wodne po wypiciu niebieskiego napoju.
  Teraz obie buteleczki, i czerwona, i niebieska, stały na półce nad kominkiem. Na stole ktoś ustawił mały model greckiej świątyni.
  - Co to jest? - zapytała Y -
  - Wszystko w swoim czasie, moje dziecko.
  X zaczął opowiadać o Marksie.



12.


  Skromność przetargu zachęciła tłum drobnych handlarzy, którzy poufale przyłączyli się do nas. Nadeszli potem kotlarze; czekali na otwarcie sąsiedniej sali, a tymczasem niewybrednymi żarcikami zagłuszali głos woźnego.
  Wspaniała kronika Wojny żydowskiej obudziła żywszą uwagę. Długo się o nią spierano. „Pięć tysięcy franków, pięć tysięcy”, wołał woźny wśród milczenia przejętych podziwem kotlarzy.
  Siedem czy osiem śpiewników kościelnych przywiodło nas znów do niskich cen. Gruba przekupka w samej sukni i z gołą głową, zachęcona wielkością książki i niską ceną, przelicytowała jedną z nich za trzydzieści franków.
  Wreszcie ekspert Polizzi położył na stole nr 42: Złota legenda, manuskrypt francuski, unikat, dwie wspaniałe miniatury, cena trzy tysiące franków.



13.


  Zasadą, do której, niby do wspólnego mianownika, sprowadziły się czyny i myśli X, stała się ta: - dawajcie pieniądze i wynoście się...
   A jednak w chwili, gdy siedział po powrocie z imienin księdza proboszcza, zajęty bębnieniem palcami po stole, "metafizyka" opanowywała go z dawną siłą. Już podczas jakiejś szesnastej godziny wintowej X czuł się niedobrze. Wywołał to aptekarz znowu, który zaczął ni z tego, ni z owego studiować Historię powszechną Cezara Cantu (w przekładzie Leona Rogalskiego) i wyrobiwszy w sobie bardzo radykalny pogląd na działalność Aleksandra VI, w bezwyznaniowość jakoby popadł. X wiedział aż nadto dobrze, dlaczego farmaceuta dysputami destrukcyjnymi rozbestwia księdza proboszcza; przeczuwał, że są to preludia do zbliżenia się, zaprzyjaźnienia na mocy jedności poglądów...



14.


  - Naprawdę?
  - O ile umiem ocenić, ale nie jestem fachowcem od układów męsko-damskich...
  - X uniosła brwi.
  - Jestem szatan nie facet i mogę robić wszystko, na co mam ochotę, tyle że nie mam najbledszego pojęcia, co to ma być... - Zawiesił głos. - Nagle jedno nie prowadzi do drugiego – dodał i zadając kłam tej mądrości wlał sobie w gardło kolejnego drinka, po czym niezbyt elegancko zsunął się z krzesła.
  W czasie, gdy trzeźwiał, X kartkowała należący do wyposażenia statku egzemplarz Y. Zawierał kilka rad na wypadek stanu ciężkiego upojenia alkoholowego.
  - Bierz się do roboty i dużo szczęścia! - przeczytała.
  Był to równocześnie odnośnik do artykułu o wielkości wszechświata i informacja, jak sobie z nim radzić.



15.


  Siedziałyśmy, czytając głośno albo milcząc przez dłuższy czas; tylko pojawienie się doktora przerywało nasze czuwanie przy chorej. Uznał chyba moją obecność za całkiem naturalną i kierował do mnie ten sam smutny uśmiech, którym obdarzał pannę X., kiedy oględnie mówił o pogarszającym się stanie Y. Niekiedy zostawał z nami na jakąś godzinę, trwając w tym zawieszeniu, słuchając, jak czytam. Książki z którejkolwiek półki, otwarte na jakiejkolwiek stronie, które zaczynałam czytać i kończyłam w dowolnym miejscu, niekiedy w połowie zdania. „Wichrowe Wzgórza” przeszły w „Emmę”, która ustąpiła miejsca „Brylantom Eustache'ów”, te oddawały pole „Ciężkim czasom”, które z kolei zastąpiła „Kobieta w bieli”. Urywki. To nie miało znaczenia.



16.


  Uderzył mnie tytuł Les Fleurs du mal, tajemniczo odpowiadający memu ówczesnemu stanowi ducha. Przykuł mnie portret, ta twarz gładko wygolona (u nas wtedy wszyscy nosili sumiaste wąsy), z sardonicznym uśmiechem na cienkich wargach, niby jakiś zbuntowany ksiądz, w swoim surducie wpółduchownego kroju. Zacząłem czytać Przedmowę wierszem, zwróconą do czytelnika. Och, jakże inny ton od tego, czego nam wówczas kazano szukać w poezji.
  […]
  - wszystko, aby zdławić najstraszliwszego, krwiożerczego potwora – l'Ennui – Nudę!
  - Byłem oczarowany. Tak trzeba mówić od dziecka!



17.


  Mimo iż wcale się o to nie starał, X został w końcu dobrym uczniem i dopiero wtedy pojął ojcowski kult nauki. Zaczął czytać wszystko, co mu wpadło w ręce. Traktat o fechtunku i kodeks pojedynkowy mistrza Manuela Escalante wydał mu się dziełem wyrażającym idee wyraźnie bliskie indiańskiemu okahue, ty także była mowa o honorze, sprawiedliwości, szacunku, godności i odwadze. Czytając go, zrozumiał, że fechtunek to nie tylko biegłość we władaniu floretem, szpadą i szablą, ale także doskonalenie ducha, że lekcje szermierki z ojcem, naśladowanie ruchów pokazanych na ilustracjach to za mało.



18.


  Chateaubriand jest o wiele żywszy, niż pan sądzi, a Balzac jest i tak wielki pisarz – odparł pan X, jeszcze zbyt nasiąknięty gustem Y, aby móc cierpliwie znosić Z.- Balzac znał nawet te namiętności, które cały świat ignoruje, albo bada jedynie po to, aby je piętnować. Nie mówiąc o nieśmiertelnych Straconych złudzeniach; Sarrazine, Dziewczyna o złotych oczach, Namiętność w pustyni, nawet dość enigmatyczna Żółta kochanka starczą na poparcie tego, co mówię. Kiedym wspominał Y o tej „wynaturzonej” stronie Balzaca, powiadał: „Jest pan tego samego zdania co T.” Nie miałem zaszczytu znać pana T.



19.

  X: Niech pan pyta.
  Y: Jestem pewny, że pani nie urodziła się w gospodzie.
  X: To prawda.
  Y: Że osunęła się pani do niej z wyższego stanu przez nadzwyczajne okoliczności.
  X: Przyznaję
  Y: I gdybyśmy zawiesili na chwilę historię Z...
  X: To być nie może. Chętnie opowiadam przygody cudze, ale nie własne. Wiedz pan tylko, że byłam wychowana w Saint-Cyr, gdzie czytałam mało Ewangelii, a wiele romansów. Z instytutu królewskiego do tej gospody to droga dość daleka.
  Y: Wystarczy; uważaj pani, że nic nie powiedziałem.



20.


  - „Dracula”, „Gość Draculi”, „W poszukiwaniu Draculi”, „Złota gałąź”, „Historia naturalna wampirów”. Jak to, naturalna? „Węgierskie baśnie ludowe”, „Potwory z ciemności”, „Potwory w codziennym życiu”, „Peter Kurtin, potwór z Düsseldorfu”. A to... - Zdmuchnął z okładki grubą warstwę kurzu, odsłaniając rysunek przedstawiający koszmarną postać nachylającą się groźnie nad śpiącą pięknością. - „Wampir Varney albo krwawa uczta”. Dobry Boże, czy to lektury obowiązkowe dla wszystkich pacjentów po ataku serca?
   Matt uśmiechnął się.
  Stary, dobry Varney. Dawno temu, jeszcze na uniwersytecie, wziąłem go sobie jako lekturę dowolną z literatury romantycznej. Profesor, dla którego wszelka fantastyczność zaczynała się na „Beowulfie”, a kończyła na „The Screwtape Letters”, był nieco zszokowany. Dostałem tróję z plusem i pisemne polecenie podniesienia moich zainteresowań na nieco wyższy poziom.



21.


  Przyszedł dzień 10 listopada; pobyt w Donnafugacie dobiegał końca. Padał rzęsisty deszcz, wiał wilgotny północno-zachodni wiatr, wściekle bębniąc potokami wody w szyby; z dala dobiegał przeciągły huk grzmotów, niejedna z kropel deszczu przeciskała się przez komin na prymitywne paleniska sycylijskie, padając czarną plamką na rozżarzone szczapy oliwkowego drzewa. Czytano Angiolę Marię; do końca pozostało jeszcze zaledwie kilka stronic; opis przerażającej podróży młodej panienki po mroźnej, ośnieżonej Lombardii budził zimne dreszcze w sycylijskich sercach dziewcząt, chociaż siedziały w cieple miękkich foteli. Nagle dał się słyszeć tupot w sąsiednim pokoju i wszedł zdyszany lokaj Y:
  - Ekscelencje – zawołał na całe gardło, zapominając o swoich zazwyczaj nieposzlakowanych manierach – ekscelencje, przyjechał panicz X. Jest na podwórzu, kazał wyładować bagaż z powozu.



22.


  Zawstydzony moją pomyłką, wolnym krokiem wróciłem na taras. Wtedy znowu spojrzałem i znowu jak najwyraźniej poznałem moje kuzynki. Zdało mi się, że one także mnie poznały, gdyż wybuchnęły głośnym śmiechem i uciekły do namiotów.
  Byłem oburzony. - Przebóg! - rzekłem sam do siebie – możeż to być, aby dwa tak miłe i rozkoszne stworzenia były złośliwymi duchami, nawykłymi drwić ze śmiertelnych, przybierając kształty wszelkiego rodzaju, albo czarownicami, lub też, co byłoby najstraszliwsze, upiorami, którym niebo dozwoliło ożywić ohydne trupy […]? Wprawdzie mniemałem, że zdołam sobie te rzeczy zwykłym sposobem wytłumaczyć, ale teraz sam już nie wiedziałem, czemu mam wierzyć.
  Zagłębiony w podobnych rozmyślaniach, powróciłem do biblioteki, gdzie znalazłem na stole wielką księgę, pisaną gotyckimi literami, pod tytułem Ciekawe opowiadania Happeliusa. Ksiega była rozłożona i stronice jakby naumyślnie zagięta na początku rozdziału, w którym przeczytałem, co następuje...



23.


  Sporządził Pan długą listę pisarzy, na których talencie redaktorzy i wydawcy początkowo wcale się nie poznali, a potem żałowali i wstydzili się bardzo. Aluzję pojęliśmy w lot. Felietony przeczytaliśmy ze stosowną dla naszej omylności pokorą. Są nieaktualne, ale to nic. Zostaną na pewno zamieszczone w "Pismach zebranych", jeśli napisze Pan ponadto coś w rodzaju "Lalki" i "Faraona".



24.


  Od dziewcząt oczekiwano, że dojrzeją i zostaną żonami. Spodziewano się też, że będą umiały czytać i pisać, gdyż uważano to za spokojne domowe zajęcia, dla chłopców zbyt skomplikowane.[...]
  Każda rodzina we wsi raz w roku kupowała Almanach, który dawał pewnego rodzaju edukację. Almanach był duży i gruby, drukowany gdzieś daleko i zawierał liczne informacje o takich sprawach, jak fazy księżyca czy właściwy czas na sadzenie fasoli.



25.


  - Wcale nieźle jak na dziennikarza! Ale siedź cicho, idziemy wśród tłumu abonentów. Dziennikarstwo, widzisz, to religia nowożytnych społeczeństw. Jest w tym postęp.
  - Jaki?
  - Kapłani nie są obowiązani wierzyć i lud też nie...
  Rozmawiając jak ludzie, którzy od wielu lat znają dzieło De Viris illustribus, zaszli do pałącyku przy ulicy Joubert.
  X był to dziennikarz, który zawdzięczał więcej sławy swemu próżniactwu niż inni swoim tryumfom. Śmiały krytyk, pełen werwy i jadu, posiadał wszystkie zalety, na które pozwalały jego wady. Otwarty i wesoły, mówił w oczy tysiąc złośliwości przyjacielowi, którego poza oczy bronił odważnie i lojalnie. Drwił ze wszystkiego, nawet z własnej przyszłości. Wciąż w kłopotach pieniężnych, grzęznął jak wszyscy utalentowani ludzie w nieopisanym lenistwie, rzucając całą książkę w jednym słowie w nos ludziom, którzy nie umieli dać ani jednego słowa w swoich książkach. Szczodry w obietnice, których nie spełniał nigdy, uczynił sobie ze swej fortuny i sławy poduszkę do spania, narażając się na to, że może się obudzić na starość w szpitalu. Zresztą przyjaciel oddany w każdej potrzebie, fanfaron cynizmu i prosty, jak dziecko pracował jedynie z kaprysu lub z konieczności.


===========


Dodane 13 lutego 2013:
Tytuły utworów, z których pochodzą konkursowe fragmenty, znajdziesz tutaj:

Rozwiązanie konkursu
Wyświetleń: 9180
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 35
Użytkownik: asia_ 01.02.2013 22:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Czytanie o czytaniu, książki w książkach - benten przygotowała zestaw dusiołków, których bohaterowie z pewnością świetnie by się czuli w BiblioNETce.

Zapraszamy!
Użytkownik: modem2 01.02.2013 23:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytanie o czytaniu, ksią... | asia_
Cudny! Cudny! Cudny konkurs! W związku z tym odpowiadam na pytanie zawarte w konkursowym haśle pod logo Biblionetki [jak zwykle genialnym haśle; tak jak i za poprzednie: czapki z głów!]. Czytanie o czytaniu jest perwersyjną rekursją i rekursyjną perwersją, co potwierdziła Pani Szymborska, warta przypomnienia również z powodu przypadającej dzisiaj/wczoraj rocznicy Jej śmierci:

Wisława Szymborska
Głos w sprawie pornografii

Nie ma rozpusty gorszej niż myślenie.
Pleni się ta swawola jak wiatropylny chwast
na grządce wytyczonej pod stokrotki.

Dla takich, którzy myślą, święte nie jest nic.
Zuchwałe nazywanie rzeczy po imieniu,
rozwiązłe analizy, wszeteczne syntezy,
pogoń za nagim faktem dzika i hulaszcza,
lubieżne obmacywanie drażliwych tematów,
tarło poglądów – w to im właśnie graj.

W dzień jasny albo pod osłoną nocy
łączą się w pary, trójkąty i koła.
Dowolna jest tu płeć i wiek partnerów.
Oczy im błyszczą, policzki pałają.
Przyjaciel wykoleja przyjaciela.
Wyrodne córki deprawują ojca.
Brat młodszą siostrę stręczy do nierządu.

Inne im w smak owoce
z zakazanego drzewa wiadomości
niż różowe pośladki z pism ilustrowanych,
cała ta prostoduszna w gruncie pornografia.

Książki, które ich bawią, nie mają obrazków.
Jedyna rozmaitość to specjalne zdania
paznokciem zakreślone albo kredką.

Zgroza, w jakich pozycjach,
z jak wyuzdaną prostotą
umysłowi udaje się zapłodnić umysł!
Nie zna takich pozycji nawet Kamasutra.

W czasie tych schadzek parzy się ledwie herbata.
Ludzie siedzą na krzesłach, poruszają ustami.
Nogę na nogę każdy sam sobie zakłada.
Jedna stopa w ten sposób dotyka podłogi,
druga swobodnie kiwa się w powietrzu.

Czasem tylko ktoś wstanie,
zbliży się do okna
i przez szparę w firankach
podgląda ulicę.

Użytkownik: Czajka 02.02.2013 08:15 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
A ja właśnie czytam Chateaubrianda (faktycznie żywy) i mam w planie historię naturalną wampirów (to znaczy wilkołaków) i koniecznie muszę wiedzieć co to jest 18 i 20. :)
Użytkownik: Cirilla 02.02.2013 12:48 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
To ja może o innym ujęciu perwersji czytelniczej:

Marian Załucki
O kramach z książkami i kramie z tymi kramami

Posyła mnie żona
Do miasta
Kup (mówi) bakalii
Do ciasta,
Bo zaprosiłam dziś gości.

-Skocz (mówi) na jednej nodze!
Skoczyłem, kram był po drodze.
Stanąłem. Inni też stali.
Zerknąłem.
Widzę tam Prusa.
Nie kupić?
Nie mogę! Pokusa.
Kupiłem zamiast bakalii.

Wróciłem.
Żona w głos biada,
Że to się do ciasta nie nada!
Że z takim jak ja nie wytrzyma…
I sama pobiegła do miasta
Po owe bakalie do ciasta.
Wróciła… Z wierszami Tuwima!

Posłała córeczkę do miasta.
-Andrutów (mówi) kup paczkę!
Kupiła Kaczkę dziwaczkę!

Pobiegła teściowa do miasta.
Po zwykła musztardę.
Do mięsa. Kupiła do mięsa… Dickensa!

Pobiegł synalek do miasta.
Po boczek. Możliwie najtłustszy!
Przyniósł… W pustyni i w puszczy!

A goście? .. Dziękuję. Nie szkodzi.
Prosimy- kto chce, niech przychodzi!
Miło nam będzie powitać…
Do mnie! Do żony! Do mamy!
Czym chata bogata- to damy…
Poczytać.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 03.02.2013 12:22 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Ha, jak widać, ilość książek, w których mowa o książkach, jest nieograniczona! Przeczytawszy tytuł konkursu, sądziłam w swej pysze, że przynajmniej połowę od razu namierzę, a tu niespodzianka... na pierwszy rzut oka mam zaledwie podejrzenia co do kilkorga rodziców, bez identyfikacji dusiołka!
Użytkownik: benten 03.02.2013 12:44 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha, jak widać, ilość ksią... | dot59Opiekun BiblioNETki
To było straszzzne. Nawet sobie nie wyobrażasz, ile czasu mi zajęło wybranie tych konkretnych dusiołków z pierwotnej liczby.
Użytkownik: benten 04.02.2013 11:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Pierwszy weekend konkursowy już za nami. Uczestnicy rozgryźli już część dusiołków, z czego największą popularnością cieszą się dusiołki nr 1 i 7.
Pojawili się też pierwsi faworyci, chociaż głównie pod wezwaniem wujka google.
Teraz cały tydzień zmagań przed nami, zapraszam do odgadywania i komentowania. Na maile będę odpowiadać co wieczór i każdego ranka (proszę pamiętać, że rano to pojęcie względne). W ciągu dnia jest to też możliwe, ale proszę o cierpliwość.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 06.02.2013 18:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Jejku, co się dzieje!? Konkurs, można by rzec, zawierający samą esencję Biblionetkowości, a tu nikt nie pyta, nikt nie mataczy...
No to ja znowu zacznę: czy jakiś dobry człowiek mógłby mi przybliżyć dusiołka 24? W zamian mogę się podzielić średnio co drugim z pozostałych :-).
Użytkownik: Florice 07.02.2013 21:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Ja jestem pewna, że kiedyś fragment 24 już czytałam, ale nie mogę sobie za nic przypomnieć gdzie :) Prosiłabym też Was o małe mataczonka do 10, 12, 15, 21 i 22 :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 07.02.2013 22:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Ja jestem pewna, że kiedy... | Florice
Z tych mam tylko 15 i 21.
W 15 książki są poniekąd esencją fabuły (a jak pięknie są wymalowane na okładce!), bo dwie najważniejsze postacie to córka antykwariusza i pisarka, która snuje liczne opowieści. A z nich wyłania się mroczna historia w klimacie typu "Wichrowych wzgórz".
W 21 miejsce akcji podane jest na tacy, podobnie jak i środowisko, w którym rzecz się dzieje (no bo do kogo się mówi "ekscelencjo"?). Przybywający panicz to ukochany siostrzeniec. Istnieją dwie polskie wersje tej powieści, obie mają w tytułach istotę, która (niemetaforycznie) w miejscu akcji nie występuje.
Użytkownik: lady P. 08.02.2013 10:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Nr 1 brzmi znajomo, czytałam na pewno i to niedawno, ale nie mam pojęcia co to. Co za skleroza!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 08.02.2013 11:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nr 1 brzmi znajomo, czyta... | lady P.
A, to jest taka nieco przewrotna opowieść o tym, że książki są co prawda niezbędne do życia, ale można od nich stracić życie (jeśli się czyta poezje przechodząc przez ulicę) albo dostać kota (metaforycznego).
Użytkownik: lady P. 11.02.2013 10:39 napisał(a):
Odpowiedź na: A, to jest taka nieco prz... | dot59Opiekun BiblioNETki
Dzięki. :) Mam jakieś zaćmienie umysłowe, ale może mi przejdzie. ;))
Użytkownik: benten 08.02.2013 23:27 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Przed nami cały weekend konkursowy, zapraszam do rozgryzienia dusiołków.
Na razie w konkursie wzięło udział 6 osób. Największą popularnością cieszą się fragmentu 1 i 11. 5 fragmentów nie zostało jeszcze rozpoznanych. Wszystkie z tej piątki można znaleźć w moich ocenach.
Użytkownik: tweety008 09.02.2013 13:32 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Czy ktoś mógłby przybliżyć 10?
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 09.02.2013 23:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Czy ktoś mógłby przybliży... | tweety008
Ha! właśnie otrzymałam potwierdzenie, więc już mogę :-).
Jak napisał pewien znany poeta - "książka w życiu pomaga" i 10 stanowi konkretny przykład, że to prawda (choć wątpię, by rodzic ów wiersz czytał - w jego kraju tłumaczono raczej bardziej znane utwory tego autora, a on sam, mimo że zna wiele języków, chyba aż tak dobrze się polskim nie posługuje). Ale nie może to być dowolna książka, lecz starannie dobrana, na przykład lektura z dzieciństwa (nawet komiks), wraz z innymi okazami słowa pisanego. Wtedy może pomóc nawet w odnalezieniu siebie.
Użytkownik: anek7 10.02.2013 11:42 napisał(a):
Odpowiedź na: Ha! właśnie otrzymałam po... | dot59Opiekun BiblioNETki
A ja mam prośbę o jakąkolwiek podpowiedź odnośnie 7 - mam jakąś zaćmę czy co? Ponoć wszyscy to czytali, tyle, że nie wszyscy są w stanie zidentyfikować:(
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2013 12:08 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam prośbę o jakąkol... | anek7
Zdanie bibliotekarki okazało się prorocze - X. pokochał ten język i tę rzeczywistość na całe życie, nie dość tego, wsiąkł w nią zawodowo i trochę zaraził nią (już nie zawodowo) rodzinę. Scena z jego dzieciństwa jest swego rodzaju wyjątkiem - w całym licznym rodzeństwie dusiołka i w części samego dusiołka jest on już człowiekiem w wieku średnim i powyżej.
Użytkownik: benten 10.02.2013 12:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdanie bibliotekarki okaz... | dot59Opiekun BiblioNETki
<podstępna benten chichocze maniakalnie i gratuluje sobie w duchu swojej podstępnej zmyłki>, bo Dot ma rację.
Użytkownik: anek7 10.02.2013 14:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Zdanie bibliotekarki okaz... | dot59Opiekun BiblioNETki
O dzięki Ci:)
Faktycznie głąb ze mnie:(
Użytkownik: joanna.syrenka 10.02.2013 20:04 napisał(a):
Odpowiedź na: O dzięki Ci:) Faktycznie... | anek7
Niekoniecznie, tez dłuuuugo myślałam, rodzica byłam pewna, ale dziecko mi się poplątało.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2013 12:10 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja mam prośbę o jakąkol... | anek7
A ja bym była wdzięczna za informacje na temat 2, 20 względnie 22.
Użytkownik: tweety008 10.02.2013 13:40 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja bym była wdzięczna z... | dot59Opiekun BiblioNETki
2. Niedawno zekranizowana. Książka cieszy się sporą popularnością wśród kobiet. Tytuł wskazuje na pewne miejsce "w szeregu". Na zasadzie luźnych skojarzeń (i w dużym uproszczeniu) treść można powiązać z kolorowym tytułem jednej z powieści J. Oates. :)
20. Miejsce sławne tak jak Roswell. Tylko straszniejsze i w starszej wersji.
Użytkownik: benten 09.02.2013 21:12 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Mały weekendowy update:
Z odpowiedziami zgłosiło się do mnie jak dotąd 8 uczestników.
Najbardziej popularnym fragmentem jest 6, zaraz po nim 11 i 1, a na trzecim miejscu 8,13,16 i 20.
Dwa fragmenty pozostają jeszcze moją słodką tajemnicą: jest to 5 i 9.
Ciekawa rzecz z 14. Dwie osoby zidentyfikowały rodzica, ale nie ma jeszcze tytułu.
Przypominam, że konkurs trwa do wtorku wieczorem, jest więc jeszcze mnóstwo czasu, żeby przyjrzeć się dusiołkom.
Użytkownik: benten 10.02.2013 10:17 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Wszystkie fragmenty zostały już prawidłowo zidentyfikowane.
Użytkownik: Pani_Wu 10.02.2013 15:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Poproszę o mataczonko na temat 14. Odwdzięczę się według życzenia :)
Użytkownik: joanna.syrenka 10.02.2013 20:51 napisał(a):
Odpowiedź na: Poproszę o mataczonko na ... | Pani_Wu
14 też nie mam, a oddam królestwo za 23!!!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2013 21:16 napisał(a):
Odpowiedź na: 14 też nie mam, a oddam k... | joanna.syrenka
Hihihi... a przecież nie za to rodzic/rodzicielka zebrał/a laury, to była działalność zgoła uboczna, uprawiana na raty na łamach i dopiero potem posklejana w tomik, w dodatku absolutnie nie w tym gatunku, który uprawiał/-a z takim powodzeniem przez ponad 60 lat! No, ale przynajmniej za to dzieło nikt nie zechciałby go/jej wysłać żywcem do piekła, tak jak za kilka miernych literacko i jeszcze gorszych intencyjnie okazów twórczości właściwej, popełnionych u zarania twórczości... Chociaż kto wie, może zrobiliby tak ci, którzy dzięki niemu/niej kimś nie zostali?
Użytkownik: joanna.syrenka 11.02.2013 00:30 napisał(a):
Odpowiedź na: Hihihi... a przecież nie ... | dot59Opiekun BiblioNETki
Rodzica już mam! :)
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.02.2013 07:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Rodzica już mam! :) | joanna.syrenka
A dusiołka bardzo, bardzo łatwo wytropić - po pierwsze po formie, po drugie, w każdym innym rodzic wypowiada się od siebie, a nie odpowiada!
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 10.02.2013 21:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Poproszę o mataczonko na ... | Pani_Wu
Zamiłowanie do alkoholu kojarzy się jakoś bardziej z personelem statków innych niż ten, bowiem chyba łatwiej "pod wpływem" pływać po żywiole ciekłym niż gazowym :-). Jednak, jak widać, i tam można czegoś nadużyć - może właśnie wskutek tego odpowiedź na pytanie o pojęcia zawarte w tytule dusiołka brzmi "42". A cała rodzinka dusiołkowa jest równie odjechana... nie, może odleciana?
Użytkownik: KrzysiekJoy 11.02.2013 12:02 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Nie mogę rozgryźć 9. Szepnijcie troszkę o tym dusiołku.
Użytkownik: dot59Opiekun BiblioNETki 11.02.2013 12:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie mogę rozgryźć 9. Szep... | KrzysiekJoy
Niełatwy jest do rozgryzienia, w rzeczy samej! Ale dwie rzeczy masz w tekście: narodowość rodzica i zakres jego działalności (z perspektywy człowieka z przełomu XX i XXI stulecia - a ta perspektywa jest tu wyjątkowo ważna - Arystoteles może stanowić obiekt zainteresowań nie tylko filozofii). Gdy namierzysz w wiadomym podzbiorze kilku rodziców spełniających te kryteria, wybierz tego, który ma wykształcenie najbardziej pokrywające się z tematyką i najliczniejsze potomstwo, a z potomstwa dusiołek najbardziej kierunkowy i niecykliczny.
Użytkownik: KrzysiekJoy 11.02.2013 16:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Niełatwy jest do rozgryzi... | dot59Opiekun BiblioNETki
Mam! Dzięki.:)
Użytkownik: benten 12.02.2013 00:08 napisał(a):
Odpowiedź na: Przedstawiam Wam przygoto... | asia_
Zaczęła się ostatnia doba konkursu. Można jeszcze spokojnie, przez najbliższe 24h podsyłać odpowiedzi.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: