Dodany: 07.02.2013 09:23|Autor: awiola

Czytatnik: Subiektywnie o książkach

4 osoby polecają ten tekst.

Gwiazd naszych wina


„Na tym świecie jest tylko jedna rzecz okropniejsza niż umieranie na raka w wieku szesnastu lat, a jest nią posiadanie dziecka, które na tego raka umiera.”



Pamiętacie ostatni film Zanussiego pt. "Życie jako śmiertelna choroba przenoszona drogą płciową"? Film ten ukazał problematykę śmierci w sposób bezsprzecznie nie moralizatorski. Tytuł natomiast utkwił w pamięci mas, wszedł nawet do mowy potocznej i jest często używany będąc swoistą, szyderczą polemiką ze śmiercią. Będąc zdrowym bowiem nie zdajemy sobie sprawy jak cenny jest każdy dzień bez świadomości rychłej śmierci. Powieść, którą dzisiaj chciałabym wam zaprezentować odsłania wstrętną twarz kostuchy, która przyjdzie kiedyś po każdego z nas. Dzieło Johna Greena doskonale koreluje z powiedzeniem, że życie jest śmiertelną chorobą przenoszoną drogą płciową.

John Green to kultowy już amerykański pisarz, który jest twórcą bestsellerów dla młodzieży. Jego książki otrzymały wiele nagród literackich m. in. Printz Medal czy Edgar Award. Książka "Gwiazd naszych wina" w roku 2012 uzyskała status najważniejszej książki młodzieżowej roku wg "New York Timesa". Pisarz mieszka obecnie z żoną i synem w Indianapolis.

Co może robić piękna, szesnastoletnia dziewczyna? Odpowiecie: korzystać z uroków młodości, umawiać się z chłopakami, imprezować. Hazel niestety nie ma tego szczęścia, gdyż choruje na raka tarczycy z przerzutami do płuc. Jej stałym, dwudziestoczterogodzinnym towarzyszem jest aparat tlenowy, dzięki któremu może oddychać. Hazel świadoma swojej inności, zamyka się w czterech ścianach czytając po raz setny ukochaną powieść "An Imperial Affliction", której bohaterka jest bardzo podobna do Hazel, również choruje na raka. Książka ta niestety urywa się w połowie, a wysyłanie do jej autora listów z prośbą o opowiedzenie zakończenia, jest bezskuteczne. W życiu Hazel wszystko się zmienia, gdy na spotkaniu grupy wsparcia poznaje przystojnego Augustusa, którego choroba pozbawiła jednej nogi. Mimo trudnej sytuacji obydwojga pojawia się miłość, przyjaźń, poświęcenie oraz świadomość nieuniknionego losu, będącego udziałem zakochanych.

"Gwiazd naszych wina" nie jest książką bazującą wyłącznie na uczuciach czytelnika. Nie znajdziecie w niej sentymentalnych głupot, których celem jest wzruszenie odbiorcy. Mimo tematu śmierci młodych ludzi, którzy dopiero wchodzą w życie, autor bardzo konstruktywnie i ze stu procentową realnością ukazuje niedoskonałości ludzi chorych i osób, które się nimi opiekują. Największym atutem powieści są bezsprzecznie bohaterowie. Hazel, Augustus czy niewidomy Izaak, przyjaciel ich obojga to postacie tak realne, jak realne jest to, że piszę ten tekst. Autor świadomie wykreował ich w taki sposób, aby każdy miał coś do przekazania czytelnikowi. Bohaterowie mają wady i zalety, daleko im do doskonałości i to właśnie czyni ich bardzo "życiowymi" postaciami, nie tylko tymi literackimi.

Dobrym zabiegiem użytym przez Johna Greena jest pierwszoosobowa narracja Hazel. Na ogół ludzie cierpiący na nieuleczalną chorobę wzbudzają we mnie litość. W tym przypadku tak nie było, bohaterka ma świadomość nieuchronności swojego losu, dlatego też nieplanowana miłość jest dla niej wielkim skarbem. W książce można znaleźć sporą dozę dość makabrycznych dowcipów nawiązujących do istoty umierania. W ten sposób bohaterowie choć na chwilę pragną odsunąć od siebie widmo śmierci. Precyzyjnie skonstruowana fabuła i wątek pisarza Peter Van Houtena oraz jego niedokończonej książki to również niezaprzeczalne atuty powieści. Po jej przeczytaniu zrozumiecie również wymowę dość dziwnego tytułu.

Książka "Gwiazd naszych wina" nie odpowie wam na pytania czym jest śmierć, czy warto walczyć i czy życie ma jakikolwiek sens. Nie odpowie, gdyż w przypadku każdego z nas odpowiedź będzie inna, tak jak w przypadku bohaterów książki Johna Greena. Brak trywialności i moralizatorstwa, co jest bardzo rzadkie w przypadku książek nawiązujących do istoty umierania, wzbudzi w was sprzeczne i niespodziewane odczucia. Nie dziwię się, że książka stała się bestsellerem, jest po prostu niezaprzeczalnie oryginalna. Polecam.


Gwiazd naszych wina (Green John)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 6188
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 19
Użytkownik: Dianka 25.09.2013 13:26 napisał(a):
Odpowiedź na: „Na tym świecie jest tylk... | awiola
A ja z kolei rozczarowałam się. Ale czytając Twoją recenzję dochodzę do wniosku, że być może to ja reaguję na tą książkę w niekoniecznie właściwy sposób :) W każdym razie - wypożyczyłam książkę, bo znam Johna Greena z jego działalności Youtubowej. Chciałam przekonać się, jak pisze. I niestety, po "Gwiazd naszych wina" się nie przekonam, bo odłożyłam ją po 23 stronach. Nawet nie chodzi o sposób pisania, bo z 23 stron wyłania się całkiem porządny styl ;-) Chodzi mi o fabułę. Wiem, że w dzisiejszych czasach trudno jest wymyślić coś absolutnie nowego, ale obwoływanie książki "najlepszą książką 2012 roku" tylko dlatego, że bohaterka ma naście lat i umiera na raka jest moim zdaniem przesada. Mam wrażenie, że na to miał też wpływ to, że autor jest znany w innych kręgach. Takich historii jest mnóstwo (zaczynając od "Szkoły uczuć" a kończąc na ostatnim "Now Is Good", a pomiędzy nimi milion wynalazków jak "Jack i Jill") Wiem, wiem - to filmy, ale wrzuciłam je już do jednego worka, bo cały czas chodzi mi o historię. Po prostu nie rozumiem, dlaczego żeby być "absolutnie genialną" książka musi mieć umierającego dziecięcego bohatera. Zastanawiam się, czy byłaby "absolutnie genialna" gdyby John Green napisał o zwykłej nastolatce przeżywającej bunt, albo jeszcze inaczej - gdyby "Gwiazd naszych wina" trafiła do agenta podpisana innych nazwiskiem. Napiszcie proszę, jak inne książki Johna?
Użytkownik: misiak297 25.09.2013 13:31 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja z kolei rozczarowała... | Dianka
I wystawiłaś ocenę książce, choć przeczytałaś wyłącznie 23 strony?
Użytkownik: magawa 25.09.2013 14:23 napisał(a):
Odpowiedź na: I wystawiłaś ocenę książc... | misiak297
Nie wiem, dlaczego niektórzy czepiają się do ocen wystawionych książce przez danego użytkownika/użytkowniczkę? To już nie pierwszy raz, gdy czytam, że ktoś wystawił, a nie przeczytał; ktoś wystawił za wysoką, a to przecież literatura "niskich lotów", itd., itp. Tak, jakby dana ocena użytkownika/użytkowniczki burzyła jakąś bliżej nieokreśloną odgórną świętość.
Jak dla mnie wystawianie takiej, a nie innej oceny jest sprawą indywidualną, subiektywną. To prywatny odbiór danej książki. Każdy pewnie ma jakąś hierarchię tych ocen (załóżmy, że jest miłośnikiem romansów, więc stawia wysoką notę książce, która w jego mniemaniu plasuje się na czołowe miejsce pośród podobnego typu utworów...).
Co do nieprzeczytania do końca i wystawienia noty - ja tego nie robię, bo jakoś kłóci się to z moją wewnętrzną ideą (nie oceniaj, gdy nie przeczytasz), ale inni pewnie tak robią. Pytanie tylko, co z tego? Tak bardzo potrzebujemy tych kilku gwiazdek więcej lub mniej, by wiedzieć, czy książka jest dobra, czy zła? Osobiście w ogóle na to nie zwracam uwagi, gdyż wiem, że ocenianie jest sprawą subiektywną (to, co podoba się innym niekoniecznie podoba się mnie i odwrotnie). To trochę tak, jakbyśmy chcieli osiągnąć jakiś ideał ocen, swoiste uniwersum.. A przecież tak się nie da...Z czytaniem jest trochę tak, jak z poznawaniem drugiego człowieka... Trzeba samemu się z tym zmierzyć...
Użytkownik: magawa 25.09.2013 14:37 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, dlaczego niektó... | magawa
PS W pierwszym zdaniu "do" jest niepotrzebne:)
Użytkownik: Szeba 25.09.2013 15:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, dlaczego niektó... | magawa
To chyba nie jest czepianie się, po prostu jeśli są jakieś ustalone _zasady_, np. na Biblionetce, to może raczej nie łammy ich, wchodząc tu? A przynajmniej nie obnośmy się z tym...
Użytkownik: magawa 25.09.2013 15:31 napisał(a):
Odpowiedź na: To chyba nie jest czepian... | Szeba
No cóż... Jakoś w regulaminie nie mogę znaleźć informacji, która dotyczyłaby stricte danego zagadnienia, tj. ocen książek, których się nie czytało. No, ale... Będę Ci wdzięczna za pomoc w znalezieniu:) Zasady tworzą ludzie... A co do "obnoszenia się" - święta racja.
Użytkownik: Szeba 25.09.2013 17:00 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż... Jakoś w regulam... | magawa
Regulamin czytałam dawno ;) ale niekoniecznie, czy nie tylko regulamin miałam na myśli, prędzej jakieś zasady niepisane, umowę społeczną, czy wzgląd na innych użytkowników oraz parę innych dużych słów. Temat wraca jak bumerang, a to znaczy, że chyba frapuje?

I ja sama coś tam oceniłam a czego nie dokończyłam, zresztą z różnych względów. Jest tego bardzo niewiele, no i nie odkrywam tych ocen, a więc nie wliczają się do średniej. Unikam jednak takiego oceniania, bo to się po prostu mija z celem biblionetkowym. Czasem zostawiam takie książki w schowku z odpowiednią adnotacją, ale to jeszcze mniej wolę, takie zaśmiecanie sobie półek ;) (tu zależy z jakiego powodu książki nie dokończyłam i czy zamierzam do niej jeszcze kiedyś wrócić)

Mimo wszystko dobrze, że osoba, która tu oceniła niedokończoną "Gwiazd..." zrobiła przypis do swojej oceny, teraz jest jasność. No i można pogadać ;)
A jeszcze mi przypomniała, że miałam napisać o tym autorze w wątku dotyczącym lektur szkolnych, no i zapomniałam!
Użytkownik: gosiaw 25.09.2013 22:29 napisał(a):
Odpowiedź na: No cóż... Jakoś w regulam... | magawa
Regulamin BiblioNETki nic nie mówi o tym ile książek oceniać, jak, ani kiedy. W oceny wnikamy na pewno jeśli zachodzi podejrzenie, że są wyprodukowane przez klony i służą reklamie, względnie antyreklamie, jakiegoś dzieła. No i Dział Recenzji nie akceptuje recenzji książek nieprzeczytanych albo nie do końca przeczytanych (można się za to poznęcać nad takimi książkami w czytatniku czy na forum). I to chyba wszystko.
Użytkownik: misiak297 25.09.2013 15:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie wiem, dlaczego niektó... | magawa
Ależ mnie nie chodzi o niską/wysoką ocenę (niezależnie czy ktoś czyta harlequin czy Prousta). Jeśli z tym dyskutuję, to bez zarzutów, a jedynie z ciekawością, dlaczego taka ocena a nie inna.

Rzecz w ocenianiu książek, których się nie przeczytało. Pomijając już to, czy taka praktyka jest zasadna (ocenia się zazwyczaj po zapoznaniu z całością - i to nie tylko w kwestii książek czy filmów, ale np. - trochę z innej beczki - egzaminów - tu ja i Ty jesteśmy zgodni), to wprowadza w błąd. Dajmy na to chcę zobaczyć, czy książka "Gwiazd naszych wina" jest warta przeczytania. Patrzę na oceny - i widzę, że x osób oceniło na 6, y na 5 itp. I mam pewną dozę zaufania, że te oceny zostały wystawione po zapoznaniu się z książką, a nie jej przekartkowaniu czy przeczytaniu fragmentów. Ocena Dianki wprowadza w błąd. I rzeczywiście gdzieś w regulaminie jest o ocenianiu przeczytanych książek, teraz nie pomnę gdzie.
Użytkownik: pawelw 25.09.2013 16:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ mnie nie chodzi o ni... | misiak297
Pozwolę się nie zgodzić.

Osobiście zdarzyło mi się oceniać książki nieprzeczytane w całości. Najczęściej jest to bardzo niska ocena. Jeśli książka składa się z wielu rozdziałów/opowiadań/esejów i przeczytanie kilku powoduje u mnie odruch wymiotny, narusza poczucie zdrowego rozsądku lub treść jest absolutnie niezgodna z tym co oczekuję od książki, to jedynkę stawiam z hukiem. Nie będę się katował czytaniem do końca tylko po to żeby się utwierdzić w przekonaniu i wystawić ocenę.

Moje oceny należy traktować jako moją subiektywną opinię o książce. Oceny wystawiam według mojej subiektywnej definicji "zapoznania się z książką" i nie odpowiadam, za inny ich odbiór.

Kiedyś padłem na książce znanego klasyka. Nudziła mnie bardzo i gdzieś w połowie straciłem motywację do dalszego czytania. Przez długi czas nie wystawiałem oceny, trochę właśnie z przekonania, że może trzeba by oceniać całość, a trochę w nadziei, że jeszcze do książki wrócę. Nie wróciłem, stwierdziłem, że szkoda czasu. Ocenę wystawiłem. Moim zdaniem książka jest słaba i chcę, żeby polecanki wzięły to pod uwagę.
Użytkownik: misiabela 25.09.2013 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ mnie nie chodzi o ni... | misiak297
Misiaku, czy oceny innych są dla Ciebie aż tak miarodajne, żeby na ich podstawie stwierdzić, czy książka jest warta przeczytania? Ja nigdy nie sugeruję się ocenami innych, choć oczywiście, po lekturze książki porównuję swoje odczucia z odczuciami innych. I nawet w przypadku tych osób, z którymi jest mi czytelniczo najbardziej "po drodze, zdarzyły mi się diametralnie różne oceny.
Poza tym, całkowicie zgadzam się z Pawłem.
Użytkownik: Szeba 25.09.2013 17:14 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, czy oceny innych... | misiabela
Ależ wiele osób kieruje się wystawionymi ocenami. I czasem tylko tym. Nie dalej jak parę dni temu pewnabiblionetkowiczka w wątku "zabawa w numerki" powiedziała, że można się w to bawić, ale chyba nie z książkami, które mają średnią ocen poniżej czterech, albo coś w tym rodzaju.
I ktoś, kto wchodzi tu z sieci, dowiedzieć się czegoś "na szybko", taki ktoś na pewno patrzy na oceny i tyle. Ja tak zaczęłam przygodę z Biblionetką, a kto nie?

Zawsze jest też dla mnie, hm, podejrzane, kiedy widzę skrajnie różne oceny jednej książki, ale to już trochę inny temat.
Użytkownik: misiabela 25.09.2013 17:21 napisał(a):
Odpowiedź na: Ależ wiele osób kieruje s... | Szeba
Jasne, na oceny patrzy każdy, ale chyba nie aż tak, żeby to było kryterium "przydatności" książki do czytania :-) Dla mnie też oceny są ważne, ale raczej po przeczytaniu książki. Chyba nie zdarzyło mi się nie przeczytać albo przeczytać książkę ze względu na oceny w Bnetce.
Użytkownik: misiak297 25.09.2013 17:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Misiaku, czy oceny innych... | misiabela
Może nie są miarodajne do końca, ale mają znaczenie przed rozpoczęciem lektury. A po lekturze ustosunkowuję się do tych ocen:)

Być może wynika to z moich przekonań. Ja po prostu zakładam, że żeby coś ocenić, trzeba to przeczytać. Zdarzyło mi się - tak jak Pawłowi - nie kończyć książek. Pamiętam na przykład, że po gniotowatym pierwszym tomie "Scarlett" (kontynuacji "Przeminęło z wiatrem") ani mi się śniło sięgnąć po drugi - ale też książkę pozostawiłem bez oceny. Bo przecież nie mogę wiedzieć, czy akurat drugi tom nie powaliłby mnie na kolana, prawda? Można powiedzieć: skoro pierwsza część książki była do bani, to druga też taka będzie - no ale pewności nie mamy. Ja po prostu zakładam, że wszystkie wystawione oceny są owocem przeczytanej, a nie przerwanej lektury. W samym przerywaniu nie widzę nic złego - po co się męczyć? Jednak ocenianie nieprzeczytanych książek jakoś mi się wewnętrznie kłóci.
Użytkownik: misiabela 25.09.2013 18:56 napisał(a):
Odpowiedź na: Może nie są miarodajne do... | misiak297
W sumie - mi też się kłóci, a jednak mam na sumieniu parę takich "występków" :-) Ale wtedy przeczytałam znacznie więcej niż 1/3 książki, co mnie chyba troszeczkę usprawiedliwia.
Użytkownik: Dianka 27.09.2013 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: I wystawiłaś ocenę książc... | misiak297
Tak, a dlaczego nie? Oceniam ksiązkę przez moje bardzo subiektywne podejście, reakcję, cokolwiek. Przyjrzałam jej się, przejrzałam, przekartkowałam, i to mi wystarczyło (być może jestem geniuszem, który tylko rzuci okiem na strone i ją zapamiętuje? ;-)) Poza tym nie napisałam przecież, że "ludzie nie czytajcie, pierwsze 23 strony są fatalne, reszta pewnie taka sama" ;-) Trzecie poza tym - ksiązka wzbudziła we mnie jakieś uczucia, tak silne, że aż potrzebowałam wejść tutaj i przelać je na ekran. To chyba na plus tak? A teraz się dowiaduję, że w zasadzie to nie powinnam, bo nie przeczytałam całej, a w ogóle to pewnie się nie znam :P
Użytkownik: Dianka 27.09.2013 10:28 napisał(a):
Odpowiedź na: I wystawiłaś ocenę książc... | misiak297
I w ogóle się nie spodziewałam, że moja wypowiedź wywoła taaaaką dyskusję!
Użytkownik: Szeba 25.09.2013 15:26 napisał(a):
Odpowiedź na: A ja z kolei rozczarowała... | Dianka
Czytałam tę książkę i "Papierowe miasta", obie oceniłam tak samo, wysoko, choć są to książki niepodobne do siebie, jeśli chodzi o fabułę, natomiast napisane podobnie i według mnie dobrze, po prostu dobrze.

"Gwiazd..." przeczytałam trochę przez przypadek - akurat się nawinęła i spodobał mi się tytuł ;) a trochę dzięki Bnetce, bo wydaje mi się, że pierwszy raz i to pozytywnie właśnie tutaj przeczytałam o tej książce.
Skusiła mnie tematyka, owszem, bo już od dawna mnie interesuje (Książeczki dla dzieci o umieraniu), ale nie sądzę, żeby książka swój sukces - jeśli taki odniosła, bo tego nie wiem - zawdzięczała właśnie i tylko tematyce, którą porusza. Skąd ta wiedza?

Natomiast dziwię się, że wierzysz, że w ogóle bierzesz jeszcze pod uwagę te teksty z okładek, które co drugą, jeśli nie gęściej nowość na rynku wychwalają w słowach ciężkiego kalibru tak, że nie zostaje już nic powyżej, nic aby nazwać i opisać tę kolejną, jeszcze lepszą i jeszcze lepszą (a mimo to kolejny raz się to wydawcom udaje!) ;)
To bzdury, które należy pomijać, ledwie zahaczając spojrzeniem.

"Szukając Alaski" też zamierzam przeczytać :)
I polecam "Papierowe miasta".
Użytkownik: Dianka 27.09.2013 10:19 napisał(a):
Odpowiedź na: Czytałam tę książkę i "Pa... | Szeba
Mam właśnie w domu "Szukając Alaski", "Papierowe miasta" też sprawdzę :)

Wszystko co napisałam, to absolutnie żadna wiedza, tylko moje własne, prywatne, osobiste i bardzo subiektywne zdanie :) Jakoś zagrała mi ta książka na nerwach ;)(tak samo, jak denerwują mnie filmy, w których ktoś ginie/umiera na końcu tylko po to, żeby był można było nazwać "wybitnym") :) A w napisy na książkach nie wierzę, jasne. W sumie masz rację, przydaje się jeśli chodzi o to bardziej racjonalne podejście :D

W każdym razie, zmieniając trochę wątek - wczoraj wpadła mi w bibliotece książka " Osobliwy dom Pani Peregrine", autor - Ransom Riggs. Książka wzięta ze względu na okładkę - dziwna okładka jak na literaturę młodzieżową, dziwna książka, dziwne zdjęcia, ale w tej swojej dziwności pociągająca. Jeśli nie znasz - zerknij :)
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: