Dodany: 16.11.2007 11:56|Autor: krzyniu

Książka: Flet z mandragory
Łysiak Waldemar (pseud. Baldhead Valdemar)

3 osoby polecają ten tekst.

Czy bliźniacy pokonają zło?


"Flet z mandragory" Łysiaka to opowieść na pół kryminalna, na pół fantastyczna. Pokazuje pewne mechanizmy władzy. Łysiak swoim sposobem przemyca wiele dygresji o filozofii i sztuce, co wydatnie wzbogaca lekturę. W żadnym wypadku jednak nie staje się przez to mniej wartka akcja powieści.

Główny bohater jest oficerem policji w kraju, w którym od lat upadają kolejne rządy i ustrój zmienia się na coraz bardziej krwawy. Sam jest z wykształcenia historykiem sztuki, ale pojął, że lepiej być "młotkiem niż gwoździem" w kraju, w którym obywatel może zniknąć skuteczniej, niż gdyby się w ogóle nie urodził. Bohater-narrator prowadzi nas przez niuanse świata policji-aparatu-terroru-państwowego z gracją tancerki, o której marzy we snach. Jest to przerażająca kraina, w której każdy snuje plany obalenia swojego przełożonego-poprzednika, gdzie każdy przełożony spodziewa się ciosu w plecy od podwładnych, dlatego policja przede wszystkim śledzi wojsko, wojsko śledzi wywiad, a wywiad śledzi policję i wszyscy grają z tej samej partytury.

Opowiadaną historię widzimy z kilku perspektyw - z punktu widzenia historyka sztuki, który pogardza współczesną sobie rzeczywistością i wszystko przekłada na język malarstwa i literatury, tonąc jednocześnie we własnych wspomnieniach; z punktu widzenia policyjnego eksperta od spraw "paranormalnych" - wizjonera-wróżki; z punktu widzenia mściciela, który ściga morderców swoich rodziców i ukochanego wuja wykorzystując aparat władzy oraz z punktu widzenia miłośnika zwierząt. Tak odmalowana rzeczywistość jest równocześnie poetycka i brutalna.

Bohater nie jest sam w świecie, w którym rządzi przemoc, terror i głupota. Jego zaufanym (i jedynym) przyjacielem jest jego brat bliźniak. Są złączeni ze sobą więzią silniejszą niż totalitaryzm. Krzywda jednego staje się bólem drugiego, nawet jeśli dzielą ich tysiące kilometrów i wiele granic państwowych...

"Flet z mandragory" stał się dla mnie książką magiczną, podobnie jak magiczny był tytułowy flet. Jej pierwsze wersy wbiły mi się w pamięć już od samego początku... "W wielu ludziach krąży po cichu robak szaleństwa. Jest czarny i ma trzy wielkie, fosforyzujące szkarłatne oczy. Długi ryjek zakończony otworem gębowym służy mu do plucia - pluje celnie jak zawodowy snajper. Karmi się naszymi snami; chłepcze je po nocach, trawi i wydala z powrotem, by przyszły do nas nad ranem i objawiły jeszcze inny świat. (...) Tak właśnie wychodzi z jakiegoś zdarzenia, wiersza lub religii i wdziera się w nas przez oko, ucho lub por skóry, a potem wędruje w milczeniu żyłami i nitkami nerwów szukając stałej przystani. Kiedy wejdzie do duszy, człowiek staje się niebezpieczny dla swej uczciwości. Kiedy dosięgnie mózgu, człowiek zaczyna zagrażać swemu otoczeniu. Ale kiedy dosięgnie serca, człowiek zakochuje się w jakieś istocie ludzkiej. Wówczas świat staje się dla niego niebezpieczny i każdy krok zagraża mu klęską..."*.

Książka ta do dziś krąży w moich żyłach niczym ten właśnie robak szaleństwa. Może dlatego, że jest w niej kawał dobrej kryminalnej historii, jest w niej dużo dygresji na temat sztuki, są krwawe sceny pościgów i tortur i w końcu jest miłość - ta braterska i ta całkiem romantyczna do tajemniczej tancerki Salome. Jednym słowem - w tej książce jest wszystko, co potrzeba, by usiąść, zapalić fajkę i wsłuchać się we flet z mandragory.



---
* W. Łysiak, "Flet z mandragory", Wydawnictwo Orgelbrandów, Warszawa 1996.


[Recenzję zamieściłem wcześniej na Podaj.net]

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 17658
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 1
Użytkownik: Kuba Grom 16.11.2007 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: "Flet z mandragory" Łysia... | krzyniu
książka rzeczywiście osobliwa, akurat niedawno przeczytałem ją ponownie
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: