Dodany: 12.02.2013 19:39|Autor: Literadar

Dobry książę


Okładka

Rec. Piotr Stankiewicz
Ocena: 5,5/6


To już dziesiąty tom Baśni. Istnieje obawa, że niewiele zeń zrozumie czytelnik, który właśnie od niego zacznie czytanie cyklu. Mało tego, nawet osoba zaznajomiona ogólnie z ideą serii, będzie czasem zachodziła w głowę „co z czego”, jeśli nie śledziła nazbyt uważnie wydarzeń w poprzednich tomach. Jeżeli przypadkowy czytelnik da się jednak uwieść czytanej „od środka” historii, to z pewnością nie odczuje pełnej przyjemności, wiążącej się ze śledzeniem losów zbiorowości baśniowców na przestrzeni czasu. Nie wspominając o wszystkich ukrytych smaczkach rozpoznawalnych tylko dla wtajemniczonych. Nie jest to jednak w żadnym wypadku argument za tym, żeby po Dobrego Księcia nie sięgać. Raczej przyjacielska wskazówka w kwestii kolejności doboru lektur. Zaś do tego czy i dlaczego warto przeczytać Baśnie jeszcze wrócimy.

Bill Willingham – scenarzysta i pomysłodawca serii – kontynuuje swoją kosmologię świata (a w zasadzie światów) baśni, który w dramatycznych okolicznościach zetknął się i przemieszał z naszym. W zadaniu tym pomaga mu kilku rysowników i ilustratorów. Jest to o tyle ciekawe, że Willingham sam zaczynał karierę jako rysownik (ilustrował m.in. podręczniki do gier RPG firmy TSR), dopiero później odkrył w sobie, a raczej odkryto w nim, talent do tworzenia niezgorszych historii, które narysują inni. Za wizualną stronę Baśni odpowiada w głównej mierze Mark Buckingham, który narysował najwięcej części i jednocześnie właśnie za ten cykl otrzymał swoje wszystkie cztery Nagrody Eisnera, czyli w pewnym uproszczeniu komiksowe Oscary.

W Dobrym księciu odkrywamy kolejne tajemnice Baśniogrodu i jego mieszkańców. Powracają też postaci, które, wydawało się, odeszły na zawsze (vide chociażby Sinobrody). Tym razem fabuła koncentruje się na dwóch bohaterach: Muchołapie i Frau Totenkinder. Ten pierwszy nareszcie okazuje się postacią z krwi i kości, a w rezultacie mężem opatrznościowym i tytułowym Dobrym Księciem. Było to zresztą, jak dowiadujemy się z dedykacji Willinghama (scenarzysty), wyraźnym pragnieniem wspomnianego wyżej Buckinghama (rysownika). To wyraźny sygnał, że panowie mocno polegają na sobie wzajemnie w pracy koncepcyjnej nad kolejnymi albumami i rozwojem fabularnym serii.

Drugą wyraźnie pogłębioną postacią jest wspomniana Frau Totenkinder – sympatyczna staruszka, rezydentka Baśniogrodu, która swoimi czarami nie raz już wspierała baśniowców w ich walce z Adwersarzem. Wcześniej mieliśmy prawo domyślać się, że nie zawsze była sympatyczna i „staruszkowata”. W tym tomie zyskujemy dowód w postaci mrocznej retrospekcji, prowadzącej do wiedzy, która po raz kolejny zmieni nasz sposób postrzegania zasad świata stworzonego przez Willinghama. Oto staruszka staje się uosobieniem czarownicy, która od zarania dziejów wzbudzała niepokój otoczenia, którą straszono dzieci i oskarżano o paktowanie ze złem. Jednocześnie poznajemy rolę jaką odegrała w historii Jasia i Małgosi oraz jej związek ze Śnieżką i Różyczką. Wreszcie dowiadujemy się, iż jest prawdopodobnie jedną z najpotężniejszych istot w tym i wielu innych równoległych światach, a wojna z Adwersarzem okazuje się być prywatną wendetą.

W jednym z ostatnich odcinków serialu Teoria wielkiego podrywu, Stuart – właściciel sklepu z komiksami – stara się polecić ciekawy komiks dziewczynom, które chcą się dowiedzieć, czym tak emocjonują się ich partnerzy – maniacy komiksu. Jego wybór pada właśnie na Baśnie. Poleca je jako komiks doskonale narysowany i inteligentnie napisany, zrywający z płciowymi stereotypami. Jest to o tyle znamienne, że sam serial stanowi kompendium wiedzy o kanonach współczesnej kultury popularnej i jest autentycznym odbiciem aktualnych trendów. Dlatego jeszcze raz i dobitnie – Baśnie należy czytać i znać. Stanowią dzieło monumentalne, koherentne w warstwie konceptualnej, a na niwie komiksu na swój sposób unikalne. To zaś, co w szczególności za nim przemawia, to fakt, że lektura cyklu Willinghama zdecydowanie poszerzy nasze horyzonty i zwiększy kompetencję kulturową. Bynajmniej nie po to, aby błyszczeć na bankietach i przyjęciach lub, co gorsza, być trendy. Głównie dlatego, żeby móc smakować kolejne współczesne arcydzieła na nowym, wyższym poziomie.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1034
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: