Dodany: 19.11.2007 20:07|Autor: Harey

"Opowieść o miłości i mroku"


„Szare światło poddaje w wątpliwość każdy ruch”[1].


Amos Oz na kartach „Opowieści o miłości i mroku” wspomina swoje dzieciństwo spędzone w Jerozolimie w małym mieszkanku w suterenie, gwałtowny i nieoczekiwany koniec tego dzieciństwa. Miał zaledwie 12 lat, kiedy został sam z ojcem. Rok później ojciec ożenił się powtórnie i Amos wkrótce wyprowadził się z domu. Jako nastolatek rozpoczął samodzielne życie w kibucu. Tam pracował fizycznie, a wieczorami czytał i pisał. Tam także poznał pierwszy smak miłości i swoją przyszłą żonę Nili, którą opisał w przepiękny sposób, jako uosobienie radości.

Amos przedstawia najbliższą rodzinę – matkę, ojca, ale również wielu krewnych, znajomych. Bardzo ciekawą postacią jest jego wuj Josef Klausner, autor wielu publikacji, między innymi książki „Jezus z Nazaretu”, w której „Jezusa postrzegał jako »Moralistę żydowskiego pisanego wielka literą«”[2]. Wielką sympatię budzi dziadek autora – Aleksander Klausner – kochający mąż, ojciec i dziadek. Kiedy zmarła babcia Amosa, dziadek Aleksander miał 70 lat i można by rzec - rozpoczął nowe życie, które wiódł przez najbliższe 20 lat: znikał nagle, nie mówiąc nic rodzinie; okazywało się później, że wyjechał ze swą nową miłością do zacisznego pensjonatu, po czym wracał, by spędzać czas w kawiarniach, przy herbacie, w towarzystwie uroczych pań. Dziadek Aleksander „…odznaczał się cechą u mężczyzn niemal niespotykaną, posiadał ów cudowny dar, od którego dla wielu kobiet chyba nic bardziej seksownego nie istnieje: słuchał”[3].

Swemu wnuczkowi o kobietach powiedział któregoś dnia w ten oto sposób: „- Kobieta – rzekł dziadek – nu, pod paroma względami ona jest zupełnie taka sama jak my. Toczka w toczkę. Całkowicie. Ale pod paroma innymi względami – ciągnął – kobieta jest zupełnie inna”[4]. A te względy, którymi się kobieta różni - pozostają nadal przedmiotem jego badań.

Dziadek Aleksander bardzo kochał swoją synową – matkę Amosa i z całej rodziny najbardziej emocjonalnie, otwarcie, rozpaczał po jej odejściu.

Mały Amos wychowywał się w domu pełnym książek, dyskusji o literaturze, polityce, prądach społecznych. Jego ojciec był bibliotekarzem i zapalonym bibliofilem, matka udzielała korepetycji i dokonywała tłumaczeń z literatury. Ukończyła studia w Pradze, gdyż w II Rzeczypospolitej Żydzi nie mieli wstępu na wyższe uczelnie. Matce autor z oczywistych względów poświęca najwięcej miejsca w swej opowieści. Jaka była matka Amosa? Wyjątkowo piękna, melancholijna, o wielkich, smutnych oczach jak czarne gwiazdy. Dlaczego nawet Amos okazał się zbyt słabą kotwicą, zdolną zatrzymać na miejscu statek jej duszy? Była ukochaną mamą, która przy śniadaniu czy kolacji snuła fantastyczne opowieści o głębokim znaczeniu, rozwijając wyobraźnię przyszłego pisarza. Często bawiła się z małym Amosem w wymyślanie dalszego ciągu przeróżnych historii. Pragnęła też przekazać chłopcu myśli, które pozwoliłyby mu być szczęśliwym w życiu. „Niemało jest kobiet, które lgną do władczych mężczyzn. Lecą do nich ćmy do ognia. A są też takie, które potrzebują nie tyle mocarza czy nawet namiętnego kochanka, ile nade wszystko przyjaciela (...) pamiętaj, że przyjaźń między kobietą i mężczyzną jest czymś o wiele cenniejszym i rzadziej spotykanym niz miłość (...)”[5].

Autor poświęca myśli zarówno pierwszej stracie, jak i pierwszej miłości. Kiedy miał 8 lat, zakochał się w Zeldzie, która miała lat 30 i była jego nauczycielką. „Szyderstwo nazywała trucizną. Kłamstwo złamaniem albo upadkiem. Rozczarowanie nazywała cierpieniem albo cierpieniem marzycieli. Pycha pali skrzydła. Natomiast wstyd nazywany był przez nią obrazem Bożym. A ja – na którego czasem wskazuje palcem, mówiąc, że jestem chłopcem pełnym światła, a teraz z jej powodu pogrążyłem się w mroku”[6].

Z wielkim wyczuciem, bardzo subtelnie, opisał ich spotkanie po 30 latach. „A z tej ciemności odezwał się do mnie rześki głos, który dobrze pamiętam, głos pewnej siebie, rozkochanej w słowach dziewczyny:
- Wejdź, Amos. Wejdź, Amos, proszę, do środka”[7].

W „Opowieściach…” odnajdziemy całą galerię niezapomnianych postaci, płomienne dyskusje, wyciszone refleksje, całe bogactwo myśli, odczuć, losów, a także wiele faktów historycznych – fragment życiorysu Trockiego, zbrodnie komunistów, hitlerowców, dwulicową politykę Brytyjczyków.

W 1948 r. niczym niezmącona radość z proklamowania państwa żydowskiego trwała zaledwie kilka godzin. Tego dnia państwo Abramscy przyszli na herbatę i ciasto do rodziców Amosa. Ich 12-letni syn Joni bawił się w tym czasie na podwórku. Kula snajpera trafiła go prosto w czoło. Umierał 5 minut, zaledwie kilka metrów od swych niczego nieświadomych rodziców. Matka Joniego kilkakrotnie przemykała się pomiędzy żołnierzami, podczas godziny policyjnej, do kostnicy, skąd siłą ją wyrzucano. Cały czas wydawało się jej, że Joni jednak jeszcze żyje.

Na proklamacji państwa żydowskiego świetnie zarobili Brytyjczycy, z jednej strony poparli utworzenie Izraela, z drugiej byli największym dostawcą broni i sprzętu wojskowego dla Arabów.

Powieść Oza, pomimo wszystkich tragicznych historii w niej zawartych, pełnych smutnego mroku, tchnie spokojem, łagodnością, umiejętnością czerpania radości z głębokich pokładów światła, jakie tkwią w człowieku, jeśli nie brak w nim miłości, a przede wszystkim odnajdziemy w „Opowieści…” bogactwo refleksji nad życiem, nad człowiekiem…

„Jeżeli zabrakło ci łez, by płakać, to nie płacz. Śmiej się”[8]. „Każda tragedia jest po trosze komedią, a w każdym nieszczęściu zawsze tkwi małe ziarenko radości dla tego, kto stoi z boku”[9].

Autor przytacza fragmenty z „Sentencji Ojców”, między innymi słowa Izajasza: „(…) nie dowierzaj sam sobie aż do dnia śmierci i nie osądzaj bliźniego, póki nie znajdziesz się w jego położeniu (…)”[10]. Przywołuje także swoje pierwsze fascynacje literackie, te najistotniejsze, które pomogły mu odnaleźć własną drogę pisarstwa. Takim pisarzem dla Oza był autor „Miasteczka Winesburg”, Sherwood Anderson. „Anderson uświadomił mi, że można pisać o tym, co mnie otacza. Dzięku niemu pojąłem, że opisywany świat nie jest zależny od Mediolanu i Londynu, lecz obraca się zawsze wokół ręki piszącego”[11].

Autobiografia Oza jest opowieścią przejmującą do głębi. Jest wzruszająca, wyjątkowo piękna. Pełna spokoju, łagodności, zrozumienia w stosunku do ludzi i najciemniejszych zakamarków ich duszy. Mówi o samotności wśród bliskich, o cierpieniu, które rozgrywa się głęboko w środku, kiedy z pozoru codzienność jest jasna i prosta, o ludzkich losach, o radości - o świetle, które przychodzi wraz z miłością i o mroku, kiedy odchodzi…



---
[1] Amos Oz, „Opowieść o miłości i mroku”, tłum. Leszek Kwiatkowski, Warszawskie Wydawnictwo Literackie Muza SA, Warszawa 2005 r., str. 353.
[2] Tamże, str. 81.
[3] Tamże, str. 140.
[4] Tamże, str. 143.
[5] Tamże, str. 557.
[6] Tamże, str. 335-336.
[7] Tamże, str. 349.
[8] Tamże, str. 98.
[9] Tamże, str. 201.
[10] Tamże, str. 443-444.
[11] Tamże, str. 545.



(recenzję zamieściłam także na swoim blogu)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 4111
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: