Dodany: 25.02.2013 09:28|Autor: polter

Bez sentymentów


Literackie obcowanie z dziełami uznawanymi za klasyczne dla danego gatunku to grząski grunt. Aura ogólnego poważania, a czasem także własnego sentymentu, potrafią skutecznie wpłynąć na odbiór. Wygórowane oczekiwania często prowadzą do rozczarowania, a zbytnie oddanie się sentymentom może sprawić, że przymknie się oko na niektóre wady. Wznowienie "Świata czarownic", cyklu zasłużonego i bardzo rozbudowanego, daje nam okazję spojrzeć świeżym okiem na jego otwarcie. Przeprowadźmy więc próbę czasu.

Wszystko zaczyna się od motywu znanego wszystkim fanom fantasy – główny bohater przenosi się do innego świata. Pewnym odstępstwem od schematu jest to, że przeniesienie nie jest przypadkowe. Można stwierdzić, że sam protagonista, Simon Tregarth, również nie jest bohaterem z przypadku. To były żołnierz, który w dodatku wplątał się w różne niezbyt legalne przedsięwzięcia. Los sprawia, że w nowym świecie szybko staje się częścią rozgrywki, mającej kluczowe znaczenie nie tylko dla królestwa Estcarp, którym rządzą czarownice. Przybycie Simona, a także tajemnicze zagrożenie, stanowią bowiem zwiastun nadchodzących zmian.

Najmocniejszą stroną "Świata czarownic" zdaje się być tytułowa kraina, do której przeniesiony zostaje Simon. W jej granicach mieści się pełno oryginalnych krajów – od matriarchalnego Estcarp, które jako jedyne zachowało magiczne dziedzictwo, przez szowinistycznych wręcz Sokolników, po dumnych żeglarzy Sulkaru. Królestwa oraz zamieszkujące je rasy mają bogatą historię, wywierającą znaczący wpływ na ówczesne zależności polityczne. Od geopolitycznego tła ciekawsze jest jednak to, że w tym świecie rozwinęła się także technika. Co więcej – zbliżający się konflikt będzie stanowił nie tylko starcie państw, ale również magii z techniką.

Nieco mieszane odczucia wiążą się z niezwykle szybkim tempem toczących się wydarzeń. Dzięki temu czytelnik nie może narzekać na nudę, gdyż przez niecałe trzysta stron akcja pędzi jak szalona. Autorka serwuje nam niespodzianki nieprzerwanie od pierwszych rozdziałów, aż po ostatnie, lecz niesie to ze sobą pewne negatywne konsekwencje. Można zaryzykować stwierdzenie, że karkołomne tempo przyćmiewa nieco inne elementy. Czasem wręcz zdaje się, że postacie stanowią jedynie czynnik, który ma popychać akcję do przodu.

Zaniedbany jest zwłaszcza główny bohater, który niemalże bez żadnych wątpliwości oraz szoku dostosowuje się do nowego świata. Tak świetną adaptację może częściowo tłumaczyć jego żołnierska przeszłość, choć to mocno naciągane wytłumaczenie. Zdecydowanie brakuje tu nieco bliższego kontaktu z postaciami. Męczące są także nagłe przeskoki czasowe – zupełnie pominięty zostaje, na przykład, okres aklimatyzacji Tregartha w Estcarp. Protagonista po przeniesieniu i serii przygód trafia do Es, stolicy kraju wiedźm i w tym momencie akcja nagle urywa się. Wznowiona zostaje dopiero przed planowaną wyprawą wojenną. Sytuację pogarsza jeszcze fakt, że te przeskoki nie są w żaden sposób wyjaśniane, więc czytelnik ma prawo czuć się zdezorientowany.

Powieść Andre Norton jest nierówna. Z jednej strony niezwykle dynamicznie wprowadza czytelników w bardzo bogaty i ciekawy świat, w którym magia ściera się z techniką. Z drugiej – w pędzącą akcję wkrada się nieco chaosu, a w dodatku kreacja bohaterów pozostaje zaniedbana. "Świat czarownic" stanowi dość przyzwoite wprowadzenie do ciekawego świata, ale zaprawionych w czytelniczych bojach fanów fantasy może rozczarować. Próba czasu zakończona jest więc rezultatem nie do końca zadowalającym.



[Autorem recenzji jest Qbuś.
Tekst pierwotnie opublikowany w serwisie Poltergeist: http://ksiazki.polter.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 737
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: