Dodany: 03.03.2013 11:00|Autor: dot59Opiekun BiblioNETki

Raz lepiej, raz gorzej, ale zawsze z historią w tle


W kolejnym tomie opowiadań Pilipiuka obok paru nowych postaci pojawiają się znani bohaterowie - doktor Skórzewski, zbieracz staroci Storm, archeolog Olszakowski – a fabuły poszczególnych tekstów znów nawiązują do wydarzeń historycznych, miejsc lub przedmiotów związanych z historią. I tak jak w „Czerwonej gorączce” czy „Aparatusie”, jedne są trochę bardziej udane, inne trochę mniej.

Zdecydowanie najlepszym z nich jest pierwsze opowiadanie – „Wunderwaffe”, w którym nazistowski wywiadowca zostaje wysłany do jednego ze światów alternatywnych, skąd ma sprowadzić nowocześniejsze uzbrojenie, niezbędne do wygrania wojny przez Trzecią Rzeszę. Niestety, machina czasu odrobinkę nawala, a świat, w którym Heinz ląduje na skutek tej awarii, nie znalazłby się chyba nawet w najczarniejszych snach hitlerowców… I pomysł, i wykonanie bez zarzutu. 5,5.
„Traktat o higienie” z doktorem Skórzewskim, który podczas akcji odwszawiania i odkołtuniania podlubelskich wieśniaków doświadcza tyleż zaskakującego, co przerażającego przeżycia – też dość pomysłowy, ale mniej zabawny. 4.
„Ślady stóp w wykopie” – świetnie przedstawione realia codziennej pracy archeologów, ale element metafizyczny… taki trochę ni przypiął, ni wypiął. 3.
„Parowóz” – młody dziennikarz na tropie zderzenia rzeczywistości realnej z alternatywną – ani trochę nie zabawne, a za mało straszne jak na opowiadanie grozy. 3.
„Ludzie, którzy wiedzą” – Robert Storm usiłujący rozkręcić interes w małym miasteczku plus miejscowi specjaliści od wiedzy tajemnej – byliby dużo lepsi, gdyby akcja nie zawisła w próżni. 3,5.
„W okularze stereoskopu” – smutna, nostalgiczna historia krótkotrwałej znajomości nastolatka i starego kombatanta, z bardzo delikatnym akcentem metafizycznym. 4,5.
„Skarby Wyspy Niedźwiedziej” – doktor Skórzewski i jego zruszczony krewniak wyruszają w kolejną ekspedycję na koło podbiegunowe w poszukiwaniu tajemniczego ptaka, którego sekret chcą poznać także Niemcy. Koncepcja ciekawa, ale tekst przegadany, a finał mało przekonujący. 3,5.
„Yeti ciągną na Zachód” – Storm zapędzony w ślepą uliczkę przez swoją pasję tropienia historii przedmiotów zakupionych na targach staroci. Czytelnik niestety też, bo koniec nie wyjaśnia prawie niczego. 2,5.
„Świątynia” – ekipa archeologiczna doktora Olszakowskiego i dwaj lapońscy szamani contra bezduszna i pazerna miejscowa władza w walce o ocalenie prastarego miejsca kultu. Troszkę zbyt rozwlekłe, a interwencja cudzoziemców mogłaby być nieco bardziej spektakularna, ale w sumie niezłe. 4.
„Szewc z Lichtenrade” – Storm na tropie nietypowego zbrodniarza wojennego – nieszablonowy pomysł, dynamika w sam raz, świetna końcówka. 5.

Średnia z 10 ocen wychodzi 3,8; za styl, który niezmiennie lubię, za umiejętność tworzenia niepowtarzalnego klimatu, a także za gorzką refleksję nad pokoleniem, "które nie wie, co to pergamin, koperwas, szylkret, szelak, celuloza, nawet ebonit... (...) Dla którego karbid to nie materiał do zabaw pirotechnicznych, ani nawet źródło acetylenu do lamp, ale jedynie środek na krety"[1] bez zmrużenia oka podciągnęłabym do 4,5, ale muszę jeszcze co nieco odjąć za mało finezyjne i nudne żarciki polityczne (Storm w poszczególnych przygodach wspomina o epokach „Władysława Siermiężnego i Edwarda Szczodrego”[2], „Wojciecha Ślepaka i Bolka Elektrycznego”[3], „Olka Opoja i Lecha Prawego” [4], „Bronka Ortografa”[5], narzeczona sugeruje mu, by poszukał pracy w „Wybiórczej”[6], a on sam widzi na targowisku „pierwsze numery »jedynie słusznej«”[7]). Ostatecznie 4.


---
[1] Andrzej Pilipiuk, „Szewc z Lichtenrade”, wyd. Fabryka Słów, Lublin 2012, s. 71.
[2] Tamże, s. 349.
[3] Tamże, s. 242.
[4] Tamże, s. 332.
[5] Tamże, s. 74.
[6] Tamże, s. 268.
[7] Tamże, s. 242.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 866
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: