Dodany: 28.11.2007 16:40|Autor: Hubercik-1992

Książka: Zawód: Wiedźma: Tom 1
Gromyko Olga

1 osoba poleca ten tekst.

Subiektywna ocena 4+/5- na 6


Wolha Redna, dla przyjaciół W-Redna, jest adeptką VIII roku Starmińskiej Wyższej Szkoły Magii, Wróżbiarstwa i Zielarstwa na wydziale Magii Teoretycznej i Praktycznej. Jak mówi jej przydomek, jest w istocie osobą wielce złośliwą, lekko mówiąc. Jeśli tylko widzi okazję do spłatania zabawnego, w jej mniemaniu, figla innym, nie omieszka z niej skorzystać. Ponadto ma wielki talent do tzw. magii praktycznej (która notabene jest głównie domeną mężczyzn). Mimo iż jest strasznie leniwa i skłonna do niesubordynacji, jakoś udaje jej się nie wylecieć ze szkoły, głównie dzięki talentowi i urokowi osobistemu.

Pewnego pięknego dnia dostaje wezwanie do gabinetu rektora szkoły. Ten wysyła ją z misją (tak, właśnie ją!) do Dogewy, miasta, a właściwie osady - zamieszkanej przez wampiry. W-Redna ma tam rozwiązać sprawę 13 zgonów spowodowanych jakoby przez "siłę nieczystą" (w którą oczywiście sami zainteresowani nie wierzą). Mało tego, kilka z zabitych osób to wybitni bakałarze i magowie, absolwenci jej szkoły. Wolha (prawie) bez namysłu wskakuje na wierną kobyłkę Stokrotkę i nieustraszenie rusza w świat. Po cichu przypuszcza, że została wysłana jako przynęta, ale nie zraża się tym, pocieszając się, że przecież JEJ nikt i nic rady nie da.

Książka to zabawna i lekka lektura. Idealna do poczytania, gdy chcemy odpocząć czy wyluzować się. Fabuła jest prościutka. Nie znajdziemy tu długich, tolkienowskich opisów przyrody, martinowskiej wielowątkowości ani wykreowanych misternie bohaterów godnych Sapkowskiego. Ponadto akcja jest bardzo przewidywalna, już po kilku rozdziałach można się domyślić, co będzie dalej i jak się to skończy. Jak już wspominałem, bohaterowie nie są wyraziści, szczególnie ci drugoplanowi. Sprawiają wrażenie płytkich i poniekąd zachowują się schematycznie. Wyjątkiem jest Wolha, której postać, jak by nie było główna, jest najbardziej dopracowana, ale tu też momentami coś zgrzyta. Z bohaterów drugoplanowych wyróżnia się Len – postać nietypowa i ciekawa; zarys postaci ambitny, jednak samo jej zachowanie jest tragiczne. Pochwalić należy także niekonwencjonalną wizję społeczności wampirów. Nie będę wdawał się w szczegóły, by nie zdradzać fabuły, powiem tylko, że wizja krwiopijców w „Zawodzie: wiedźma” łamie wszelkie stereotypy. Odkrywcza jest także koncepcja hierarchii wampirzej oraz motywu wiosek rozrzuconych po królestwie. W każdym razie to wszystko są to ogromne zalety książki.

Tłumaczenie [Fabryka Słów, 2007] – majstersztyk. Wydawać by się mogło, ze od tłumaczenia mało zależy. Nic bardziej błędnego. Gdy książka jest przetłumaczona dobrze, zupełnie inaczej się ją czyta. Ta sprawia wrażenie napisanej przez Polkę. Wielki ukłon w stronę pani Mariny Makarevskiej. Owacje na stojąco! Plusem także, i to niemałym, jest projekt okładki. Z postaci Wolhy (tej okładkowej) wprost emanuje chęć wycięcia nam numeru. Wystarczy spojrzeć jej w oczy.

Na koniec wypadałoby pochwalić autorkę, ja jednak postąpię inaczej. Złaję ją i zrugam porządnie za niewykorzystany potencjał. „Zawód: wiedźma” jest niewątpliwie ciekawą książką, ale po stylu pisarki widać, że stać ją na więcej, na dużo więcej. Wystarczyłoby dopracować bohaterów i skomplikować fabułę i książka wiele by zyskała. Niemniej jednak mogę ją polecić m.in. fanom „Wrót” Mileny Wójtowicz. Dlaczego? Ponieważ „Zawód…” bardzo przypomina „Wrota” zarówno miejscem akcji (obie krainy są bardzo do siebie podobne), jak i ciętym dowcipem obu pań.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 7657
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: losswiergiellos 18.06.2010 16:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolha Redna, dla przyjaci... | Hubercik-1992
Książka ma też wielki atut w postaci rosyjskiej autorki. Sprawia to, że mieści się w tym samym, co my kręgu kulturalno-historycznym. (Łatwo to zauważyć chociażby po kiszonych ogórkach albo leszy - to słowiański demon).
To wszystko razem sprawia, że książka jest bardziej "polska", nie ma w niej nawiązań do ogólnie znanych podań, które byłyby nam nieznane.
Użytkownik: ka.ja 03.06.2012 14:04 napisał(a):
Odpowiedź na: Książka ma też wielki atu... | losswiergiellos
Oj, oj, to nie takie proste - Olga Gromyko jest Ukrainką, mieszka na Białorusi i tylko pisze po rosyjsku.
Użytkownik: jakozak 18.06.2010 16:59 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolha Redna, dla przyjaci... | Hubercik-1992
No do schowka, do schowka! :-)
Użytkownik: Jale 23.11.2010 22:57 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolha Redna, dla przyjaci... | Hubercik-1992
To prawda, książka jest bardzo dobrze przetłumaczona i szalenie sympatyczna praktycznie pod każdym względem. Aczkolwiek... jest pusta. Po lekturze można się przyłapać na refleksji, że taka ilość tekstu winna owocować czymś więcej, niż akcją, którą można streścić dwoma zdaniami. Często wręcz można się przyłapać na tym, że autorka z uwielbieniem cyzeluje kolejne okrągłe zdania, szlifuje humor, buduje duże, dowcipne akapity, tyle że zapomina o akcji. W efekcie książka czyta się doskonale, postaci budzą sympatię, tylko jakoś brakuje fabularnego mięsa. Szczerze powiedziawszy - niewiele zostaje w głowie po lekturze. A ogromna szkoda, bo autorka naprawdę ma potencjał...
Użytkownik: alexandra1717 04.01.2012 21:53 napisał(a):
Odpowiedź na: Wolha Redna, dla przyjaci... | Hubercik-1992
Zgadzam się w całej rozciągłości, jeśli chodzi o jakość przekładu. Po przeczytaniu pierwszej strony od razu sprawdziłam nazwisko tłumaczki, warto zapamiętać na przyszłość.
Użytkownik: Astral 23.06.2012 10:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Zgadzam się w całej rozci... | alexandra1717
Sądząc po kilku kiksach w pierwszym tomie i różnych irytujących drobiazgach w dalszych (to prawda, jest ich w sumie niewiele!) - to nie tylko zasługa tłumaczki, ale i redaktorek. Redaktorką pierwszego jest Ewa Białołęcka bodajże, co trochę chwilami irytuje, ale potem jest już lepiej i bardziej gładko... może po prostu pierwszy tom był gorzej przetłumaczony? Nie zapominajmy, że praca redaktorów jest z zewnątrz mało zauważalna, a to nierzadko wręcz im, a nie tłumaczom (tak!) zawdzięczamy to, że dostaliśmy przyzwoity przekład. I często wydawcy oszczędzają na redaktorach (Amber np.). Tam gdzie nie było redaktorów, skutki bywają porażające (np. "Lolita" Nabokova w pierwszym przekładzie czy tegoż tłumacza cykl Bonda - tutaj nawet usilna praca kilku redaktorów na książkę nie do końca była w stanie pomóc... czy "Menuet świętego Wita" Aleksandra Gromowa w przekładzie Eugeniusza Dębskiego). Poza tym jest jeszcze nieprzyjemny proceder uprawiany przez niektórych znanych tłumaczy - zatrudniają podwykonawców, nierzadko beznadziejnych...
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: