Dodany: 20.03.2013 22:18|Autor: Qrap

Za żelazną kurtyną


Tym razem amerykańska klasyka SF. Pozycja uhonorowana nagrodą Hugo – jedną z najbardziej prestiżowych nagród SF, która otrzymali tacy autorzy, jak:
Asimov,
Bradbury,
K. Dick,
Herbert,
C. Clark,
R.R. Martin,
Silvelberg,
Zelazny (syn emigranta z Polski – jakże miły akcent!).

Jak widać, nagrody Hugo nie wędrują do byle kogo.

Literatura SF jest bardzo ciekawym nurtem – mimo że fantastyczna, a zarazem naukowa, w swoim przekazie bardzo silnie odnosi się do wydarzeń współczesnych (o czym nieco później).

Powieść Simaka zdaje się bardzo lekko napisana – opisuje przygody pewnego farmera, który niczym nie różni się od swoich sąsiadów, jego domek jest zwykłą drewnianą chatą, od lat wpisaną w okoliczny krajobraz. Akcja toczy się w tym samym roku, kiedy powieść powstała – a więc w 1963. Jednakże wszyscy czują, że coś jest nie tak, rzeczony farmer trzyma się zbyt dobrze jak na swój wiek – wygląda na około 30 lat, a brał udział w wojnie secesyjnej (1861–1865)! Wszyscy podejrzewają, że Enoch Wallace (rzeczony farmer) skrywa coś nadprzyrodzonego – ale sąsiedzi wolą nie wtykać nosa w nie swoje sprawy; jak się później okaże, słusznie, bo jest to nie lada sprawa!

Samo nazwisko głównego bohatera – Wallace – przywołuje w pamięci pewną postać historyczną, mianowicie: Sir Williama Wallace'a of Elerslie ("Braveheart. Waleczne serce"), przywódcę szkockiego powstania. Nawiązanie jest prawdopodobnie celowe. Zarówno William, jak i Enoch walczyli w słusznej sprawie – z tym, że jeden z nich został powieszony i poćwiartowany.

Nasz bohater z wojny wyszedł cało i dostał propozycję nie do odrzucenia od pewnej grupy społecznej – nie orientował się za dobrze, jaka to grupa i skąd pochodzi. Jego chata została zamieniona na punkt przerzutowy, a on sam stał się operatorem. Dzięki czemu przez lata zdobywał wiedzę, o której inni ludzie nie mają pojęcia.

Przez prawie 90 lat wiódł życie spokojne – można by powiedzieć, że również wesołe – do jego stacji przybywały istoty z różnych krańców wszechświata, prowadził z nimi rozmowy, uczył się od nich, obserwował. Życie na wsi nie musi być nudne!

Wszystko się zmienia, gdy nagle pojawia się problem (jak to często bywa, tuż za pierwszym idzie drugi, któremu zza ramienia wygląda trzeci, a za tamtym już zaczynają walkę o pozycję następne). Zaczyna węszyć w pobliżu agent specjalny. Wallace popada w konflikt ze swoim nerwowym sąsiadem, który chętnie wymachuje siekierą po alkoholu, a na dodatek dowiaduje się, że we wszechświecie zaginął talizman, który reguluje jego równowagę.

Od tego momentu akcja zaczyna przyspieszać – od stępa, przez kłus, aż do galopu! Problemy zaczynają się zazębiać. Enoch zostaje postawiony przed wyborami, których wolałby uniknąć, jednak decyzję trzeba podjąć natychmiast, a zrobić to w imieniu całej ludzkości nie jest (podobno) tak łatwo.

Powieść napisana jest bardzo przyjemnym językiem. Z początku akcja toczy się leniwie – zabieg celowy, aby czytelnik miał czas na zapoznanie się z bohaterem, który z kolei miał dużo czasu na przemyślenia: 120 lat życia daje pewne prawo do wygłaszania sądów; można zaryzykować stwierdzenie, że dane nam będzie obcować ze swego rodzaju mędrcem.

W "Stacji tranzytowej" nie ma walk na miecze świetlne ani pościgów kosmicznymi pojazdami. Znajdziemy w niej coś innego: dwa stronnictwa kosmiczne, które prowadzą odmienną politykę międzygalaktyczną – i toczą walkę o wpływy w kosmosie oraz sposób kierowania jego podbojem. Jakże to było kiedyś aktualne – bo pisane w latach zimnej wojny… Ale czy aby nie jest aktualne nadal?


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 721
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: