Dodany: 31.03.2013 19:50|Autor: beliarus

Mike Resnick - "Na tropie wampira"


Książki możemy traktować jako miłą odskocznię od codziennej rutyny. Często przenikamy przez cienkie strony powieści i całym ciałem uczestniczymy w uczcie słowa. Najlepsza lektura to taka, która pozwala nam usiąść wśród biesiadników i żywo emocjonować się ich rozmowami, przeżyciami, refleksjami. Jednak są książki, które po przeczytaniu ciążą nam w dłoniach, na półce i w świadomości niekoniecznie dobrze zainwestowanego czasu. Jak traktować "Na tropie wampira"? Na pewno nie możemy się spodziewać refleksji na miarę największych tuzów literatury. Nie ta liga, nie ten poziom wagowy. Powieść jest bardzo ograniczona przez ramy konwencji użytej przez autora. Wtórność to najpoważniejszy zarzut. Z drugiej strony, skostniała stylistyka doprowadzona do perfekcji też potrafi zachwycać.

Fabuła jest banalna. Od razu zaznaczę, że historia to tylko pretekst do niekończącej się liczby utarczek słownych pomiędzy bohaterami. A gama postaci jest przebogata - każdy szanujący się czytelnik literatury fantasy rozpozna ikony tego gatunku, przedstawione tu w świeży sposób. Oczywiście, spotykamy na kartach powieści takie osobistości, jak wampir z kompleksem niższości, wiecznie mrucząca kobieta-kot, niespełniony twórca "twardych" kryminałów. Wszystkich łączy osoba detektywa Mallory'ego, który prowadzi śledztwo w sprawie morderstwa popełnionego przez długowiecznego wampira. Na pierwszy rzut oka nie ma tutaj fabularnych fajerwerków. Brak nagłych zwrotów akcji lub choćby momentów, które przyprawiłyby nas o mocniejsze bicie serca. Jednak możemy przymknąć na to oko, jeżeli przypadnie nam do gustu sposób prowadzenia historii.

"Na tropie wampira" to powieść oparta na dialogu. On właśnie powoduje, że na twarzy czytelnika goszczą jakiekolwiek emocje. Na 400 stronach znajdziemy fragmenty irytujące, nudne, ale także powodujące szczere rozbawienie i skłaniające do zastanowienia nad kolejnym nawiązaniem do popkultury i światka fantasy. Mike Resnick testuje naszą tolerancję - lektura rozmów bohaterów to przeciskanie się przez ogromne pokłady ironii, bezczelności, a czasem i skrajnej głupoty. Jednak w tym szaleństwie jest metoda. Jeżeli lubimy wypowiedzi nasączone sarkazmem bądź często stosujemy taki zabieg w rzeczywistości, z marszu pojmiemy sens tej powieści. Po przeczytaniu kilkunastu rozdziałów (są one dość krótkie) potrafimy odpowiedzieć na pytanie o sens pisania takich książek. Nie znajdujemy tutaj nowatorskich pomysłów, lecz stare, sprawdzone motywy odkrywamy na nowo. Każda postać, która przewija się w powieści, to groteskowe i absurdalne wyśmianie stereotypowych opinii o danym typie bohatera. Jeżeli ktoś interesuje się popkulturą amerykańską, odnajdzie jeszcze więcej odniesień do codziennego życia w mediach. I tutaj zaciera się granica pomiędzy humorystyczną parodią gatunku a prawdziwym kryminałem. W momentach, kiedy akcja powinna nabrać tempa, autor niepotrzebnie zwalnia i przytacza kolejne przekomarzanki detektywa i jego kotki. To jest irytujące i nużące, ponieważ motyw konwersacyjnej licytacji pomiędzy tymi bohaterami wyczerpał się na samym początku.

Po lekturze jesteśmy lekko zmieszani, ale nie wstrząśnięci. A przecież z uniwersum alternatywnego, nieumarłego Manhattanu dałoby się wycisnąć coś więcej. Nie tylko goblinie sklepy obnośne, czekające na każdym rogu, w każdym zaułku... Przedmioty oferowane przez ulicznych sprzedawców czasem powalają pomysłowością i absurdem.

Mike Resnick sprawnym pisarzem jest. Odniosłem wrażenie, że cała ta powieść to swoista gra z czytelnikiem i próba odkurzenia tego skostniałego gatunku, jakim jest powieść fantasy. Na pewno jako odbiorcy nie stoimy na straconej pozycji, bo przecież w każdej chwili możemy odłożyć "Na tropie wampira" i wrócić do czegoś ambitniejszego. Gdy już skończymy czytać niekończące się peany ku chwale samotności i egzystencjalnych rozterek mieszkańców amerykańskich osiedli, z czystym sumieniem możemy wrócić do lektury powieści Mike'a Resnicka. Tylko warto pamiętać, że wampiry w XXI wieku nie gryzą tak mocno i zapamiętale, jak te legendarne transylwańskie czy kultowe twory w rodzaju Nosferatu. Z drugiej strony, nasze poczciwe wampiry nabrały dystansu do siebie i potrafią się śmiać z wizerunku, jaki narzucił naszym pokoleniom pewien pan o nazwisku Stoker.

Reasumując, powieść dobra do pociągu albo do poczytania przed zaśnięciem. Niczego więcej nie powinniśmy się spodziewać, bo czeka nas srogie rozczarowanie. A to przecież boli bardziej, niż przetrwanie nużących momentów w tej książce.


[Recenzję wcześniej umieściłem na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 591
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: