Dodany: 19.12.2007 11:30|Autor: alojz
King to już tylko tandetny marketingowy produkt
Z fascynacji amerykańskim pisarzem wyleczyłem się już jakiś czas temu, a teraz z każdą kolejną przeczytaną jego książką utwierdzam się w przekonaniu, że Kinga stać było na napisanie tylko kilku znaczących i godnych uwagi dzieł (m.in. "Lśnienie", "Gra Geralda", "Misery" czy "Carrie"), a reszta to tylko produkty marketingowe. Po "Buicka 8" sięgnąłem jedynie dlatego, że akurat nic innego nie miałem pod ręką, a z domu do biblioteki nie mogłem się ruszyć z powodu choroby; na dodatek było to moje drugie podejście do tej książki.
Poznajemy historię tajemniczego samochodu, który w ciągu 20 lat przebywania w pewnej jednostce policji stanowej w Pensylwanii jest przyczyną wielu niesamowitych wydarzeń. Daremne byłoby tu opowiadanie całej historii, wszak może niektórzy zechcą przeczytać tę pozycję, chociażby po to, aby się ze mną nie zgodzić, dlatego powiem tylko, iż pomysł na fabułę i dziejące się w opowiadaniu wydarzenia nie podobały mi się i były napisane bez polotu, miałem wrażenie, że na siłę, a z całości wiało niesamowitą nudą; niektóre fragmenty wręcz odstraszały swoim infantylizmem i zwyczajnie nużyły. A już formalne kwiatki, które Kingowi ostatnio zdarzają się nader często, niejednokrotnie sprawiały, iż miałem ochotę książkę ponownie odłożyć na półkę. Weźmy na przykład taki fragment: "Raz, na miejscu wypadku trzech samochodów w Patchin, zamknąłem w radiowozie sprawcę tego całego nieszczęścia, po czym wyszedłem, żeby zablokować drogę. Jak wróciłem, okazało się, że mój zatrzymany zdjął koszulę, narobił do niej, a potem wykorzystał rękaw jako szprycę - musisz sobie wyobrazić cukiernika dekorującego tort, żeby zrozumieć, co usiłuję opisać - i wymalował swoje imię na oknach po obu stronach. Usiłował też przyozdobić tylne okno, ale skończył mu się ten specyficzny brązowy lukier"*. Wiem, że to literatura popularna, a nie piękna, ale jakieś granice chyba istnieją i autor mógłby sobie darować takie anegdotki, choć jeżeli wziąć po uwagę, że jego fani to głównie nastolatkowie, może rzeczywiście ma to jakiś sens, bowiem powyższa historia chyba tylko tej grupie wiekowej może przypaść do gustu. W książce jest więcej takich porównań, ale nie będę ich już tutaj przytaczał, musi wystarczyć tylko ten jeden przykład. W każdym bądź razie język, którym napisana jest ta historia pozostawia wiele do życzenia.
No cóż, uważam, że czas, który poświęciłem na przeczytanie tej książki jest stracony, choć zauważam jeden plus - to, co czytam przeważnie i ma dla mnie jakąś wartość (a jest to głównie klasyka) zyskuje w moich oczach jeszcze więcej na tle tak mizernej książki i utwierdzam się w przekonaniu, że na miano twórców prawdziwej literatury zasługuje tylko wąskie grono autorów. Do niskiego poziomu autora dostosował się, niestety, również wydawca (Prószyński i S-ka), bowiem tak dużej liczby literówek już dawno me oczy nie widziały.
Serdecznie odradzam, szkoda czasu na takie książki - życie jest zbyt krótkie, aby czytać nawet dobre książki, dlatego należy czytać tylko te bardzo dobre, a tym bardziej nie należy brać się za gnioty podobne do "Buicka 8".
---
* Stephen King, "Buick 8", przeł. Maciejka Mazan, wyd. Prószyński i S-ka, Warszawa 2003, str. 258.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.