Dodany: 03.05.2013 12:48|Autor: AnnRK

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: B: Opowieści z planety prowincja
Kołodziejczyk Marcin

2 osoby polecają ten tekst.

Wyprawa na prowincję


Ilekroć słyszę o podziale naszego kraju na "Polskę A" i "Polskę B", mam ochotę kopnąć mówiącego w najczulszy punkt jego ciała. Zdaję sobie sprawę z dysproporcji pomiędzy regionami, z tego, że nie wszystkie są tak samo rozwinięte pod względem gospodarczym, że nie każdy mieszkaniec ma taki sam dostęp do kultury czy edukacji. A jednak określanie jako "Polska B" miejsc położonych na wschód od Wisły denerwuje mnie ogromnie, bo sugeruje nie tylko słabszy rozwój ekonomiczny tej części kraju, ale także przykleja jej łatkę uboższej zarówno w dobra materialne czy możliwości rozwoju, jak i zamieszkiwanej przez ludzi w pewien sposób przegranych, ograniczonych, gorszych. I z tym się już pogodzić nie mogę.

Pewnie ten i ów się teraz uśmiechnie pod nosem, bo oto oburza się ktoś, kto zaraz po maturze spakował plecak i przeprawił się przez Wisłę na zachód, z radością korzystając na miejscu z tego, do czego z Bieszczad miałby nieco dalej niż trzy tramwajowe przystanki. A niech się uśmiecha ten i ów pod nosem, pod wąsem, pod czym sobie chce, swoje wiem, bo "Polskę B" widzę także w większych miastach, tych na zachód od Wisły, z kinami pełnymi premier, teatrami o odrestaurowanych fasadach, zatrzymującymi czas muzeami, gwarnymi galerami handlowymi, rozrastającymi się blokowiskami i przesiąkniętym spalinami powietrzem. Zwykle to od nas zależy, którą częścią Polski będziemy, bo choć startujemy z różnych pozycji, wiele życiorysów udowadnia, że można zarówno szybko spaść z wysoka, jak i zdobyć szczyt, pnąc się wytrwale i nie tracąc z oczu celu.

Marcin Kołodziejczyk pisze właśnie o "Polsce B" i ogromnie obawiałam się tej lektury. Nie zdarzyło mi się co prawda jeszcze rzucać książką o ścianę ani podrzeć na strzępy tekstu, który wytrącił mnie z równowagi, ale ponieważ życie jest pełne "pierwszych razów", zdarzyć się mogło wszystko. W końcu książka "B. Opowieści z planety prowincja" już samym tytułem łaskocze drażliwie i daje przedsmak tego, co może mnie czekać w środku, mnie - pełnej obaw o stereotypową, obraźliwą zawartość, o niesprawiedliwe potraktowanie wschodnich krańców Polski.

Po pierwszym opowiadaniu odetchnęłam z ulgą, po drugim zaczęłam czerpać z lektury przyjemność, trzecie okazało się genialne. Autor jest świetnym obserwatorem, co w połączeniu z lekkim piórem, umiejętnością przekazywania emocji i oddawania psychologicznych niuansów sprawiło, że na "planecie prowincja" chciałam zostać dłużej niż przez niespełna dwieście stron lektury.

Przede wszystkim ujął mnie Kołodziejczyk podejściem do tematu. Nie ocenia dziennikarskim okiem, lecz z reporterską wnikliwością przedstawia sylwetki bohaterów swych opowieści. Nie widzi "Polski B" na wschodzie kraju, a w ludzkich sercach i umysłach. Udowadnia, że "B" to nie tylko popegeerowska wieś czy leżąca na uboczu mieścina, że ten stan umysłu człowiek nosi ze sobą wszędzie, niezależnie od miejsca, w którym przyjdzie mu żyć. Autor określa jako "Polskę B" stan umysłu, portfela i rozbuchane ambicje, większe niż w miastach.

Bohaterami "B. Opowieści z planety prowincja" są starzy i młodzi, ci, którzy pogodzili się ze swoim losem i ci, co wciąż marzą o wielkim świecie, kobiety i mężczyźni, doświadczeni przez los, a także ludzie, których już między nami nie ma. Autor każdemu z nich poświęca kilka, kilkanaście stron i w pełni wykorzystuje ten niewielki format, ujmując w nim człowieka z całą jego historią, filozofią i uczuciami. Ta książka pełna jest emocji, każdy z prowincjonalnych obrazków zapada głęboko w pamięć. Jest w tym ogromna zasługa autora. Wszystkie historie mają swój styl, odpowiednio dobraną formę językową. Postaci ożywają. Już po chwili to nie Kołodziejczyk opowiada o Tadeuszu Wróblu czy Marii Meksykance. Tadeusz siedzi koło nas i dzieli się strumieniem swych myśli. O mamusi, co się bała elektryczności. O kocie w studni. O tatusiu, który odszedł. Obok przycupnęła Maria. Chciała się wybrać na pielgrzymkę do Częstochowy, ale nie mogła, "w miejscu trzymała ją praca, opieka nad dwojgiem staruszków z Karczewa, śliniących się i ze spuchniętymi dziąsłami. Sztuczne szczęki już im się nie mieściły w ustach"[1]. Maria więc tylko odprowadza na rowerze pielgrzymkę. Jedzie i opowiada każdemu, kto zechce jej słuchać. O śmierci męża. O synu pijaku, przystojnym niczym Belmondo. O życiu, po prostu.

Opowiadania nie tylko są różnorodne językowo, ale i ich forma dostosowana jest do treści. Są więc monologi, rozmowy, narracje pierwszo- i trzecioosobowe, jest retrospekcja, relacja z sali sądowej, dialog z pociągu. Wszystkie opowieści są przejmująco prawdziwe, nie pozostawiają czytelnika obojętnym. Często kończą się zaskakującą pointą, każde z nich jest wyjątkowe i warte uwagi. Na mnie największe wrażenie zrobiła historia Jana G., wulkanizatora, któremu wypadek zabrał stopę, a żona serce. G. "oddał nogę za przedpotopowego rzęcha"[2]. Żona ma innego. "Gumowy schodzi na tory", głosi tytuł opowiadania. I faktycznie, Jan tak właśnie robi...

Ten zbiór historii jest niezwykły poprzez swoją... zwyczajność. Każdy z nas zna podobne opowieści, mija ludzi o pokrewnych życiorysach. Ludzi zawistnych, zazdrosnych, przegranych, tych, którzy nie potrafią się odnaleźć w otaczającej ich rzeczywistości, uciekających w alkohol, w skoki w bok, na tory. W reportażu "B. Opowieści z planety prowincja" odnalazłam echo literatury, którą bardzo cenię. Jest tu wnikliwość pisarstwa Andrzeja Stasiuka z "Opowieści galicyjskich", magia zwyczajności "Prawieku i innych czasów" Olgi Tokarczuk, degrengolada rodem z "Tartaku" Daniela Odii. Kołodziejczyk daleki jest jednak od wtórności, ma swój styl, wyczucie. Niczym kameleon wtapia się w tło, dając bohaterom szansę na opowiedzenie historii swojego życia. Warto ich wysłuchać.



---
[1] Marcin Kołodziejczyk, "B. Opowieści z planety prowincja", wyd. Wielka Litera, 2013, s. 43.
[2] Tamże, s. 30.


[Recenzję opublikowałam wcześniej na moim blogu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1444
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: