Dodany: 23.06.2013 11:39|Autor: alojz

Portret pokolenia X


Powieść szkockiego pisarza Irvine'a Welsha w świadomości polskiego czytelnika zaistniała głównie za sprawą genialnego filmu Danny'ego Boyle'a, który pokusił się o jej luźną adaptację. W filmie jest mniej postaci niż w książce, wiele scen zostało przedstawionych w inny sposób, a niektóre zdarzenia - całkowicie pominięte, nie przeszkadza to jednak w nazywaniu go fenomenalną, autorską adaptacją. Ale nie o filmie miało być, a o książce.

Opowiada ona o grupce życiowych wykolejeńców, straceńców i ćpunów, którzy zaczynają wchodzić, a właściwie już weszli, w dorosłość; mają po 25-30 lat i nie za bardzo wiedzą, co zrobić z własnym życiem, żyją w chaosie i bez żadnego celu, poza jednym: heroiną. Ich codzienne perypetie są doskonałym obrazem pokolenia ludzi, którzy zaczynają dorosłe życie w epoce masowego bezrobocia, upadku autorytetów i moralnego zagubienia społeczeństwa. Narkotyki to dla nich sposób na zabicie nudy, na przeżycie czegoś niezwykłego i wręcz - w ich mniemaniu - mistycznego. Pomagają im one również nie myśleć o problemach życia codziennego, bo - jak mówi główny bohater - gdy bierzesz narkotyki, to myślisz tylko o tym, by je zdobyć i nie obchodzi cię cała reszta. Zmagają się z depresją, gdy narkotyków brakuje, znudzeniem i apatią. Książka opowiada więc o ludziach, którzy żyją bez zainteresowania światem; którzy pogardzają pracującą klasą średnią i zmagają się z bólem egzystencji, co szczególnie widoczne jest w postawie głównego bohatera, Marka Rentona. Próbuje on kilkakrotnie zerwać z nałogiem. W pewnym momencie stwierdza, że żyjemy sobie, umieramy sobie i nic nie zostaje, a po dwudziestce życie to tylko pasmo gorzkich kompromisów i rozczarowań, i tak już do końca. Buntuje się więc przeciwko takiemu porządkowi rzeczy i chce wycisnąć jak najwięcej z czasu, który został mu dany - czy w sposób właściwy? Na to pytanie czytelnik sam musi odpowiedzieć.

Welsh nie moralizuje, nie piętnuje ani nie zachwala narkotyków, pokazuje je z punktu widzenia bohaterów. Każdy rozdział to inna historia, raz krótsza, raz dłuższa, której narratorem jest jeden z nich. Najciekawsze są dla mnie te, które opowiada Mark Renton; takich rozdziałów jest najwięcej.

Jedynym mankamentem powieści, moim zdaniem, jest polskie tłumaczenie (Jędrzej Polak), bo o ile obecność ciągłych wulgaryzmów nie razi, a wręcz dodaje autentyczności, o tyle stylizowanie narracji na prostacki, pełen błędów stylistycznych i fonetycznych język - już tak. Wynika to pewnie ze specyfiki samego oryginału, napisanego w szkockim slangu i jego edynburskich odmianach, jednak uważam, że nie jest on przekładalny na język polski i tłumacz chyba niepotrzebnie tego próbował.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 995
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: