Dodany: 04.07.2013 14:02|Autor: derryblossom

Epoka wielkiego postępu, wielkich artystów i wielkiej zabawy


W czasach belle époque Paryż był nie tylko miastem sztuki i miłości, nie tylko szalonej, grzesznej zabawy w Moulin Rouge, kankana i wina. W tym okresie – od 1870 do wybuchu I wojny światowej – cieszył się sławą stolicy świata. To tu powstawały idee, które zmieniły świat. To tu żyli i walczyli o uznanie, wbrew konserwatywnej Akademii Francuskiej, niepotrafiącej zrozumieć i docenić nowatorskiego podejścia do sztuki, najwięksi malarze tamtych czasów (Manet, Monet, Degas, Renoir, Cézanne, Picasso, żeby wymienić tylko kilku); to tu Paul Poiret, Jeanne Lanvin, rodzina Vuitton i wielka Coco Chanel, która uwolniła kobiety z gorsetów, karykaturalnych kapeluszy i ciężkich sukien – wyznaczali ogólnoświatowe trendy i tworzyli historię mody. Tu pisali Émile Zola, Victor Hugo, bracia Goncourtowie, Colette. Paryż rozwijał się ekonomicznie i przemysłowo, dzięki przebudowie zainicjowanej przez Napoleona III wąskie, brudne uliczki, brzydkie kamienice, ścieki płynące ulicami odeszły w zapomnienie, ustępując miejsca ładnym, funkcjonalnym budynkom, bulwarom, placom, parkom oraz sprawnemu systemowi kanalizacji. To miasto – czyste i nowoczesne – było gotowe, by zorganizować dwie Wystawy Powszechne (wieżę Eiffla zbudowano z okazji pierwszej z nich) i igrzyska olimpijskie. Stało się mekką artystów, którzy przyjeżdżali tu w nadziei zdobycia wykształcenia, sławy i pieniędzy (mówiło się, że jeśli osiągnęło się sukces w Paryżu, to znaczy, że osiągnęło się go wszędzie – gdyż był najbardziej opiniotwórczy); kulturalnym, naukowym i towarzyskim centrum świata. Niekwestionowanym. Rozrywkę zapewniały liczne kabarety, teatry, opery, café-concerts oraz – bardzo popularne – domy publiczne. Paryż uwodził, odurzał, prowadził do zguby albo wynosił na wyżyny, a przynajmniej obiecywał to słodko, Paryż – i śmietanka towarzyska, i biedny, artystyczny Montmartre – się bawił. Chyba nigdy i nigdzie indziej w jednym mieście nie mieszkało na raz tak wiele wybitnych osobistości, nie działo się tyle wielkich rzeczy... i nie bawiono się tak dobrze. Gdyby teraz, po przeczytaniu książki-albumu Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i Marty Orzeszyny, ktoś spytał mnie, w jakim miejscu i czasie chciałabym się znaleźć, odpowiedziałabym bez wahania: w Paryżu przełomu XIX i XX wieku.

A przecież „Paryż...” jednocześnie zrywa z mitem „pięknej” epoki! Autorki pokazują także ciemne strony tego okresu: dramatyczną sytuację kobiet (pozbawionych elementarnych praw, skazanych albo na posłuszeństwo konwenansom, albo na społeczny ostracyzm), nędzę robotników, szerzące się zarówno wśród biedoty, jak i artystów alkoholizm i narkomanię oraz prostytucję. W belle époque paryskie domy publiczne przeżywały rozkwit; o ile kobiety musiały dochowywać wierności małżeńskiej, o tyle mężczyzn nie dotyczyło to w żadnym stopniu. To był czas wielkich kurtyzan – kobiet nie tylko pięknych, ale też inteligentnych i charyzmatycznych – dla których „mężczyźni tracili głowy i majątki”[1]. Obracały się w środowiskach elity, zdobywały fortuny, nosiły bezcenne klejnoty, niektóre wychodziły za mąż za bogaczy. Jednak nawet w luksusowych domach publicznych łatwo było zarazić się chorobami wenerycznymi, a zwłaszcza syfilisem, wówczas nieuleczalnym.

Belle époque była czasem wielkich przemian – jak powiedział Charles Peguy (zacytowany przez autorki): „Świat bardziej się zmienił między 1880 a 1914 niż od czasów Rzymian”[2]. Pojawiły się samochody, maszyny latające, elektryczność, kinematograf, telefon, radio, szczepionki. Powszechnie zachwycano się osiągnięciami techniki i potęgą ludzkiego rozumu; paryżanie wchodzili w nowy wiek z ufnością i nadzieją. Ale pojawił się też fin de siècle. Dziś wiemy, że niebezpodstawnie...

Aby mogło przyjść nowe, musiało odejść stare: z powodu gruntownej przebudowy, wraz z narodzinami miasta, które znamy i podziwiamy, zniknął dawny Paryż, co wielu przyjęło z oburzeniem i smutkiem. To były nie tylko nostalgia i obawa, że Paryż straci urok i charakter; niezamożna ludność mieszkająca w centrum musiała patrzeć, jak burzono jej domy, by postawić na ich miejscu rezydencje bogaczy, i przeprowadzić się do dzielnic peryferyjnych, jak Montmartre.

Przeszkadzają mi „miłość i sztuka” w tytule, bo dzieło Małgorzaty Gutowskiej-Adamczyk i Marty Orzeszyny porusza także mnóstwo innych tematów, dając nam w ten sposób pełny obraz epoki. Autorki piszą też o polityce, życiu społecznym, historii, Polakach w Paryżu... I o wszystkim innym, o czym wspomniałam wyżej. Niejednokrotnie się dziwiłam, niejednokrotnie byłam wręcz zszokowana. Dodatkowo panie podają mnóstwo smakowitych ciekawostek i anegdotek. Zdawałoby się, że skoro książka porusza tak wiele zagadnień, trudno, żeby weszła w którekolwiek głębiej – ale zapewniam, nie dotyczy to TEJ książki. A jeśli ktoś miałby ochotę przyjrzeć się danemu tematowi bliżej, bibliografia jest naprawdę obszerna – i zaskakująco dużo pozycji zostało wydanych w Polsce.

Oprócz napisanych pięknym językiem esejów autorek możemy przeczytać tu również fragmenty dzieł powstałych w epoce, m.in. Émile'a Zoli i Victora Hugo – a przecież nawet najgorliwszy badacz nie opowie o mieście tak prawdziwie, jak jego mieszkańcy. Ale „Paryż...” to nie tylko tekst – to także wspaniały album, na który składa się kilkaset obrazów. Znajdziemy tam: zdjęcia paryskich ulic, modnie ubranych kobiet, polityków, naukowców i największych piękności tamtych czasów; obrazy i rysunki; reklamy, pocztówki, fragmenty przewodników i czasopism, obrazki z gazet; a ponadto ujęcia wieży Eiffla z każdej chyba możliwej perspektywy. Wszystkie piękne.

Kiedy sięgałam po „Paryż...”, nie wiedziałam o tym mieście i belle époque prawie nic – teraz jestem jego miłośniczką, co można traktować albo jako rekomendację tej pozycji, albo jako ostrzeżenie. Niestety, tamtego Paryża już prawie nie ma, ale wystarczy otworzyć dobrą książkę, żeby choć na chwilę się w nim znaleźć... Jak pisał Victor Hugo: „kto zagląda w głąb Paryża, ma zawroty głowy. Nie ma nic bardziej fantastycznego, nic bardziej tragicznego, nic piękniejszego”[3].



---
[1] Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Marta Orzeszyna, „Paryż. Miasto sztuki i miłości w czasach belle époque", Wydawnictwo Naukowe PWN, 2012, s. 156.
[2] Charles Peguy, cyt. za: Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Marta Orzeszyna, dz. cyt., s. 345.
[3] Victor Hugo, cyt. za: Małgorzata Gutowska-Adamczyk i Marta Orzeszyna, dz. cyt., s. 46.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1448
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: Pingwinek 21.07.2013 18:40 napisał(a):
Odpowiedź na: W czasach belle époque Pa... | derryblossom
I mnie przeszkadza "miasto sztuki i miłości" w tytule. Album faktycznie dokumentuje o wiele więcej "dziedzin", a samej miłości akurat w nim tyle co nic.
Użytkownik: anek7 21.07.2013 21:22 napisał(a):
Odpowiedź na: W czasach belle époque Pa... | derryblossom
Mogę się tylko podpisać pod Twoją recenzją - to jedna z lepszych książek jakie czytałam w tym roku. Świetne ujęcie tematu, piękny język, bogaty materiał źródłowy i fotograficzny to najważniejsze, choć nie jedyne zalety tej książki.

Jak dla mnie ta "miłość i sztuka" w tytule to taki znak rozpoznawczy jeśli chodzi o to akurat miasto. Bo jakie są pierwsze skojarzenia z Paryżem? No właśnie "miasto miłości", "miasto artystów".
A że czytelnik znajdzie tam wiele innych tematów? To jeszcze jeden plus tego wydawnictwa:)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: