Dodany: 06.07.2013 07:58|Autor: Tsuisou

„Gdzie przykazań brak dziesięciu”


Król Leopold II przypomina mi Hitlera, którego zasada postępowania była podobna. Jeden i drugi doprowadził do śmierci milionów ludzi. Jednak nie działali oni jak typowi mordercy, inaczej mówiąc - nie splamili sobie rąk krwią. Byli propagatorami i twórcami, którzy wyręczali się podwładnymi dla osiągnięcia swoich celów. Do tej listy nazwisk można by dodać również Stalina. Leopold II był po prostu prekursorem fanatycznego myślenia bazującego na hasłach trafiających do milionów ludzi.

„Potwory istnieją – pisał Primo Levi o swoim doświadczeniu z Auschwitz – ale jest ich za mało, aby mogli naprawdę stać się zagrożeniem. Dużo niebezpieczniejsi są funkcjonariusze gotowi uwierzyć i wykonywać rozkazy bez zadawania pytań”*.

Książka Adama Hochschilda to opowieść o rasizmie, o traktowaniu czarnoskórego jak kogoś gorszego, jak przedmiotu, i wyzyskiwaniu go. Niezapomniane są opisy podróży po Kongu jednego z bohaterów, okrutnego Henry'ego Mortona Stanleya, który tubylców traktował jak własne zabawki i doprowadzał ich do śmierci, zmuszając do pracy ponad siły, chociaż teoretycznie był to okres abolicjonizmu - wiele państw podpisało traktat o zniesieniu niewolnictwa. Sam Leopold II był hipokrytą, ponieważ propagował zniesienie niewolnictwa, a jednocześnie nie wahał się wydać poleceń o zwiększeniu norm produkcji i zaostrzeniu rygorów. Inaczej mówiąc - będąc teoretycznie przeciwnikiem niewolnictwa, nie przeciwstawiał mu się, jeśli miało mu przynieść prywatne korzyści.

Wprowadzenie w Kongu rygorystycznego wymuszania pracy spowodowało olbrzymią śmiertelność, na skalę nieznaną dotąd w historii. Powszechne stosowanie straszliwych kar dla słabszych pracowników było niemalże legalnym mordowaniem. Jedną z tych kar była chicotte - przeraźliwe okaleczanie ciała za pomocą bata. Po wymierzeniu określonej liczby uderzeń kazano niemalże umierającej ofierze wstawać i salutować. Co więcej, karę wykonywał z reguły jeden z czarnoskórych niewolników. Inną „zabawą” białego w Kongu było odcinanie dłoni - z reguły zamordowanym, ale czasem również pozbawiano dłoni żywych ludzi. Praca ponad siły i terror doprowadziły do śmierci wielu ludzi. Autor przedstawia suche fakty, włącznie z relacjami świadków, które dodają do książki dodatkowe krople goryczy.

W „Duchu króla Leopolda” nie zabrakło informacji o przeciwnikach złego traktowania czarnoskórych w Afryce. Pewni dziennikarze próbowali nagłośnić tę sprawę. Było to o tyle trudne, że w Kongu niewolnictwo teoretycznie nie istniało. Niejaki Edmund Morel, starając się opublikować materiały o horrorze Konga, miał duży problem z przebiciem się przez ludzką obojętność. Belgowie nie interesowali się tym, co działo się w kolonii i sposobem traktowania tubylczej ludności. Bardziej zajmowały ich problemy miłosne Leopolda II na miejscu, w kraju.

Potworny terror, rasizm i zmuszanie do pracy to główny przedmiot tej książkii. Moim zdaniem, mówi ona o sprawach strasznych i może wywołać w czytelniku dużo empatii w stosunku do innych ludzi.


---
* Adam Hochschild, „Duch króla Leopolda”, przeł. Piotr Tarczyński, wyd. Świat Książki, s. 157.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 781
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: