Przełamując milczenie
Pierwszy raz, próbując ocenić książkę po jej przeczytaniu, zdarzyło się, że poczułam się nieswojo. Bo jak ocenić materiał, który nie miał zamiaru być książką, gdy powstawał? Jak tu przyznać się, że bez skrupułów czytało się cudze myśli spisane w pamiętniku, cudzą korespondencję? I dlaczego, akurat przy tej książce, tak bardzo wydało mi się to niestosowne?
Tamara miała tylko 31 lat. 11 lat starsza ode mnie kobieta. Kobieta z ambitnymi planami na przyszłość, zakochana, ciekawa świata. Taka jak ja. Istniała naprawdę. Osiem lat temu, gdy ja jeszcze byłam głupim podlotkiem. Wtedy ta kobieta walczyła o swoje życie.
I to chyba najbardziej szokuje, gdy mam nacisnąć jeden przycisk i ocenić. "Rewelacyjna", "bardzo dobra", "dobra"... Szokuje, gdy mam świadomość, że ostatnie 20 stron ledwo mogłam czytać, bo łzy same spływały mi po policzkach. Bo gdzieś tam krążyły po głowie myśli "a co by było, gdyby to mnie spotkało?", bądź, nie daj Boże, "gdyby to spotkało moją ukochaną?".
Boję się tej choroby. Ale wydaje mi się, że po tej lekturze lepiej ją rozumiem. I polecam tę lekturę wszystkim. By zrozumieli.
Ocenę mimo wszystko wystawiłam - najwyższą z możliwych. Bo takich pozycji literackich powinno być więcej i powinno się o nich mówić głośniej.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.