Dodany: 07.07.2013 22:09|Autor: beliarus

„Menuet z pogrzebaczem” - recenzja


Stanisław Grochowiak kroczył własną ścieżką. Nie był doktrynalnym moralizatorem. Kojarzony jest przede wszystkim z rozwinięciem turpistycznej stylistyki w polskiej poezji. Powojenna liryka potrzebowała głębszego oddechu, by w końcu wyrwać się z socrealistycznych więzów. Turpizm jako nowatorska estetyka pozwalał właśnie na zbawienny dystans. Formalnie był to krok w tył (zalążki artystycznego prymitywizmu, zawadiackiej zadziorności i codziennego harmonogramu każdego człowieka), który okazał się ruchem niezbędnym, by poezja polska nabrała rozpędu. Poezja Grochowiaka jawi się jako okres przejściowy między formami zakorzenionymi w przeszłości a modernistycznym szychem.

Debiut literacki poety to „Ballada rycerska”, która nosi jeszcze znamiona niedojrzałości. Widać jednak potencjał ukryty w obskurnej, niekiedy nawet knajpianej stylistyce. Pozorna szorstkość zdradza nadwrażliwość Grochowiaka jako artysty. Zapatrzony w życiorysy francuskich poetów wyklętych, tworzył własną legendę.

Rok 1958 to wydanie tomiku „Menuet z pogrzebaczem”. Ten poetycki zbiór uważam za właściwy debiut autora na arenie artystycznej. Okazał się on tylko pojedynczym zrywem geniuszu, który w następnych latach przepadł. Nie wiadomo, jaki udział miała w tym postępująca choroba alkoholowa, a jaki - niestabilność wrażliwości Grochowiaka i brak konsekwencji stylistycznej.

Sztandarowym utworem jest „Rozmowa o poezji”. Utwór przypomina dialog. Pyta Dziewczyna, a odpowiada Poeta, którego można utożsamiać z samym Grochowiakiem. Starcie dwóch frakcji, dwóch poglądów. Turpistyczne wyrachowanie artysty, a po drugiej stronie coś, co można wiązać z neoklasycyzmem (przedstawionym nieco naiwnie i stereotypowo). Dziewczyna żongluje nieustannie porównaniami zaczerpniętymi z mitologii hellenistycznej. Świat antyczny, tak pielęgnowany przez bohaterkę liryczną, zostaje zrównany z ziemią przez okrutną codzienność, z której wyłonił się Poeta. Utwór jest kwintesencją elementów wybranych do uczestniczenia w tym lirycznym przedstawieniu – Grochowiak to perfekcjonista, nie toleruje przypadku. Dlatego jego konstrukcja jest wykładnią całego tomu. Zwięzłość i minimalizm środków poetyckich jeszcze bardziej zacierają granicę między sacrum a profanum poezji. Czytelnik odnajduje muzę w ciemnych piwnicach lub leżącą na bruku. „Rozmowa o poezji” ma jasną ścieżkę interpretacyjną – jest to manifest własnej twórczości.

Grochowiak nie odcina się od innych form sztuki i artystycznej ekspresji. „Rozmowa...” to dialog w sensie dosłownym, a „Płonąca żyrafa” jest polemiką z obrazem Salvadora Dalego. Dochodzi tutaj do inspiracji surrealistycznym, wyśnionym tworem. Nieco schizofreniczna atmosfera emanująca z płótna idealnie komponuje się z oszczędnością barw utworu lirycznego. U malarza dominantą była forma – zatarcie granicy między wyobraźnią a realizmem; u poety występuje nieco inne zjawisko – na pierwszy plan wysuwa się szok związany z przekazem, który wydaje się mało wyszukanym truizmem. Jednak ten „mało wyszukany truizm” przypomina krzyk kogoś, kto jest świadomy własnego położenia. Podmiot liryczny afirmuje śmiertelność. Pogodzenie się z faktem przemijalności wydaje się niezbędne, by przetrwać w świecie pełnym paradoksów. Liryczne „ja” zrywa z człowieczeństwa wszystkie pozory boskości, przewagi ewolucyjnej. Konkluzja jest prosta – jesteśmy mięsem. Wszystkie czynności życiowe są przepełnione biologizmem. Szybkie, urywane wersy, które przypominają potok myśli osoby niedbającej o wyszukany język, dowodzą autentyczności przekazu. Grochowiak stawia człowieka w jednym szeregu z obiektami z masarni i rzeźni, co pokazuje ten fragment: „(...) Kupować mięso Ćwiartować mięso Zabijać mięso Uwielbiać mięso Zapładniać Mięso Przeklinać mięso Nauczać mięso i grzebać mięso”*. Jak widać, przemijalność w poezji Grochowiaka jest czymś zgoła innym niż motyw vanitas w baroku.

Niekiedy poezja polskiego turpisty przybiera irytujące znamiona mało ambitnej kpiny. Wtedy podmiot liryczny zamienia się w stałego bywalca przydrożnych knajp, język i styl również ulegają metamorfozie. Przypominają się fragmenty poprzedniego tomu - „Ballada rycerska”. Nie należy tego odbierać jako rażącej wady, ale Grochowiak jawi się jako autor mało świadomy tego, jaką moc mają jego utwory pozbawione nachalnego charakteru piosenkowego. W „Burnsie” - którego bohater liryczny to słynny poeta szkocki Robert Burns (jego klasyczne „Amor vincit omnia” jest lekko wyśmiewane przez podmiot liryczny) - romantyczna spuścizna jest przedstawiona w lekko ironicznym tonie, choć ten zabieg został spotęgowany przez niefortunną infantylizację stylu i języka. Już tutaj pojawiają się motywy alkoholu, który skutecznie jest zestawiany z obecnością muzy i celem egzystencji. Inny wiersz, „Menuet”, po raz kolejny przypomina próbę poety, by zaistnieć jako bard. Próbę niekoniecznie udaną. Mamy tu charakterystyczne dla Grochowiaka motywy dance macabre, lecz są one podkoloryzowane. Przypomina to nachalne oswajanie ze śmiercią.

Zdecydowanie korzystniej Grochowiak jawi się jako cichy, nieśmiały adorator kobiecego piękna. Należy zauważyć, że wdzięk płci przeciwnej służy raczej jako liryczne tworzywo, które może być punktem wyjścia dla jakiejś innej myśli (niekoniecznie związanej z miłością w sensie dosłownym). Stosunek podmiotu lirycznego do kobiet jest fascynujący. Mężczyzna celowo umniejsza się, by pokazać hiperbolizowane oblicze ukochanej lub zwykłej nieznajomej. Wiele w tym szacunku, chłodnego analitycznego dystansu. Kobieta porównywana jest do monumentalnego pomnika, przy którym krząta się podmiot liryczny. Z pozycji klęczącej odkrywa nowe elementy wyglądu kobiecego i to właśnie jest najciekawszym doświadczeniem dla czytelnika. Wystarczy sobie wyobrazić zestawienie włosów i drutów, bieli i śmierci. Grochowiak przypisuje kolorom wybrane znaczenie, które nie jest stałe – zależy od kontekstu, co może wprowadzić niejaki zamęt przy próbie głębokiego wnikania w twórczość poetycką.

Czasem jakiś wycinek życiorysu może posłużyć za inspirację. Utwory zgromadzone w tym tomie są przepełnione nawiązaniami do biografii różnych osobistości - Kafki, Joanny d'Arc, George Sand (chociaż tutaj nie do końca dosłownie). Grochowiak nie jest, przy swojej niekiedy brutalności, obojętny na to, co rozgrywało się wokół niego. Wydarzenia w Budapeszcie w październiku 1956 odcisnęły mocne piętno na utworach pisanych w tym okresie („Listopad”, „Franz Kafka”, „Bajeczka”). Pogrom powstania spotęgował odczucie małości i tego, że jedyne, co nas konsoliduje jako ludzkość, są okrutne statystyki.

„Menuet z pogrzebaczem” jest zbiorem przełomowym w poezji polskiej. To fakt bezdyskusyjny. Zainspirował przyszłych poetów przeklętych – Bursę, Wojaczka, Stachurę. Bez tego tomu nie byłoby ich bezkompromisowości. Największą skazą tego tomu jest wspomniany wcześniej brak konsekwencji. Szkoda, że klasycyzm i grzeczność, wyśmiewane w utworze „Rozmowa o poezji”, stały się cechami dalszych tomów. Stanisław Grochowiak miał ogromny talent do łączenia brutalności z wrażliwością, mimo że zakrawa ono na paradoks. Jednak cały wiek XX to czas absurdu i paradoksu.


---
* Stanisław Grochowiak, „Płonąca żyrafa”, w: tegoż, „Poezje”, wyd. Zielona Sowa, 2006.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2284
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: