Wbrew początkowym obawom - wspaniała i bardzo ciepła książka!
Szczerze mówiąc po przeczytaniu wstępu i pierwszego opowiadania byłam zupełnie rozczarowana. Nie były złe, ale... jak na autora serii "Wszystkie stworzenia duże i małe" to po prostu było nie to. Jakoś nie mogłam złapać TEJ atmosfery, która pamiętałam z poprzednich książek. W dodatku, o zgrozo, tłumaczka serwowała mi co jakiś czas kalki językowe typu "...lecz wcale mi to nie przeszkadzało, gdyż oglądanie pana Hatfielda przy pracy warte było wszystkie czekania świata"*. Co to w ogóle za potworek językowy? Moje przeczucia względem książki jeszcze się pogorszyły, gdy kolejny raz przeczytałam zdanie w stylu "a z porośniętego gęstym futerkiem brzuszka dobyło się rozgłośne GRUCHANIE"*... tak, tak, ten opis o kocie traktuje, nie o gołębiu!
Na szczęście wszystko się odmieniło od drugiego opowiadania :-). To był zwrot o 180 stopni! To był wreszcie ten klimat! Cudowne, ciepłe opowiadania. Niektóre zabawne, inne smutno-wzruszające. Wszystkie w niezwykły sposób wzbudzające w czytelniku emocje, jakich człowiek nie spodziewałby się po "banalnych" opowiadaniach o kotach :-).
Wszystkim, a zwłaszcza wielbicielom prozy Herriota, serdecznie polecam tę książkę. Oprócz opisanej powyżej wady, ma jeszcze tylko jedną: jest zdecydowanie za krótka! :-)
---
* James Herriot, "Kocie opowieści", tłum. Anna Wiśniewska-Walczyk, wyd. Bellona, Warszawa 2001.
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.