Dodany: 06.08.2013 13:07|Autor: Astral

To tylko cień wzruszeń i zachwytów rosyjskich (sowieckich) czytelników - niestety


Ta powieść wyszła u nas raz i w dodatku łącznie z powieścią "Głowa profesora Dowella".
To słabiutka książka (chyba jedna z najsłabszych w dorobku Bielajewa), chociaż w sumie gładko napisana. Pomysł zaczerpnięto z "Migotliwygo świata" Grina, ale o tyle sprytnie został wykorzystany, że bohater jest naiwny, dziecinny, niewykształcony i oczywiście DOBRY. Więc też roi sobie bardzo mało (te partie u Grina mam za najgorsze). Wszystkie postacie są czarno-białe. Tak jak chciał autor, dobrzy są tylko ci, którzy są jako i bohater - czyli służba, wieśniacy i pariasi (akcja toczy się głównie w Indiach). A cała reszta - wiadomo, nie cofnie się przed niczym, żeby zdobyć pieniądze i władzę, i opływać we wszelkie luksusy.
Element sf jest wybitnie pretekstowy i na dobrą sprawę to jest fantasy podobnie jak u Grina (latanie za pomocą połkniętego środka radioaktywnego, który tak "steruje" ruchami cząsteczkowymi Browna, że każdy "zainfekowany" (bo skutków ubocznych nie ma) może sobie latać kiedy chce i jak chce, co najwyżej się zmęczy i wielkich ciężarów dżwigać nie może.
Nasz bohater, Anglik, dziecko bogatych rodziców, po ich przedwczesnej śmierci jest wychowywany w Indiach przez podłych opiekunów (naiwnych i chciwych prawników), którzy ukrywając prawdę o jego pochodzeniu, dążą do jego ubezwłasnowolnienia po osiągnięciu przezeń dojrzałości i oczywiście przejęcia całego majątku, który po drodze i tak już został znacznie uszczuplony). Stąd odosobnienie w ośrodku "wychowawczym" pod egidą wrednych teozofów i oszukiwanie władz angielskich, że wszystko jest jak należy. Trafia się epizodycznie szalony naukowiec, który daje bohaterowi umiejętność latania, ale celem jest zrobienie z niego idioty (co oczywiście, cudownie, czyli w ramach niedopowiedzenia, nie następuje, podobnie jak nie dochodzi do utraty tychże zdolności ani do śmierci). Potem następuje szereg perypetii, który ukazuje bohaterowi, jak skonstruowany jest w ogólnych świat kapitalistyczny (tzn. Indie, Anglia i USA). I jest to świat podły, krwawy i okrutny, więc najlepiej żyć z ukochaną Lalitą (wieśniaczką-wdową), jej szlachetnym ojcem-starcem i małym przyjacielem, którego uratował z ośrodka wychowawczego, gdzie na wychowankach, traktowanych z ascetyczną, okrutną dyscypliną, dokonywano przerażających eksperymentów) w dżungli (tu się kłania Mowgli), z dala od złych ludzi i wrednych knowań. Jest też "wątek", a raczej epizodyczna rólka siostry, "lady Galton" (bo takie jest nazwisko naszego Tarzana), która okazuje się na końcu (częściowo wbrew intencjom autora, bo na początku jest pokazana jako naiwna, ale myśląca pannica i wydawałoby się, że później odegra jakąś pozytywną rolę) równie żałosna, pusta i chciwa jak reszta śmietanki towarzyskiej, z którą zapoznała swego brata.
Propaganda jest w środkowej części dość dyskretna, natomiast dzwonek alarmowy odzywa się w momencie, kiedy ścigany przez złych ludzi nasz latający bohater trafia na anglikańskiego duchownego, który naturalnie jest żądny sławy i poklasku. Duchowny jest oczywiście głupi, a Ariela werbuje cyrk amerykański (no tak, w rosyjskiej przedwojennej sf to motyw wręcz obowiązkowy! - patrz "Przygody Samuela Pingle'a" Siergieja Bielajewa z 1945 roku) i wierni w pewnym momencie słyszą z wysoka dudniący głos, który zaprasza ich do cyrku.
Ostatnie rozdziały są tak złe, naciągane i niespójne, że sprawiają wrażenie dolepionych na siłę.
W dodatku jest to książka adresowana do starszych dzieci i młodzieży. No i oczywiście do naiwnych robotników i chłopów.
Posłowie jest irytujące - bo peanom na cześć Bielajewa towarzyszą liczne niedomówienia, a całość sugeruje, że Bielajew jest dobrym pisarzem (minusy, dyskretne, niby owszem też są wspomniane). No bo Bielajew "wielkim" klasykiem rosyjskiej sf rzeczywiście jest, ale literacko to fantastyka marniutka, tanio przygodowa, sensacyjna i propagandowa, a jego postacie są drewniane i pomalowane na czarno i biało.
Ale faktem jest, że twórczość ta ma pewien naiwny wdzięk i tę podstawową sprawność w konstruowaniu prostej fabułki, i pomysły (wynalazki), dzięki czemu nawet dziś jest dość strawna (ze wszystkimi zastrzeżeniami). Niestety, autorka posłowia nie orientuje się w twórczości Bielajewa, więc nie mogła szerzej jej zaprezentować; ogranicza się np. do fałszywych zapewnień, że "Człowiek ryba" miał w ZSRR kilka (SIC!!!) wznowień i że jest to jego najlepsza (sic!) powieść. A prawda jest taka, że ta powieść miała milionowe nakłady (tak), że rzeczywiście była "czczona" dużo bardziej niż ten nieszczęsny mętny i naiwniutki "Migotliwy świat" i że dziś to wręcz obowiązkowa klasyka dla dzieci. Z ogólniejszego punktu widzenia jest to niestety powieść bardzo płytka i czarno-biała, i silnie propagandowa. Ale w połączeniu z egzotyczną romantyką i wiarą w zwycięstwo komunizmu na całym świecie potrafiła zachwycić i porwać czytelnika w ZSRR. Ze względu na te ostatnie walory jest zdecydowanie "lepsza" niż Ariel. (Podobnie stało się z filmem, który na początku lat 60. pokazywano w polskich kinach pt. "Diabeł morski" - WTEDY nawet u nas robił spore wrażenie, choć dziś to raczej zabytek, którego hipnoza już nie działa.)
Czyli podsumowując: jest to lekturka znośna (z zastrzeżeniami!) choć płytka i tendencyjna, rzecz, którą się lekko czyta, choć nie nadaje się ona dla każdego. Ma walor głównie historyczny i nie jest reprezentatywnym dziełem Bielajewa. Z tego względu można ją raczej polecić czytelnikom, których pasjonuje historia gatunku sf (a tutaj, jak wiadomo, po polsku nie mamy prawie nic, zarówno jeśli chodzi o sf rosyjską, jak i każdą inną!; jeśli zaś chodzi o polską, to we wznowieniach też występują porażające braki... a specjaliści od historii polskiej sf patrzą na gatunek pod kątem li tylko technicystyczym, nie dostrzegając dzieł o zacięciu społecznym i psychologicznym, pozbawionych wyróżników w postaci wynalazków czy odkryć) i literatura "lekka, łatwa, przyjemna" tudzież dydaktyczna dla dzieci i młodzieży w ujęciu historycznym.

(Notabene w Rosji ceni się wysoko b. wiele książek, które są literackimi miernotami na poziomie taniej rozrywki z jarmarczną proweniencją - właściwie na nostalgicznej zasadzie (trochę podobnie do "Trędowatej" na gruncie romansowym; zresztą w powojennej rosyjskiej i okołorosyjskiej sf kosmicznej i kontaktowej, zwłaszcza tej niższych lotów, wątek romansowy, czyli miłość do pięknej kosmitki, jest wręcz obowiązkowy!; tu oczywiście kłaniają się echa tzw. lost race fiction z czasów kolonialnych), tyle że wzbogaconej o wzruszenia "najwyższego rzędu", mianowicie propagandowe, które na dzieci i naiwnych jak dzieci miały działanie wręcz piorunujące) i w ścisłym nawiązaniu do schematów dawnej literatury rozrywkowej. Jeśli do tego mówimy o książkach sf, to oczywiście skala tych wzruszeń jest rozleglejsza.)
Głowa profesora Dowella; Ariel (Bielajew Aleksander)

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1142
Dodaj komentarz
Legenda
  • - książka oceniona przez Ciebie - najedź na ikonę przy książce aby zobaczyć ocenę
  • - do książki dodano opisy lub recenzje
  • - książka dostępna w naszej księgarni
  • - książka dostępna u innych użytkowników (wymiana, kupno)
  • - książka znajduje się w Twoim schowku
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: