Dodany: 26.09.2013 10:41|Autor: natanna51

O tym, jak wykraść katu skazańca


Na czas czytania "Złodzieja z szafotu" przeniosłam się dzięki Bernardowi Cornwellowi do Anglii w początkach XIX wieku, głównie do jej stolicy. Londyn ze swym mrocznym, deszczowym klimatem w tym okresie był miejscem wielu niezwykle popularnych i niesamowicie ekscytujących dla żądnych wrażeń londyńczyków, widowisk: cotygodniowych egzekucji, w których na szafot z więzienia w Newgate trafiało za każdym razem kilku skazańców. Dla mnie to przerażające, że ktoś chciał oglądać te spektakle, które urządzał odrażająco wyglądający kat, dokładający wszelkich starań, by spektakl był udany, a taniec skazanych na pętli usatysfakcjonował rozentuzjazmowany tłum. A jednak chętnych było wielu, prawie cała okolica ciągnęła, by zobaczyć ten niesamowity szubieniczny taniec na Old Bailey, w którym skazańcy drżeli, szarpali się i wyginali. Takie widoki mieli zapewnione prawie bez końca, gdyż skazanych oczekujących na swą kolej nie brakowało; karę śmierci dostać mógł każdy oskarżony - i to nie tylko o poważne przestępstwa, ale również o niewielki występek, zawiniony czy nie, gdyż nie miał szansy udowodnić, że jest niewinny; sąd takich argumentów nie słuchał, a skazywanie na śmierć zgodnie z krwawym angielskim kodeksem tamtych czasów miało być przestrogą dla innych potencjalnych przestępców.

Czasem jednak zdarzało się, że pod wpływem petycji z prośbą o ułaskawienie, wniesionej za pośrednictwem ważnej osobistości, minister spraw wewnętrznych powoływał śledczego, który miał za zadanie zbadanie okoliczności popełnienia występku, za który groziła śmierć. I o takiej sytuacji opowiada "Złodziej z szafotu".

Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

"Złodziej z szafotu" to moje pierwsze, ale mam nadzieję nie ostatnie spotkanie z Bernardem Cornwellem, który błyskotliwie i intrygująco poprowadził akcję swego doskonałego kryminału, sprawiając, że czytałam nie tylko z dużą przyjemnością, ale i bardzo szybko, by jak najprędzej dotrzeć do finału i dowiedzieć się, kto jest faktycznym mordercą. Poza tym pisarz stworzył galerię niezwykle barwnych i oryginalnych postaci, reprezentujących zarówno niziny społeczne, jak i wyższe sfery wiktoriańskiej Anglii. Z dużym realizmem ukazał Londyn z jego obszarami nędzy i bogactwa, ogromnie niesprawiedliwy w tym czasie angielski system prawny, dla którego życie ludzi z niższych sfer społecznych nie było nic warte, a także niskie instynkty londyńczyków, dla których przerażający czyn kata był jedną z najlepszych rozrywek.

Interesujący wątek stanowią również wspomnienia wojenne Sandmana, sprawiające, że książka nie tylko zapewnia znakomitą rozrywkę, ale również dostarcza sporo wiedzy historycznej. Takie "dwa w jednym" doskonale podane.

Ogólnie rzecz biorąc, to powieść napisana lekkim piórem, bez wszechobecnych dzisiaj wulgaryzmów, a niepozbawiona - oprócz ekscytującego wątku kryminalnego i społeczno-obyczajowego - również sporej dozy humoru; znakomicie się ją czyta i jest warta lektury.



[Recenzja została opublikowana na moim blogu, na lubimy czytać.pl, Matras.pl i webook.pl oraz nakanapie.pl]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 397
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: