Dodany: 20.11.2013 12:48|Autor: porcelanka

O Moskwie


Miasta – wielkie skupiska ludzi, wspaniałe aglomeracje, w których kwitnie życie – świadkowie narodzin, miłości, problemów dnia codziennego i śmierci. Azyle szukających lepszego losu i więzienia zapracowanych. Przystanki na turystycznych szlakach i miejsca egzystencji milionów ludzi. Jednym słowem, twory hybrydowe i często wielokulturowe.

Wśród literackich miast wyraźnie wyróżnia się Moskwa z „Mistrza i Małgorzaty”. Rosyjska stolica jest w dziele Bułhakowa najważniejsza – to na Patriarszych Prudach wszystko się zaczyna, tam Berlioz i Iwan Bezdomny spotykają dziwnego cudzoziemca. Jeśli chciałoby się wskazać głównego bohatera „Mistrza i Małgorzaty”, byłaby nim właśnie Moskwa – miasto idealnie spełniające funkcję nie tylko tła, ale i żywego tworu. To ona staje się celem podróży Wolanda i mimowolnym świadkiem jego czarów, gdy po ulicach biegają roznegliżowane uczestniczki spektaklu. Wreszcie to tutaj szatańska świta poszukuje kolejnej Małgorzaty, która mogłaby zostać królową dorocznego Wiosennego Balu Pełni Księżyca. Rosyjska stolica jest jednak nie tylko miejscem zamieszkania postaci, ale i przestrzenią, w której realizują się słowa i przepowiednie messera – zapoczątkowane śmiercią Michała Aleksandrowicza.

W Moskwie rozkwita także miłość Mistrza i Małgorzaty, którzy odnajdują się w pewnym zaułku. Spotkanie to tak opisze Mistrz: „Niosła obrzydliwe, niepokojąco żółte kwiaty. Diabli wiedzą, jak się te kwiaty nazywają, ale są to pierwsze kwiaty, jakie się wiosną pokazują w Moskwie. Te kwiaty rysowały się bardzo wyraziście na tle jej czarnego płaszcza. Niosła żółte kwiaty! To niedobry kolor! Skręciła z Twerskiej w zaułek i wtedy się obejrzała. No, Twerską chyba pan zna? Szły Twerską tysiące ludzi, ale zaręczam panu, że ona zobaczyła tylko mnie jednego i popatrzyła na mnie nie to, żeby z lękiem, ale jakoś tak boleśnie. Wstrząsnęła mną nie tyle jej uroda, ile niezwykła, niesłychana samotność malująca się w tych oczach. Posłuszny owemu żółtemu znakowi losu ja również skręciłem w zaułek i ruszyłem jej śladem. Szliśmy bez słowa tym smutnym, krzywym zaułkiem, ja po jednej jego stronie, ona po drugiej. I proszę sobie wyobrazić, że prócz nas nie było w zaułku żywej duszy”[1]. Miasto łączy ze sobą kochanków, chociaż Mistrz zajmuje nędzną suterenę, a Małgorzata mieszka w willi w pobliżu Arbatu. Uwaga: po kliknięciu pokażą się szczegóły fabuły lub zakończenia utworu

Utwór Bułhakowa to również świetny obraz państwa absurdu i mechanizmów władzy. Oto czytelnik zagłębia się w świat, w którym królują biurokracja i donosy. O byciu pisarzem przesądza legitymacja, wielce pożądane jest posiadanie zaświadczeń poświadczających wszystko, nawet obecność na balu u szatana. Jednocześnie w restauracjach podaje się „jesiotra drugiej świeżości”, a w budce oferującej „piwo i napoje chłodzące” dostępny jest tylko ciepły napój morelowy. Wszystko to dzieje się w Moskwie, która zdaje się źródłem władzy sankcjonującej totalitarną rzeczywistość.

„Ciemność, która nadciągnęła znad Morza Śródziemnego, okryła znienawidzone przez procuratora miasto. Zniknęły wiszące mosty łączące świątynię ze straszliwą wieżą Antoniusza, otchłań zwaliła się z niebios i pochłonęła skrzydlatych bogów ponad hipodromem, pałac Hasmonejski wraz z jego strzelnicami, bazary, karawanseraje, zaułki, stawy... Jeruszalaim, wielkie miasto, zniknęło, jak gdyby nigdy nie istniało. Wszystko pożarła ciemność, która przeraziła wszystko, co żyło w samym Jeruszalaim i w jego okolicach”[3].

„Mistrz i Małgorzata” to także opowieść o starożytnej Jerozolimie, miejscu o znaczeniu symbolicznym. O mieście, w którym rozgrywają się wydarzenia mające już na zawsze zmienić oblicze świata. Bułhakow jednak nie przedstawia tych zdarzeń w tradycyjny sposób, tylko tworzy własną wersję historii. Najważniejszą postacią okazuje się Poncjusz Piłat, któremu przyszło cierpieć „dwanaście tysięcy księżyców za jedną księżycową noc sprzed lat”[4].

Po lekturze „Mistrza i Małgorzaty” nabiera się ochoty na zwiedzanie tych dwóch niezwykłych miast, by odnaleźć ślady zdarzeń, które zapewne nigdy nie miały miejsca, a przecież częściowo mogły. Chyba że nie warto „iść za tropem tego, co się już skończyło”[5]?


---
[1] Michał Bułhakow, „Mistrz i Małgorzata”, przeł. Irena Lewandowska i Witold Dąbrowski, wyd. Czytelnik, 1993, s. 169.
[2] Tamże, s. 460.
[3] Tamże, s. 362.
[4] Tamże, s. 460.
[5] Tamże, s. 461.



(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 999
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: