Dodany: 21.12.2013 02:34|Autor: misiak297

Kim jesteś, Rose?


"Za kogo ty się uważasz?" Alice Munro to historia życia Rose - mieszkanki jednej z kanadyjskich prowincji - w dziesięciu krótkich odsłonach. Czy znajdziemy odpowiedź na prowokacyjne pytanie postawione w tytule? Prawdopodobnie nie. Możemy się co najwyżej zbliżyć do odpowiedzi, ale pewności nie zyskamy. Zresztą chyba nawet sama Rose do końca nie wie, kim jest. Czy to nie na swój sposób rozczarowujące? O, bynajmniej!

Znacie to lekturowe uczucie: książka jest poprawna, ale jednak na pierwszy rzut czytelniczego oka nie porywa - i zarazem intryguje? To właśnie ten przypadek. Opowiadania składające się na tę pozycję mogą się wydawać pozbawione polotu, może nawet nieco monotonne - a jednocześnie nie dają o sobie zapomnieć. Po prostu wracają te sceny, z których wyłania się różnoraki portret - dziewczynki otrzymującej solidne lanie od ojca, nastolatki pragnącej się popisać przed rówieśnikami fałszywą nonszalancją, młodej dziewczyny nieoczekiwanie doświadczającej inicjacji erotycznej podczas samotnej wyprawy do wielkiego miasta, narzeczonej, która sama nie wie, czy jej wybranek jest "tym jedynym", znudzonej mężatki planującej miłosną schadzkę, gwiazdy telewizyjnego serialu rozpoznawanej na ulicy, czy wreszcie dojrzałej kobiety, która wraca w rodzinne strony, aby zetknąć się ze starością i zniedołężnieniem najbliższych.

Dlaczego tak trudno odpowiedzieć na pytanie, kim jest Rose? Może wyjaśnienie tkwi w tym, że to postać, na której rzeczywistość wymusza elastyczne zachowania. Droga do akceptacji wiedzie przez przystosowanie się, nałożenie maski (przykładowo: w zależności od aktualnych potrzeb, bohaterka podkreśla ubóstwo swojej rodziny bądź się go wypiera). Czas mija, obserwujemy Rose na przestrzeni lat. Paradoksalnie - zmienia się wszystko i zarazem tak niewiele. Groźny ojciec, którego twarda ręka wymierzała bezlitosne razy, spoczywa w ziemi, dość apodyktyczną, przytłaczającą swoją osobowością macochę niszczy choroba i starość, dokazujący, jurni chłopcy zamieniają się w poważnych biznesmenów, fascynujące koleżanki tyją i pospolicieją. Te kontrasty widać zwłaszcza w nieoczekiwanych puentach opowiadań, często zestawiających świat zamierzchły z dzisiejszym. W ten sposób Munro pokazuje, jak w gruncie rzeczy pozbawione znaczenia jest to, co kiedyś wydawało się arcyważne (świeży dramat kiedyś może się okazać kolejną anegdotką opowiadaną na wystawnych przyjęciach obcym ludziom), a dobrze znana rzeczywistość nagle nie daje się zrozumieć. W tym wszystkim sama Rose uparcie dąży do czegoś, czego i tak nigdy nie osiągnie, ciągle chce być kimś innym:

"Pomyślała, że cudownie byłoby ulec takiej transformacji. Odważyć się; uciec, przeżyć absurdalne przygody na własnej, choć nowo nazwanej skórze"[1].

Jednak odwagi zazwyczaj brakuje, a uleganie impulsom często kończy się katastrofą. Zmiany nie przynoszą ukojenia, jedna frustracja goni następną. Życie Rose wydaje się "wyłącznie pozorem i czekaniem"[2]. Przy takich założeniach nie może być miejsca na satysfakcję - a jeśli już, to krótkotrwałą, pozorną.

Alice Munro opisuje swoją bohaterkę po mistrzowsku. Rose wydaje się kimś zupełnie zwyczajnym, przeciętnym wręcz, w jej życiu nie dzieje się nic wyjątkowego, ot, zwyczajna sinusoida radości, drobnych sukcesów, niepowodzeń i rozczarowań. A jednak w tej postaci jest tyle cierpienia, wobec którego trudno przejść obojętnie. Ogrom bólu wyraża się nie wprost, a raczej między wierszami bądź w pozornie nieprzystających puentach. Kanadyjska pisarka nie jest w tym nachalna - wszystko pokazuje subtelnie. Nietrudno o uczucie niepokoju podczas lektury - tu prawdziwy dramat rozgrywa się w dobrze znanych dekoracjach, jakby po cichu. Niejeden czytelnik odnajdzie w Rose samego siebie.

Opowiadania Alice Munro niebezzasadnie nasuwają skojarzenia z powieściami Majgull Axelsson czy prozą Michaela Cunninghama. Wszyscy troje piszą o ludziach niejako przegranych, zmiażdżonych przez życie, choć jakimś cudem utrzymujących się na jego powierzchni (a może inaczej: o zagubionych, nieszczęśliwych, zranionych dzieciach, które wyrastają na zagubionych i nieszczęśliwych raniących dorosłych). Każde z nich robi to na właściwy sobie sposób. Axelsson uderza mocno, choć z wyrafinowaniem i bez drastycznych scen. Cunningham literacko rozbiera swoich bohaterów na czynniki pierwsze pod względem psychologicznym, wyraziście ukazując ich emocje. Z kolei proza Munro przywodzi na myśl kosztowanie nieznanego specjału, który może niespecjalnie zachwyca, kiedy mamy go w ustach, ale zostawia silny posmak na języku - tak silny, że chce się skosztować raz jeszcze. Ta druga próba kończy się zazwyczaj pełnym uznaniem i wpisaniem specjału na stałe do naszego menu. Wierzę, że z książkami Alice Munro tak właśnie będzie. To literatura warta poznania (czy też, trzymając się konotacji kulinarnych: warta posmakowania). "Za kogo ty się uważasz?" to świetny początek przygody z nagrodzoną Noblem pisarką.


---
[1] Alice Munro "Za kogo ty się uważasz?", przeł. Elżbieta Zychowicz, WAB 2013, s. 115.
[2] Tamże, s. 211.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 2244
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 2
Użytkownik: ka.ja 21.12.2013 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "Za kogo ty się uważasz?"... | misiak297
A nie mówiłam?!
Użytkownik: reniferze 07.10.2017 20:05 napisał(a):
Odpowiedź na: "Za kogo ty się uważasz?"... | misiak297
"..który może niespecjalnie zachwyca.."

Ano właśnie. Zawiodłam się. O ile części dotyczące dzieciństwa i młodości były dobre (i zostawiły posmak, o którym wspominasz), o tyle cała dorosłość bohaterki wydała mi się miałka i pozbawiona emocji.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: