Dodany: 03.01.2014 16:56|Autor: Piotr66

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Rozmowy z Marlonem Brando
Grobel Lawrence

1 osoba poleca ten tekst.

Genialny aktor, który gardził aktorstwem


Marlon Brando gardził mediami, a w szczególności dziennikarzami. Nie znosił udzielać wywiadów i robił to tak rzadko, jak to tylko możliwe. Współcześnie również wielu artystów lubi dystansować się od swojej sławy i gwiazdorskiego statusu. Nie przeszkadza im to jednak od czasu do czasu pojawiać się w mediach, aby przypadkiem nikt nie zapomniał o ich niechęci do blichtru. Marlon Brando nie robił niczego na pokaz, jego awersja do prasy była nieudawana. Legendarny aktor od 1956 roku nie udzielił żadnego większego wywiadu przez dwie dekady. W tym czasie kupił kilka wysp na Tahiti, gdzie w odosobnieniu spędzał większość czasu. W niczym jednak nie nadszarpnęło to jego gwiazdorskiego statusu, Brando ciągle był najbardziej podziwianym amerykańskim aktorem, za każdą rolę dostawał wysokie honoraria. Dlatego też wielu dziennikarzy próbowało wybłagać u niego audiencję. Wszyscy byli odprawiani z kwitkiem.

Dopiero Lawrence’owi Grobelowi udało się przebić przez zasieki i porozmawiać z nim. Efekt? Jeden z najważniejszych dziennikarskich wywiadów XX wieku.

Marlonowi Brando aktorstwo przychodziło bez wysiłku. Dlatego też nie szanował swojego zawodu. Grał w filmach wyłącznie dla pieniędzy i oburzał się, gdy ktokolwiek nazywał go artystą. Tym, co w późniejszym etapie jego życia najbardziej go zajmowało, było tragiczne położenie Indian. Był w tę sprawę bardzo poważnie zaangażowany i traktował ją całkowicie serio. Nie szczędził pieniędzy i czasu, aby wspierać walkę rdzennych Amerykanów o poprawę swojego losu. Dlatego też gdy właściciel magazynu „Playboy”, Hugh Hefner, zapłacił kilkadziesiąt tysięcy dolarów kaucji za jednego z indiańskich działaczy politycznych, Brando poczuł się w obowiązku jakoś mu zadośćuczynić. Postanowił więc, że ramach rekompensaty udzieli dużego wywiadu „Playboyowi”. Osobą oddelegowaną do tego zadania został Lawrence Grobel, już wtedy uznawany za jednego z mistrzów dziennikarskiego wywiadu.

Po kilku miesiącach ustaleń i zmian terminów Grobelowi udało się wreszcie umówić z Brando na rozmowę. Aby do niej doszło, dziennikarz musiał osobiście udać się na Tahiti, gdzie przebywał wtedy legendarny aktor. W ciągu dziecięciu dni zarejestrował kilkanaście godzin rozmów, które po zredagowaniu stały się jednym z najsłynniejszych wywiadów.

Co ciekawe, do ostatniej chwili nie było pewności, czy wywiad w ogóle dojdzie do skutku. Brando zgodził się co prawda na rozmowę, ale pod jednym zastrzeżeniem: wszystkie pytania miały dotyczyć Indian. Inne kwestie nie mogły być poruszane… Grobel wiedział, że jeżeli nie skłoni gwiazdora do szczerych zwierzeń, Hefner prawdopodobnie będzie na niego wściekły, i że tego typu rozmowa będzie mało interesująca dla statystycznego czytelnika „Playboya”. Mimo to zdecydował się zaryzykować. Przygotował sobie kilkaset pytań związanych z sytuacją rdzennych Amerykanów, wierzył bowiem, że z czasem uda się wycisnąć zwierzenia dotyczące aktorstwa i Hollywood. Przyjęta przez Grobela taktyka była cyniczna i nieco wyrachowana, ale skuteczna.

Marlon Brando był naprawdę nietuzinkową postacią. Jednak bardzo niechętnie mówił o swojej karierze. Dlatego też w tym wywiadzie mało miejsca zajmują anegdotki z planu oraz poszczególne filmy. „Tramwaj zwany pożądaniem” i „Na nabrzeżach” wspominane są ledwie kilka razy. Brando nie wprowadza również czytelników w świat „Ojca chrzestnego”. Zapytany zaś o swoją rzekomą rywalizację z Jamesem Deanem stwierdza, że udzielenie odpowiedzi jest poniżej jego godności. Wydawać by się mogło, że wywiad z aktorem, który nie chce mówić o filmach i aktorstwie, nie może być zbyt ciekawy. Są to jednak pozory, gdyż w rzeczywistości rozmowę z Marlonem Brando połyka się dosłownie jednym tchem.

Bo czy rozmowa z genialnym aktorem, który szczerze gardzi swoim rzemiosłem może być nudna? Wypowiedzi Brando są bezkompromisowe i kontrowersyjne, ale szczere – trudno mi było wyczuć w nich chociażby nutkę fałszu. Bardzo dużo miejsca poświęcone zostało krytyce show-biznesu, a w szczególności… wywiadów! Piękny paradoks. Zwłaszcza że refleksje Marlona wydają się w dzisiejszych czasach aktualne bardziej niż kiedykolwiek. Brando nie znosi wywiadów, gdyż jego zdaniem w większości przypadków dotyczą one błahych kwestii, a tzw. gwiazdy i tak nie mają pojęcia, o czym mówią. Dlatego też zamiast o filmach i swoich romansach, opowiada o tym, co jest dla niego naprawdę ważne: filozofii, historii i polityce.

Marlon Brando mówi o rzeczach, na których się mniej lub bardziej zna. Z wieloma wygłaszanymi przez niego opiniami można się nie zgadzać, ale punkt widzenia, jaki prezentuje, zwykle jest oryginalny i skłania do refleksji. Nie muszę chyba dodawać, że w samej książce dużo miejsca zajmuje sprawa Indian, jednak oprócz tego Marlon opowiada o swoich związkach z Czarnymi Panterami, czyli radykalną organizacją, która bezkompromisowo walczyła o prawa Czarnych w Stanach Zjednoczonych. Dużo mówi o swojej działalności w ruchu, który wspierał powstanie państwa Izrael.

Jedyny film, o którym Marlon Brando mówi więcej, to „Queimada” z 1969 roku. Aktor nie kryje oburzenia tym, w jak haniebny sposób reżyser Gillo Pontecorvo traktował czarnoskórych członków ekipy filmowej. Fragmenty dotyczące konfliktu z nim jednymi z najciekawszych w całej książce. Stanowią one swoistą próbkę tego, czym ta książka mogłaby być, gdyby Brando zechciał coś więcej opowiedzieć o swojej karierze filmowej. Niestety, nic takiego nie miało miejsca. Legendarny aktor do końca pozostał wierny swoim przekonaniom.

Paradoksalnie, jest to jednocześnie największa wada i największa zaleta tej książki. Z jednej strony to wyjątkowa rozmowa, niepodobna do innych tego typu publikacji, i poruszane jest tu wiele frapujących tematów, z drugiej zaś – po lekturze mimo wszystko pozostaje pewien niedosyt. Co więcej, daje się odczuć, że ten wywiad nie był zwykłą rozmową, lecz swojego rodzaju pojedynkiem na słowa, gdzie Grobel heroicznie walczył, aby wyciągnąć od Brando jakiekolwiek ciekawe dla czytelników informacje. Z tego też powodu poszczególne fragmenty nie do końca się ze sobą łączą, całość jest zbieraniną luźno powiązanych ze sobą refleksji na najróżniejsze tematy. Poszczególne rozdziały nie tworzą spójnej całości, jednak – co najważniejsze – składają się na portret nietuzinkowego człowieka, który charyzmą i osobowością wielokrotnie przewyższa większość współczesnych gwiazdorów.

Brando gardził aktorami, którzy mieli w sobie tyle pychy, aby pisać autobiografie. Jednak w 1994 roku do księgarń trafiły jego wspomnienia. Brando był się w trudnym położeniu finansowym. Większość oszczędności wydał na opłacenie prawników, którzy bronili jego oskarżonego o morderstwo syna oraz lekarzy opiekujących się jego cierpiącą na problemy psychiczne córką. Dlatego zdecydował się sprzeniewierzyć swoim ideałom. Za samo podpisanie umowy na napisanie tej książki zainkasował czek na pięć milionów dolarów. „Piosenki, które śpiewała mi matka” prawdopodobnie zawierają więcej szczegółów dotyczących prywatnego i zawodowego życia Marlona. Ja jednak wolę znać Brando z jego filmów oraz rozmowy z Lawrencem Grobelem niż z tej napisanej pod przymusem autobiografii. Zwłaszcza że pewnie jest to książka jakich wiele, podczas gdy „Rozmowy...” są jedyną w swoim rodzaju publikacją.


[Recenzję opublikowałem wcześniej na stronie internetowej Klubu Miłośników Filmu]


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 646
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: