Dodany: 12.01.2014 17:24|Autor: zielkowiak

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Prosto się mówi, jak się wie
Edelman Marek

2 osoby polecają ten tekst.

„Życia w gruncie rzeczy nie można zaplanować...”


„Życia w gruncie rzeczy nie można zaplanować…”[1].

Jak zamknąć całe długie, czasem straszne, okrutne, gorzkie, czasem słodkie, dobre, pełne miłych drobiazgów, życie w jednej książce? Jakimś pomysłem na to jest zebranie bardzo wielu tekstów napisanych przez cały okres żywota w jednym tomie. Tak postąpili Paula Sawicka i Krzysztof Burnetko w liczącej ponad 550 stron publikacji „Prosto się mówi, jak się wie”. Jest to zestawienie wygłoszonych i niewygłoszonych przemówień, zapisów spotkań (w Polsce i zagranicą), wywiadów, apeli, listów Marka Edelmana. Na mnie te przemyślenia zrobiły ogromne wrażenie. Po pierwsze, są bardzo osobiste, naznaczone doświadczeniami osieroconego dziecka przed wojną, ŻOB-owca w getcie, lekarza w PRL-u i po prostu polskiego Żyda. Nikt tak oprócz niego nie mówił, nie pisał. „Ponieważ nie istnieje pamięć wspólna narodu. Istnieje pamięć indywidualna. Na przykład: wspomnienia żydowskiego policjanta w getcie warszawskim różnią się od wspomnień partyzanta Żydowskiej Organizacji Bojowej (której żołnierzem byłem). Te dwa wspomnienia nie mogą tworzyć syntezy”[2].

Jak można było się spodziewać, Marek Edelman pisze o Żydach i antysemityzmie, ale są to słowa jakże inne od dwóch skrajności: że wszyscy Polacy to antysemici i że jesteśmy narodem samych Sprawiedliwych wśród narodów świata. „(…) antysemityzm i pogromy oraz eksterminacja i Holokaust to są zdarzenia z dwóch różnych światów. To jest inna jakość. Nie można porównywać antysemityzmu z Holokaustem, bo one nie mają za sobą nic wspólnego. Antysemityzm ma jakieś, wszystkie głupie, ale powody – emocjonalne, ekonomiczne, narodowe, obcości. A Holokaust jest premedytacją, nic się nie liczy, jesteś Żydem idziesz do gazu”[3].

Oceniając postawę Polaków wobec narodu żydowskiego w czasie wojny Edelman mówi: „Bardzo dużo zrobiono. Niech pan sobie wyobrazi, że 12 tysięcy Żydów przeżyło do powstania – bo co zginęło w postaniu to inna sprawa. Żeby 12 tysięcy Żydów przeżyło, musiało w to być zaangażowanych 100 tysięcy osób. Warszawa liczyła wtedy 700 tysięcy, więc co siódmy Polak był zaangażowany. To bardzo duży procent. (…) Myślę, że drugiego takiego miasta w Europie nie ma. Zwłaszcza, że tu były najostrzejsze kary”[4]. „A szaber i ochota na łatwe pieniądze jest wszędzie. Jak zaczęła się wojna z Japonią i Amerykanie wsadzili swoich Japończyków do łagrów, to w ciągu dwóch godzin ich domy sąsiedzi rozszabrowali. A jak był wybuch w rotundzie PKO, to ludność się rzuciła w poszukiwaniu pieniędzy, a jak rozbił się samolot nad Kabatami, to ja nie wiem, ale mówią, że to samo, że chodzili tam szukać dolarów”[5].

Jeżeli chodzi o sytuację współczesną, były przywódca powstania w getcie głosi: „Nie ma dzisiaj w Polsce sprawy żydowskiej. Jeżeli jest sprawa antysemityzmu – to jest sprawa Polski, wyłącznie samych Polaków, a nie Żydów. Jak nie ma ludzi, to… nie ma sprawy w ogóle. Te trzy, czy też cztery tysiące pozostałych tutaj przeważnie starych i schorowanych Żydów nie stanowią żadnej liczącej się społeczności, odgrywającej jakąkolwiek rolę polityczną.
A że antysemityzm jest, istnieje – to sprawa polityki, sprawa Polaków, spośród których niektórzy lubią być antysemitami. Im się zdaje, że to coś pomoże, ten stereotyp, który kiedyś działał i przynosił popularność endeckim politykom. Jak nie ma z kim walczyć – to przecież w Polsce Żydem jest każdy, kto jest postępowym człowiekiem. Każdego, którego się nie lubi, można okrzyknąć Żydem”[6]. „Każdy wróg jest Żydem, ale nie każdy Żyd jest wrogiem. Ta zasada obowiązuje w świecie od ponad stu lat”[7].

Wśród zebranych wypowiedzi Marka Edelmana wiele jest dotyczących getta i powstania, które w nim wybuchło: „(…) powstania w Polsce mają mir, zwłaszcza przegrane. Nawet jeżeli są żydowskie, zresztą wszyscy wiedzieli, że Żydów i tak już nie ma. Czy to było żydowskie powstanie? Oczywiście, to było powstanie robione przez Żydów. Ale, jak Adam kiedyś powiedział, w typowo polskiej atmosferze. Przecież takie beznadziejne powstania, tylko w Polsce się zdarzają. W Polsce wybuchały tylko powstania z góry skazane na niepowodzenie. I to było jeszcze jedno takie powstanie”[8]. „Nawet dzisiaj, gdy sprawa powstania zrobiła się ogólnoświatowa, to wciąż jest ono kawałkiem polskiej historii. To była pierwsza walka zbrojna w czasie okupacji, w centrum Polski, popierana przez rząd na emigracji w Londynie, brali w tym udział obywatele polscy, żołnierze AK. I pierwszy raz od 39 roku powiewał nad Warszawą biało-czerwony sztandar wolności. Więc jest to polska historia, a żaden kraj nie oddaje nikomu swojej historii. To, że dziś honorowym patronem obchodów jest nie tylko Wałęsa, ale i prezydent Izraela Herzog, oznacza oddawanie własnej historii. Rozumiem, że można go zaprosić, tak jak się zaprasza wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych i wszystkich innych. Ale gospodarzem powinien być ten, do którego należy historia. Po pierwsze wtedy nie było państwa Izrael. Powstańcy byli osamotnioną grupą ludzi, która jedyne poparcie moralne miała z polskiego Londynu i polskiego AK”[9].

W książce „Prosto się mówi, jak się wie” są także relacje dotyczące powojennych stosunków polsko-żydowskich: „To był trudny czas dla Żydów. Uciekali z Polski przed bolszewizmem rosyjskim, ale uciekali też przed NSZ, który do nich strzelał w pociągach (…) Po wojnie stosunek do życia ludzkiego był marny. To dziś się mówi, że warto, by człowiek żył. A wojna… W czasie wojny to wielki honor zabić kogoś. Więc było to zabijanie. I był strach, nie tylko Kielce (…), nie tylko pogromy. Wsiadałeś do pociągu, zatrzymywali pociąg i wyciągali. Ciężarówka jechała i to samo. Wyławiali Żydów. (…) W 1947 roku nasza koleżanka jechała ciężarówką do Pabianic – innej komunikacji nie było. I zatrzymali ją. I zastrzelili po drodze (…). To była taka atmosfera. (…) Dzisiaj tacy mądrzy ludzie jak Kerstenowa czy Paczkowski mówią, że NSZ ma dwie strony, że nie tylko zabijał Żydów, ale też walczył o niepodległość… Ale za taki kraj, jaki wywalczyłby NSZ to ja dziękuję. Wolałbym być pod okupacją. Przynajmniej wiadomo, gdzie jest wróg. I jeżeli po pięćdziesięciu latach przychodzi się na poświęcenie sztandarów NSZ, to tak, jakby się czciło faszystowską organizację. (…) Więc mówię o nastroju. Każdy miał broń. Zresztą było jeszcze coś: ludzie się strasznie bali, że ci Żydzi wrócą i wyrzucą ich z pozajmowanych mieszkań, że on ma jeszcze szafę pożydowską, a ona pożydowskie futro. Przecież bardzo wielu Żydów z małych miasteczek zostawiło swój dobytek na przechowanie sąsiadom – Polakom. Oni przedtem żyli normalnie, wspólnie, dom koło domu. I teraz to oddać?"[10].

Edelman pisze/mówi też o trudnych sprawach, które pojawiły się w III Rzeczpospolitej po upadku komunizmu: „Nie, nie denerwowały mnie krzyże, ale oczywiście sprawa Karmelu [w Oświęcimiu] nie była dobrze załatwiona. Jeżeli uprzywilejowana została tylko jedna religia, mogło to niewątpliwie razić czyjeś uczucia. Najważniejsze dla mnie, że ludzie się tam modlą”[11]. „Ja osobiście nie jestem zwolennikiem, żeby wszystko zostało oddane. Jak jest na przykład w jakimś budynku należącym dawniej do gminy żydowskiej uniwersytet, niby komu to oddać i dlaczego to oddać – przecież on jest placówką naukową społecznie bardzo pożyteczną…”[12] .

Wśród jego wypowiedzi pojawiają się myśli ogólne dotyczące narodów i państw (w tym powstałego po wojnie Izraela). „Naród to jest taka grupa ludzi, która uważa się za naród. I to jest definicja, która ma sens. (…) Bez kultury nie ma narodu”[13]. „Przetrwanie jednego czy drugiego narodu nikogo nie obchodzi. Czy los jakiegoś miasta albo narodu w czasie drugiej wojny obchodził Amerykanów lub Anglików – jedyne wtedy potęgi? Nie. Niemcy trzeba było zniszczyć, by nie zagrażały pozycji Ameryki i Wielkiej Brytanii. Dlatego nikogo nie obchodziło, że Żydów mordują. Alianci nie chcieli nawet bombardować Oświęcimia, bo było im za daleko. Nie ma sentymentów. Druga wojna to też były interesy: niemieckie, amerykańskie i angielskie. Amerykanie przez całą wojnę utrzymywali firmy w Niemczech…"[14].

Edelman zapytany o ocenę państwa Izrael odpowiedział: „A czym dla pana jest na przykład państwo Chile? To są wszystko błędne pytania. Pan mnie chce ustawić w sytuacji, że ja jestem przeciwko jakiemuś państwu. Nie, proszę pana, ja nie jestem ani za, ani przeciwko państwu. Ja uznaję ten fakt i uznaję tych ludzi. I bardzo bym chciał, żeby im się tam nic złego nie stało. Bo te możliwości, że stanie się coś złego, są. I właściwie nie rozumiem, o co panu chodzi. Jakąś sensacyjkę chciałby pan z tego wyciągnąć?”[15]. „Byłem [w Izraelu]. Niczego tam mojego nie ma. Ich łączy religia, nie kultura. Kulturę żydowską zostawili w Europie. Tworzą od czterdziestu lat nową. Będzie to prawdopodobnie kultura wschodu, naród zaś – stanie się narodem arabskim wyższego rzędu, który oby nie został zepchnięty do morza”[16].

Część historyczno-polityczna tej książki jest oczywiście niezwykle ciekawa. Mnie jednak znacznie bardziej zaintrygowały i pobudziły do myślenia wypowiedzi dotyczące ludzkości w ogóle, roli kultury w wychowaniu oraz wpływu Holokaustu na sztukę współczesną. „Humaniści nam mówią, że człowiek jest w zasadzie dobry. Nie wiem z czego miałoby to wynikać (…) Żeby zapanować nad ziemią, człowiek zniszczył wszystko, co mu stało na drodze, i pozwolił zginąć temu co słabsze. Człowiek jest istotą z natury agresywną, a więc złą. (…) Są jednak ludzie dobrzy. Skąd się biorą? (…) Kultura i cywilizacja… ukształtowała także ludzi dobrych, a przynajmniej sprawiła, że w każdym człowieku jest i ta druga, dobra strona też"[17]. „Kulturalną ogładę, która czyni człowieka dobrym, nabywa się tylko wtedy, kiedy ludzie darzą się szacunkiem i miłością, kiedy sprzyja temu wychowanie i szerzone wartości. Tej ogłady nie można nabyć w państwie rządzonym przez dyktaturę, w którym panuje przemoc i pogarda dla innego człowieka”[18]. „(…) Holokaust to nie była tylko zagłada sześciu milionów ludzi. To była klęska cywilizacji europejskiej. Spójrzmy na Europę dzisiejszą i Europę sprzed hitleryzmu i sprzed stalinizmu.
Niemcy były kopalnią nagród Nobla. Literatura niemiecka była przodująca, sztuka niemiecka była przodująca. A dziś? Od blisko pięćdziesięciu lat już są wolne Niemcy. A gdzie jest nauka niemiecka? Została zniszczona. Łatwo zniszczyć, ale odbudować trudno. A gdzie jest przepiękna humanistyczna literatura niemiecka? Gdzie są wielcy niemieccy poeci, prozaicy?
Spójrzmy na całą literaturę i sztukę. Twórczość artystów i literatów to najwrażliwszy czujnik nastrojów i kondycji społeczeństwa. Kiedyś sztuka, malarstwo przemawiało do człowieka, pobudzało go, było pogodą życia. A potem weszliśmy w okres abstrakcji, braku formy, braku kształtu. Wszystko jest rozmazane. Jest piękny kolor, ale jest rozmazany, zniekształcony. Człowiek został w malarstwie zniekształcony. Wielki malarz Salvadore Dalí namalował wielki obraz »Głód«. Przedstawia on nie tylko zniekształconego człowieka, wyraża również pogardę dla człowieczeństwa, pogardę dla słabych. Dzisiaj Roman Opałka rysuje cyferki, coraz bledsze, od jednego do nieskończoności, wkładając w to cały twórczy zapał, jak gdyby w tym czasie kończył się świat.
Podobnie w literaturze. Dzisiaj przoduje literatura amerykańska. Literatura kreująca bohaterów zamkniętych w potrzasku, w labiryncie, z którego nie można znaleźć drogi wyjścia. A rzeźba? Od starożytności do XIX wieku pokazywała harmonijny kształt człowieka, w trwałym marmurze utrwalała to, co w człowieku najpiękniejsze i najlepsze. Ta rzeźba w XX wieku przestała istnieć”[19]. „Po Holokauście skończyła się powieść mieszczańska, muzyka nie szuka już harmonii, ale dysonansu, malarstwo nie próbuje przechwycić więcej światła i zrodzić czystego piękna. Kultura jest dziś przesiąknięta śmiercią, nicością, szuka jedynie ciszy i pustki”[20].

Trudno jest pokazać wielość wątków, myśli zawartych na ponad pięciuset stronach. Może na koniec wspomnę tylko o osobnym rozdziale „Chorzy i medycyna”, zawierającym wypowiedzi związane z życiem zawodowym Marka Edelmana, który był kardiochirurgiem. „Operować trzeba nie samo serce. Bo na stole operacyjnym leży chory, nie tylko jego serce. I operować trzeba chorego. Trzeba umieć postawić wskazania, być lekarzem w pierwszym rzędzie. Trzeba mieć moralność do chorego, być razem z nim, bo łatwiej się zniesie ten obrzydliwy ból klatki piersiowej po jej otwarciu, jeśli ten, kto go zadał, jest człowiekiem z krwi i kości, życzliwym choremu. Nie będzie nim operator zdalnego urządzenia”[21]. Dziękuję Bogu, że przy mojej operacji wątroby był taki lekarz. Z poczuciem humoru, z troską, z życzliwością. Już do pielęgniarek takiego szczęścia nie miałam, a do pielęgniarek Marek Edelman też skierował bardzo konkretne rady, jak okazywać pacjentom zainteresowanie, serdeczność i bliskość, by szybciej dochodzili do zdrowia (np. trzymanie pacjenta za rękę, manifestowanie swej obecności przez bliski kontakt wzrokowy, bycie w polu widzenia pacjenta, odpowiednie jasne, a nie jaskrawe światło, pomieszczenie wyciszone). Niby to banały, każdy o tym wie, ale ze świecą szukać szpitala, gdzie byłaby odpowiednia ilość pieniędzy na tyle personelu i odpowiednia chęć pielęgniarek, by być człowiekiem, a nie maszyną. Ja nie narzekam (teraz, z rocznej perspektywy), bo na moim oddziale było pół na pół. Połowa ludzkich, połowa maszynowych osób.

Podczas lektury „Prosto się mówi, jak się wie” ciekawe jest też śledzenie, jak z wiekiem człowiek zmienia sposób patrzenia na pewne sprawy. „Rzeczywiście, skala moich ocen nieco się zmieniła. Dziś oczekuję od ludzi mniej niż wtedy, kiedy byłem młody i wymagałem od człowieka stuprocentowego oddania sprawie”[22].

Naprawdę gorąco polecam lekturę tej książki. Zmusza do myślenia.

I na koniec sprawa prywatna: książkę posiadam na własność dzięki uprzejmości i życzliwości mojej Pani Dyrektor Marzanny R., której bardzo dziękuję za możliwość przestudiowania wypowiedzi Marka Edelmana.


---
[1] Marek Edelman, „Prosto się mówi, jak się wie”, wyd. Świat Książki, 2013, str. 322.
[2] Tamże, str. 465.
[3] Tamże, str. 38.
[4] Tamże, str. 91.
[5] Tamże, str. 38-39.
[6] Tamże, str. 250.
[7] Tamże, str. 243.
[8] Tamże, str. 79.
[9] Tamże, str. 93.
[10] Tamże, str. 90.
[11] Tamże, str. 252.
[12] Tamże, str. 253.
[13] Tamże, str. 56.
[14] Tamże, str. 271.
[15] Tamże, str. 411.
[16] Tamże, str. 324.
[17] Tamże, str. 115.
[18] Tamże, str. 116.
[19] Tamże, str. 424-425.
[20] Tamże, str. 466.
[21] Tamże, str. 224.
[22] Tamże, str. 401.


(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 1331
Dodaj komentarz
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: