Dodany: 02.11.2004 11:09|Autor: woy

Mało...


Nie podobało mi się. Powiem to od razu, żeby mieć już z głowy. Dla sprawiedliwości: przestało mi się podobać gdzieś tak po przeczytaniu dwóch trzecich z 212 mocno naciąganych stron. To naciąganie objętości to mój pierwszy zarzut, najbardziej błahy, ale widoczny już w momencie wzięcia książki do ręki. Wydana brzydko, na lichym papierze, widać oszczędności na kosztach. I do tego zrobienie objętości na siłę: na stronę "Gnoja" ("Gnoju"?) wchodzi ok. 1270 znaków, co w przeliczeniu daje ok. 150 stron znormalizowanych. Ale z tym mniejsza; w końcu nie objętość tworzy dzieło, ani szata graficzna. Ta szata zresztą pasuje: do nastroju książki, do tematyki, do bohaterów... Tyle że tego nie wystarcza nawet na te 150 znormalizowanych stron.

Zaczyna się pięknie, o ile pięknem można nazwać brzydkie, brudne i wredne środowisko. I dotyczy to w tym samym stopniu regionu, miasta, ulicy, domu, rodziny, bohatera, ich przeszłości, teraźniejszości i przyszłości... To pokrzywione środowisko jest tu w tym samym stopniu głównym bohaterem, co ów mały, zgnojony, stłamszony synek, na którym swoje kompleksy rozładowuje ojciec, sąsiedzi, koledzy, Śląsk cały chyba, a może i życie? Taki śląski, zastępczy chłopiec do bicia... I jest dobrze, psychoanaliza się rozkręca, ale już czasem trochę drepce w miejscu, gdy rozwleka się i pastwi nad jakimś detalem, mamląc go na różne sposoby, aż człowiek ma ochotę zastosować metodę czytania "Nad Niemnem", znaną z czasów szkoły: "opisy opuszczamy"... Tylko co tu opuszczać, jeśli tego tekstu, nawet wywleczonego do granic wytrzymałości czytelniczej, jest tyle, co kot napłakał?

Wojciech Kuczok za "Gnój" ("Gnoja"?) otrzymał w roku 2004 nagrodę Nike. To jego jak dotąd największy sukces, mimo że debiutantem nie jest. Ten urodzony w 1972 roku pisarz i krytyk filmowy opublikował wcześniej dwa zbiory opowiadań: "Opowieści słychane" (1999) i "Szkieleciarki" (2002). Ponadto ujawnił się również w tomiku wierszy "Opowieści samowite" (1996). Powieść "Gnój" (2003) została wcześniej uznana za książkę wiosny 2003 Poznańskiego Przeglądu Nowości Wydawniczych i nagrodzona Paszportem "Polityki" za rok 2003. Na jej podstawie Wojciech Kuczok napisał scenariusz filmu "Pręgi", którym śląska reżyserka Magdalena Piekorz w wielkim stylu wcisnęła się do filmowej elity.

Ta mnogość wyrazów uznania, jakie posypały się na "Gnój", trochę mnie niepokoi, bo za odmieńca estetycznego dotąd się nie uważałem. W części powieści, która mi się podobała, odnajduję sporo takich perełek pisarskich, za które Kuczokowi tę nagrodę Nike sam bym wręczył. Tu widać talent i duże możliwości. Tym razem nie wystarczyło ich jednak na całą książkę, a zwłaszcza zabrakło ich na zakończenie. Ten koniec jest bowiem jakby z innej bajki, jakiś sztuczny, jakiś dopisany. I w ogóle nie ma już tych perełek, które mi wynagradzały niedostatki w pierwszej, tej lepszej, części powieści.

No zwyczajnie: nie podobało mi się.

woy

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 30119
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 16
Użytkownik: potemek 13.12.2004 22:35 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podobało mi się. Powi... | woy
Muszę się przyznać, bez bicia, że do tej pory nie miałam okazji przeczytac nic, co napisał Wojciech Kuczok. " Gnój" byl moją pierwszą przygodą z tym panem...i boję się kolejnych. Książka mnie nie zafascynowała, nie urzekła, nawet zbytnio nie poruszyła. A na wrażliwość w pewnych kwestiach, jakoś do tej pory nie narzekałam...
Podpisuje się więc pod opinią i dodaje też od swoje zdanie - nie podobało mi się.
Użytkownik: potemek 13.12.2004 22:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podobało mi się. Powi... | woy
To "od" na końcu skreślcie przy czytaniu. Zwyczajnie się pomyliłam.
Użytkownik: Bozena 08.02.2005 00:50 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podobało mi się. Powi... | woy
Woy
A może ten koniec to był sen?
Także "za odmieńca estetycznego się nie uważam".
Spórz jeszcze raz.






Użytkownik: Bozena 08.02.2005 01:01 napisał(a):
Odpowiedź na: Woy A może ten koniec to... | Bozena
Było:spórz
Ma być:spójrz

Tak naprawdę zgadzam się z Twoim stanowiskiem zawartym w recenzji.
Książkę oceniłam na 3.Ale szczerze powiem,że właśnie ta ostatnia scena
rozbawiła mnie.Ja niewdzięczna...z czego tu się śmiać?
Użytkownik: jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki 28.07.2008 18:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Woy A może ten koniec to... | Bozena
Myślę, że można i tak to odebrać. I chyba jest to bliższe prawdy, niż, że jest ten koniec tak samo realny jak cała historia. Pamiętajmy o dziecku! Głównym bohaterze! O fantazjach dziecka! Strasznych fantazjach!
Użytkownik: Bozena 01.08.2008 23:43 napisał(a):
Odpowiedź na: Myślę, że można i tak to ... | jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki
Tę książkę czytałam ponad trzy lata temu, i... nadal pamiętam ostatnią właśnie scenę. Odebrałam ją jako senne marzenie, życzenie - zranionego chłopca; tak groteskowe życzenie, że aż rozbawiające, ale, w istocie, ponure i prawdziwe. Trudno się nawet dziwić mu. I, jak dla mnie, ta właśnie scena – jest najlepszą w tej książce, jest dobrym zwieńczeniem dostatecznego tekstu; i nic nie mogę na to poradzić, że styl Kuczoka zupełnie, ale to zupełnie - nie odpowiada mi; a temat? Wiesz, Jerzyku, wtedy pomyślałam, że bardzo, bardzo... wiele osób (może z co drugiej nawet rodziny), osób niemających nic wspólnego z pracą literacką, potrafiłoby podobną książkę napisać; na bazie własnych przeżyć. I to jest najboleśniejsze; więc możliwe, że z jakimś, trudnym do nazwania, uprzedzeniem podeszłam do lektury odbierając wyłączność „zasług” autorowi, bo wiem, że oburzamy się czytając podobne treści, a w życiu... tuż obok – my, ci sami, rzadko reagujemy słysząc wołanie - krzywdzonych przez najbliższych - dzieci; lecz nadal, mimo niejasnego uprzedzenia do lektury, pozostaję przy swoim zdaniu, i przy dotychczasowej jej ocenie.
Użytkownik: jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki 04.08.2008 19:41 napisał(a):
Odpowiedź na: Tę książkę czytałam ponad... | Bozena
Masz bardzo wiele racji. A jednak... nie do końca się z Tobą zgadzam. Z pewnością wiele osób, w tamtych i tych czasach, mogłoby o swoich potwornych przeżyciach z dzieciństwa opowiedzieć. Ale nie napisać! Uważam, że Kuczok zagrał emocjami, ale bardzo umiejętnie je wyraził literacko. Nie każdy by to potrafi. Zerknij do "Listu do ojca". Tam są takie rzeczy. Jakby niedopowiedziane, pisane z obawą, niezbyt umiejętnie, przerażające, ale nie do końca.
Zastanawiałem się, ile jest w "Gnoju" samego Kuczoka. Jeżeli dużo, to gratuluje odwagi. Podziwiam wręcz. Ja bym nie potrafił. Może nie w sensie literackich (nie, nie! to nie żadna duma!), ale emocji. Chyba łzy zalałyby klawiaturę albo atrament...
A że ta końcowa scena jest najlepsza w książce, to bez dwóch zdań. Wieńczy dzieło, prawda? Nie czułem niedosytu. To mi wystarczyło. Może dlatego, że pozwala popisać się wyobraźni. I autora i czytelnika?
Spotkałem się już kilkakrotnie ze stwierdzeniem (po napisaniu przeze mnie tych paru słów na temat "Gnoju" nazywanych szumnie recenzją), że książka jest dobra, moja recenzja dość niezła, ale książka właśnie zbyt smutna, zbyt tragiczna, żeby ją czytać. Boimy się myśleć o sobie, swojej przeszłości? Może o tym, co dzieje się za ścianą?
Użytkownik: Bozena 08.08.2008 02:36 napisał(a):
Odpowiedź na: Masz bardzo wiele racji. ... | jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki
Oj, to nie tak!

Krótko, i najdelikatniej jak potrafię napiszę, że rozumiem Twoją „nie do końca” zgodę; ale zauważ, proszę, moje poprzednie słowa... Jeśli napisałam, że styl Kuczoka zupełnie, ale to zupełnie nie odpowiada mi (nie mogę potwierdzić Twojego spostrzeżenia, że autor emocje „umiejętnie [...] wyraził literacko”), to i nie mogłam mieć na myśli super stylu, którym podobne historie opowiadałyby inne osoby. Chodziło mi o temat. I o emocje też; i nie jest powiedziane wcale, że inni nie potrafiliby wyrazić ich. Jedni – tak; drudzy - możliwe że – nie.

Widziałam jak Kuczok odbierał nagrodę Nike; spokojnie, i skromnie. I z ciekawości niejako książkę przeczytałam; ale nie wiem czy istota jej dotyka osobistych przeżyć pisarza (na okładce jest zapis, że mamy przed sobą anty-biografię), nie wiem.

Myślę, że są i tacy, którzy czytają książki „zbyt smutne, zbyt tragiczne”, więc argument, że „boimy się” - połowiczny jest; w moim odbiorze chodzi o to przecież w jaki sposób, jakim stylem, i jakie myśli one zawierają w słowach, a i – między nimi. Przychodzi mi w pośpiechu do głowy polecanka Diany: „Dom ze ślepą werandą”; lektura, którą oceniłam na czwórkę, o punkt wyżej niż dzieło Kuczoka (tematy zbliżone), choć właśnie „Dom...” przekonał mnie, poruszył... wbił się w moją pamięć. Tutaj „zbyt smutna, zbyt tragiczna” historia opowiedziana przez kilkunastoletnią dziewczynkę (autorka opowiada odczuciami, uczuciami... spojrzeniem dziecka) nie pozostawia wątpliwości co do umiejętności (klasy) przekazu.

Czy boimy się myśleć o swojej przeszłości? W moim rozumieniu: nie sposób o niej nie myśleć. Nie sposób. Stale i w rozmaitych okolicznościach myśl o niej przewija się; pośród myśli dotyczących jutra i dziś.

Ale już prawdą jest, że wolimy nie myśleć „o tym, co dzieje się za ścianą”. Nie wszyscy, lecz wielu z nas... Sąsiad - i nierzadko zarazem czytelnik poruszony podobną lekturą - słyszy co dzieje się za ścianą, lecz czy stać go na sprzeciw, na reakcję, której oczekuje krzywdzone dziecko? Oto jest pytanie.

W recenzji „Gnoja” napisałeś, między innymi, o ojcach - z okresu PRL – nadużywających alkoholu, i niejako, jeśli nie mylę się, tu widzisz, w systemie właśnie, przyczynę patologii rodzinnych, z czym nie mogę się zgodzić. Jest to temat – rzeka. I nie będę go rozwijała. Chcę tylko powiedzieć (a mówi to córka najwspanialszego Ojca z okresu PRL), że byli, są, i będą ojcowie i tacy, i tacy - niezależnie od systemu. Niezależnie.

Jerzyku, ja rozumiem Twój stosunek do lektury „Gnoja”, lecz w rozumieniu tym nie przeszkadza mi wcale - zachowanie swojego.








Użytkownik: jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki 08.08.2008 12:07 napisał(a):
Odpowiedź na: Oj, to nie tak! Krótk... | Bozena
W wiekszości się z Tobą zgadzam. Trafnie odczytałaś, że widzę w systemie patologie rodzinne. Ale jestem przekonany i może niezbyt wyraźnie to napisałem, lecz (od czasu przeczytania "Traktatu o łuskaniu fasoli" Myśliwskiego) to nie tylko patologie rodzinne; widzę złamanie prawie we wszystkim i wszystkich, od najpośledniejszych po jednostki wybitne. Oni wszyscy są ofiarami systemu PRL-u w mniejszym lub większym stopniu, w zależności od tego, czy byli wychowani w latach 40., 50., 60. lub 70. Ten system zmienił nas okropnie. Dla mnie, wychowanego w latach 70., "Gnój" jest właśnie o szaleństwach PRL-u i szaleństwie ludzi, których ten system złamał, zmienił, przeżuł i wypluł. A że własnie z autopsji pamiętam lata 70., swoje dzieciństwo, dzieciństwo kumpli, szare podwórka, okropną szkołę, wstrętnych ludzi, bijących swoje dzieci rodziców, wszechobecnych pijaków i tak dalej, i tak dalej, to są to dla mnie na kartach tej książki wielkie emocje. Wiesz, rozumiesz, małe miasteczko, szarość, brud... I różne wariactwa, które dzieją się bądź za zamkniętymi drzwiami mieszkań, bądź na cuchnących podwórkach.
Być może "Gnój" jest o innych latach, być może z innym przesłaniem. ja to tak odczytałem. Tę straszną tragedię dzieciaczka, ale i tragedię starego K., jego żony i innych wspominanych w książce. Bo o ni wszyscy są tragiczni. Tak samo, gdy oglądam się wstecz. też wszystko było tragiczne.
Co innego patologie rodzinne. Absolutnie - są wszędzie, są we wszystkich czasach. Może teraz mniej pijaków widać na ulicach, na ławkach. Może nie piją w pracy. Może matki biją dzieci na ulicach. Pewnie tak jest. Ale ile jest rozgrywanych tragedii w czynszowych mieszkankach, na podwórkach tzw. "studniach", popegeerowskich wsiach. Ach! Wystarczy zajrzeć do ostniej "Polityki". Tam jest przejmująca spowiedź matek i dzieci.
I daltego to wszystko tak boli. Dlatego boli przeszłość. Dlatego boli "Gnój".
Użytkownik: Bozena 09.08.2008 18:41 napisał(a):
Odpowiedź na: W wiekszości się z Tobą z... | jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki
„Oni wszyscy są ofiarami systemu PRL-u w mniejszym lub większym stopniu...”

Nie, nie wszyscy.

Uważam, że niczego nie można generalizować.

Czytając Twoją wypowiedź pomyślałam sobie, że może niepotrzebnie napomknęłam o ojcach alkoholikach wspomnianych w Twojej recenzji „Gnoja”; nie chciałam rozwijać tego tematu, i nadal nie chcę. A tutaj – poza tekstem pozostawiając naszą zgodność w pewnych kwestiach - przypomnę różnice:

1/ piszesz: „... Kuczok zagrał emocjami, ale bardzo umiejętnie je wyraził literacko”. Nie, nie podzielam Twojego zdania; emocje są, ale do umiejętności literackich, moim zdaniem, nie jest blisko jeszcze; a jeśli zręczne neologizmy, czy niekiedy wymuszona żonglerka słowna mają świadczyć o umiejętnościach literackich, to mnie akurat, o czym pisałam już, nie odpowiadają one;
2/ by mówić generalnie o zmianach w nas, na które miał mieć wpływ, wedle Ciebie, system PRL, musielibyśmy ustalić stan naszej ludzkiej kondycji (każdego ojca, w tym przypadku, z osobna), naszej hierarchii wartości... przed zaszłą zmianą, a nie jest to zupełnie możliwe.

Ojcowie, jak już wspomniałam, niezależnie od systemu, byli, są i będą rozmaici, a więc i tacy sami niekiedy – jakim był K. w powieści Kuczoka. Wszystko ma wpływ na człowieka, i system też, ale nie można generalizować, że to on (system) właśnie był/jest główną przyczyną haniebnej postawy ojca względem dziecka własnego, że jest narzędziem „złamania” nas. Nie.

Staram się zrozumieć Twoje emocje, i Twoje wspomnienia, ale mam na uwadze to, że świat, choć może i ten sam - każdy odbiera inaczej. Dlatego też wielką przeciwniczką jestem tego typu kategoryzacji. Sama do siebie, od bardzo już dawna, mówię w najprostszy sposób: gdy idę doliną, nie mogę widzieć co na wzgórzu się dzieje. By zobaczyć - wpierw muszę wspiąć się, doświadczyć... poznać, a i tak - będzie to mało. Stale - za mało.

System PRL nie złamał, wbrew temu, o czym piszesz, wielu osób (niezwykłych osób), w tym i ojców wspaniałych; sama miałam takiego, a i innych - nie mniej prawych - znam.

Często jest tak, że czytając cudzy komentarz zwracamy uwagę na fragmenty, które w jakiś sposób musnęły nasze myśli, nieogarniając (niekoniecznie świadomie) myśli w całym tekście - wypowiadającego się, i stąd następuje przenoszenie zasadniczego tematu na inny obszar, i jakby w chwycie erystycznym daje w pewnym stopniu „wizyjną”, że tak powiem, przewagę. I tak: nie powiedziałam, że tematyka zawarta w „Gnoju” nie boli. Nie powiedziałam. Każda przemoc mnie boli, a już ta, wśród najbliższych, dotykająca zwłaszcza dzieci, które przecież bezradne są, niezmiennie przeraża. Jeśli w rodzinnym domu mieszka oprawca (po prostu: bestia na co dzień), to kim zaludniony jest, w oczach dziecka, świat? Kto ma je kochać, a kto chronić? Komu ono zaufać może?

Ja już zakończę ten temat. I mam nadzieję, że moją wypowiedź odbierzesz bez urazy, Jerzyku; zapewniam, że rozumiem Cię doskonale, bo nie byłam w inkubatorze wychowywana, i obraz, do którego w swoim ostatnim komentarzu wspomnieniem powróciłeś, choćby w pewnym zakresie – znam. Tyle że nie jestem skłonna winić systemu za przewartościowania wewnątrz człowieka, choć nie wykluczam, że na słabe i tchórzliwe osobowości mógł on wywrzeć negatywny wpływ (w powszechnym rozumieniu: negatywny), co jednak nie znajduje usprawiedliwienia w wyżywaniu się w domu na własnym potomstwie, pokazywaniu: kto ma ostatnie słowo (także i przykre), i kto rządzi. Spoglądam na problem bardziej od strony dziedzictwa kulturowego, tradycji, wychowania, moralności, sumienia, charakteru i osobowości człowieka, jego siły oporu wobec masowej propagandy, jego wolnego i zniewolonego myślenia, i kształtowania własnej postawy, nieustannej pracy nad sobą lub – nie, kształcenia lub – nie, odpowiedzialności lub pójścia na łatwiznę, i tak dalej; spoglądam od strony humanitaryzmu (dziecko też człowiek) lub braku jego, patrzę na duchową i fizyczną kondycję człowieka w warunkach rozmaitych, także ekstremalnych, gdzie nie tylko system, ale i fizyczne cierpienia, nawet wizja natychmiastowej utraty życia nierzadko czyniły człowieka niezłomnym. W historii ludzkości szalonych systemów było sporo („szaleństwa PRL-u”, jak to nazywasz, nie są ewenementem), a człowiek mimo to – po wielokroć - umiał pozostać... Człowiekiem.
















Użytkownik: jolietjakebluesOpiekun BiblioNETki 09.08.2008 20:22 napisał(a):
Odpowiedź na: „Oni wszyscy są of... | Bozena
Jednych złamał, innych zmienił. Ale na każdym pozostawił swoje piętno. Bezwzględnie. Bo to, co nas otacza, w jakiś sposób działa na nasze myśli, zachowania. Jesteśmy odzwierciedleniem "dziedzictwa kulturowego, tradycji, wychowania, moralności, sumienia, charakteru i osobowości człowieka, jego siły oporu wobec masowej propagandy, jego wolnego i zniewolonego myślenia, i kształtowania własnej postawy, nieustannej pracy nad sobą lub – nie, kształcenia lub – nie, odpowiedzialności lub pójścia na łatwiznę, i tak dalej", że zacytuję od Ciebie. Oczywiście, racja, nie wymaga żadnego komentarza i sporu.

Ale też to wszystko jest inne w różnych czasach, różnych systemach, różnych sytuacjach i tak dalej. Cóż, "czasy się zmieniają, a my wraz z nimi" przecież.

Patrzę na to subiektywnie. Daleko mi do obiektywnej oceny. Tę pozostawmy historykom, politologom, socjologom, kulturoznawcom i komu tam jeszcze...

Nie jestem wymagający. Według mnie to dość dobra literatura. Język sprawny, opisujący bardzo czytelnie ludzi, emocje. Polszczyzna niezła. Śląska gwara wstawiona w niezwykle dobrych momentach. Mnie, laikowi i dość marnemu znawcy (za duże słowo) literatury to wystarcza. Ale może się mylę.

Rzecz jasna chylę głowę przed Twoimi odczuciami, wrażeniami, Twoim zdaniem. Biorę głęboko do serca i za prawdę! poddaję przmyśleniom.
Użytkownik: Nux 18.01.2007 20:46 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podobało mi się. Powi... | woy
O, miałem zupełnie podobne odczucia... Szczerze powiedziawszy miałem wrażenie pisania trochę na siłę jakby. Odniosłem wrażenie, że autor miał pewien pomysł i nie do końca wiedział co z nim zrobić. No i zakończenia kompletnie nie zrozumiałem, jeśli było do zrozumienia...

Pozdrawiam.
Użytkownik: maltanka 18.01.2007 21:30 napisał(a):
Odpowiedź na: O, miałem zupełnie podobn... | Nux
Nux masz rację i nie peniaj, że zakończenia nie rozumiałeś. Ja też nie rozumiałam!
Użytkownik: maltanka 18.01.2007 21:28 napisał(a):
Odpowiedź na: Nie podobało mi się. Powi... | woy
Woy w zasadzie napisał wszystko, co można było o Kuczoku i jego książce "Gnój". Też jestem tego zdania, ale nie można chyba aż tak bardzo flekować młodego, wrażliwego pisarza. Trochę pochwał na końcu nie ociepla wcześniejszego lodu. Ja się zastanawiam po tej recenzji, czy nie podnieść Kuczokowi oceny o jeden punkt. Ale, chyba wyluzuję...
Użytkownik: woy 25.01.2007 10:24 napisał(a):
Odpowiedź na: Woy w zasadzie napisał ws... | maltanka
Co znaczy flekować? Nie ma obowiązku publikowania tekstów, jeśli ktoś decyduje się na napisanie książki i oddanie jej czytelnikom, to ze wszystkimi konsekwencjami - również takimi, że ludzie mogą wybrzydzać, za własne pieniądze zresztą. Tu taryfy ulgowej nie ma, bycie osobą publiczną, zwłaszcza pisarzem, jest dobrowolne i ma swoje ciemne strony :-)
Użytkownik: maltanka 01.02.2007 01:39 napisał(a):
Odpowiedź na: Co znaczy flekować? Nie m... | woy
Dobrze, dobrze. Ten autor też nie jest z mojej bajki. Chodziło mi o coś innego ale już niech tak będzie :-)
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: