Dodany: 21.04.2008 13:06|Autor: Mroz
Służąc Bogu i literaturze w niespokojnym kraju
Podobno tuż przed śmiercią konający widzi całe swoje życie, lecz niewielu może o tym opowiedzieć, tak jak było to dane głównemu bohaterowi „Chilijskiego nokturnu”. Na jego losach najwyraźniej swoje piętno odcisnęło przekleństwo „obyś żył w ciekawych czasach”.
Na pierwszy rzut oka ksiądz Sebastián Urrutia Lacroix nie tylko nie dokonywał żadnych heroicznych czynów, lecz wręcz wydaje się, że z pokorą przyjmował to, co przynosiły mu kolejne zawirowania losu. Chociaż marzył o wielkiej karierze poetyckiej, to osiągnął w tym zakresie dość umiarkowany sukces, a z kolei ugruntowana pozycja wybitnego krytyka literackiego pozwalała mu świecić jedynie „odbitym światłem” recenzowanych dzieł i poznanych wybitnych ludzi pióra. Wprawdzie Sebastián Urrutia Lacroix nigdy nie starał się być w centrum zdarzeń wstrząsających Chile w drugiej połowie XX wieku, ale podejrzewam, że mógłby mieć problemy z odpowiednikami naszych lustratorów. Już jego wyprawa do Europy w celu poznania metod ochrony zabytkowych kościołów mogłaby budzić wątpliwości zarówno ze względu na sposób zlecenia tej misji, jak i rzeczywisty przebieg studiów księdza nad tym zagadnieniem. Natomiast niewątpliwie źródłem kłopotów dla niego mógłby być fakt przeprowadzenia serii tajemnych wykładów na temat marksizmu dla członków junty wojskowej. Zresztą opis rozmowy księdza z generałem Pinochetem to wprost genialna scena, w której autorowi udało się sportretować w niekonwencjonalny sposób chilijskiego dyktatora.
Roberto Bolaño w znakomity sposób wykorzystał w „Chilijskim nokturnie” konstrukcję powieści szkatułkowej – za punkt wyjścia przyjął, że trawionemu gorączką głównemu bohaterowi przypominają się w pozornie przypadkowej kolejności różne zdarzenia i postaci z przeszłości, które z kolei zaczynają snuć swoje opowieści. Dzięki takiemu skonstruowaniu fabuły akcja powieści z łatwością mogła się przenosić w niemal dowolne miejsce w czasie i przestrzeni, a jednocześnie poszczególne przeplatające się historie stworzyły harmonijną całość. Chyba właśnie w tym tkwi uwodzicielska moc tej powieści, że oferuje bogactwo różnorakich opowieści z zupełnie odmiennymi bohaterami – raz będzie to zaprzyjaźniony z księdzem Lacroix krytyk literacki Farewell czy spotkany przez niego noblista Pablo Neruda, innym razem gwatemalski malarz ukrywający się w okupowanym przez Niemców Paryżu, a w innej historii otrzymamy intrygującą scenkę z życia prostych chilijskich chłopów. Wiele z tych wątków jest na tyle wyrazistych, że z powodzeniem mogą one być interesujące nawet w oderwaniu od całości powieści, lecz dzięki ich połączeniu otrzymujemy niezwykły obraz chilijskiej rzeczywistości, w której nawet człowiek starający się nie angażować w bieżące wydarzenia polityczne nie był w stanie żyć sobie spokojnie z dnia na dzień - zajmując się wyłącznie literaturą czy czymkolwiek innym. Wprawdzie główny bohater „Chilijskiego nokturnu” w zasadzie nie ocenia ani polityków, ani przemian, jakie zachodziły w Chile, jednak same opisane zdarzenia dostarczają czytelnikowi wystarczającego materiału do przemyśleń i możliwości do wyrobienia sobie własnego wyobrażenia o życiu pod rządami Allende czy Pinocheta. „Chilijski nokturn” to po prostu świetnie napisana powieść, którą powinien poznać każdy wielbiciel prozy iberoamerykańskiej.
[Recenzję zamieściłem wcześniej w Merlin.pl]
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.