"Gumowe rękawice czy fajne buty?", pierwsza powieść Faith Bleasdale, nie zyskała u nas sporego rozgłosu, a trzeba przyznać, że naprawdę się przy niej nie nudziłam. A przecież w rzeczywistości nie było to nic nowego w ramach naszej babskiej literatury. Jednak autorka pozwoliła mi naprawdę miło spędzić czas nad "bezwysiłkową" lekturą. Tego samego spodziewałam się po "Garniturach w prążki". I jaki efekt? Cóż, no poszło!

"Jakoś poszło..."??? Coś w tym stylu, jak to mówił Shrek.

Bohaterkami kolejnej, malowniczej od okładki książki tej autorki, wydanej w ramach serii wydawniczej "Kameleon", są trzy kobiety. Piękne, młode, tętniące żywotnością, a jednak tak różne. Wydawać by się mogło, iż Virginia, Clara i Ella to prawdziwe reprezentantki współczesnej kobiecości. Wolne, niezależne... w pewnej mierze. Przede wszystkim pracujące w banku inwestycyjnym SFH. W pracy znajdujące spełnienie, ale przecież zawsze pragnące więcej. Co się stanie, gdy pracy zabraknie? Cóż, wtedy ziemia usuwa się spod nóg. I tak się stało z nimi. Ale postanowiły wziąć interes... powiedzmy, że w swoje dłonie.

Tytuł książki wziął się z pewnej wypowiedzi. Dokładnie - odpowiedzi na pytanie zadane absolwentom w SHF...

"Przedstawiciel banku: "Co dla pana oznacza City?"
Kandydat: "Garnitury w prążki i porsche.""

Okazuje się, iż to właśnie chodzące garnitury wyróżniają City. A zarazem stają na drodze pracującym dziewczynom. Oczywiście, jak w wielu książkach z tego rodzaju, nie ma tu wielu zaskakujących rzeczy. Ot, są kobiety, którym właśnie świat się zmienił, i są mężczyźni, którzy wydają się stać na drodze ich rozwoju. Czyli bez zmian. Ale nie można odmówić książce tego, iż się całkiem nieźle, prawie sama, czyta. Wielbiciele "Seksu w wielkim mieście" czy "Dziennika Bridget Jones" mogą miło spędzić czas przy tej lekturze. Jeżeli się zdecydują, oczywiście.