Sted - pamięci śmierci Edwarda Stachury
Spadałem coraz niżej, spadałem coraz głębiej
Napotykałem na swojej drodze upiory nocy
Dusze czyśćcowe płakały prosząc o modlitwę
Spadałem coraz głębiej, tonąłem w ciemnościach
Rozpędzony elektrowóz potrzaskał moje ciało
Pogruchotane kości liczyło wychodzące słońce
Maszynista wybiegł i stanął nad człowiekiem-nikt
Klną, że to już drugi samobójca w tym tygodniu
Spadałem coraz niżej, spadałem coraz głębiej
Widziałem bramy Nieba, widziałem wrota Piekła
Spór o moją duszę toczyli Aniołowie i Diabli
Spadałem coraz głębiej trwoniąc swoją duszę
Umarł człowiek-nikt i zrodził się na nowo boleśnie
Leżałem i czułem życie, czułem ból ogromny
Wiedziałem, że żyję choć przed chwilą umarłem
Znalazłem się położony w łóżku szpitalnym
Zabrało mi Niebo, albo zabrało mi piekło
Wzięło Niebo, albo wzięło piekło zaliczkę
Odebrano mi palce cztery u prawicy mojej
Bez palców ciało jest lżejsze, dziwniejsze
Się wtedy zamieszkało i leczyło w szpitalu
Się odpoczęło, powróciło do Warszawy
Się postanowiło w sierpniowy dzień odejść
Się napisało parę słów, wersów ostatnich
Się sznur na szyi mocno zacisnęło
Się pogodziło ze światem ostatecznie
Się nie odeszło do Nieba, ani do Piekła
Się ujrzało raz jeszcze całą jaskrawość
Się zamieszkało na Cudnych Manowcach
Się zamieszkało z Michałem Kątnym
Się zamieszkało z Edmundem Szeruckim
Się zamieszkało z Jankiem Praderą
(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.