Dodany: 26.05.2008 17:59|Autor: dansemacabre

Redakcja BiblioNETki poleca!

Książka: Ruski miesiąc
Strelnikoff Dmitrij

O tym, jak Polska z Rosją ślub bierze...


Jak długo trwa tytułowy miesiąc? Ile trzeba mieć w sobie cierpliwości i samozaparcia, żeby będąc Rosjaninem, wziąć w naszym pięknym i wolnym nadwiślańskim kraju ślub kościelny z rodowitą Polką? Jakie przeszkody piętrzyć będą przed bohaterem polskie urzędy i polska mentalność? I przede wszystkim – czemu można się przyjrzeć w obcym sobie kraju, do którego miłość warunkuje rozwijające się uczucie wobec przyszłej żony? O tym wszystkim opowie przewrotna i dowcipna książka Dmitrija Strelnikoffa. Chociaż nie jest to dzieło literackie wysokich lotów, warto jednak pozycję tę zgłębić choćby po to, by przyjrzeć się temu, czego na co dzień w Polsce nie dostrzegamy, a co wzbudzać może zdziwienie i konsternację w kimś, kto do tej pory był obywatelem wielkiego państwa, a teraz stał się małym i nieporadnym emigrantem, któremu nic łatwo nie przychodzi. „Będąc obywatelem największego państwa świata, jestem tu, w swoim polskim domu, mniejszością narodową. To ciekawe doświadczenie. To tak jakby tygrysowi nagle powiedzieli, że jest myszką. Szarą myszką, która siedzi w kąciku i cicho czeka, aż ją zje jakiś zarobaczony wielorasowy kot”*. Nasza rosyjska myszka bynajmniej nie siedzi cichutko pod polską miotłą. Snując opowieść o komplikacjach związanych z kościelnym uznaniem słuszności swego ślubu z Polką, obnaży polskie przywary w iście mistrzowskim stylu prostej ironii i niegroźnej zgryźliwości.

Książka Strelnikoffa wyrosła z szeroko pojętego zadziwienia innością. Bohater – oczywiście porte parole autora – bezustannie zmaga się z poczuciem zaskoczenia i zaintrygowania niezwykłymi obyczajami niezwykłej ojczyzny swej wybranki Stasi. Jej ojczyzna jawi się jako kraj kontrastów i zaściankowych uprzedzeń. Jest to jednak także miejsce, w którym każda narodowa przywara pod piórem autora zamienia się w dobrodusznie wyśmianą przypadłość, której można zaradzić przede wszystkim wtedy, kiedy się jej uważnie przyjrzy. Okiem zdziwionego Rosjanina popatrzymy zatem na zwyczaje panujące w polskiej izbie wytrzeźwień, na stołeczny bazar mieniący się feerią charakterologicznych barw, na urzędowe tłumy tłustoczwartkowe i na różnego rodzaju ceremoniały oświadczeń i zaświadczeń, jakie składać muszą chętni do zawarcia związku małżeńskiego. „Ruski miesiąc” to książka obyczajowa z wyraźnymi inklinacjami publicystycznymi. Książka, w której śmieszni Polacy paradują przed oczarowanym pięknem ich śmieszności Rosjaninem. Książka o miłości ponad granicami i o granicach, jakie przekraczamy wszyscy w naszej świadomości, próbując zrozumieć mentalność naszego geograficznego sąsiada.

O geografii i polityce także jest tu mowa. Oto bowiem sam bohater ma problem z określeniem swojej przynależności państwowej: „Rosja to zawsze Rosja, a ZSRR to nazwa określająca jej ciężką chorobę, na szczęście już zażegnaną. Urodziłem się w Rosji. Ale pod sztandarami ZSRR”**. Kiedy jednak los pozwoli mu poczuć się spełnionym mężem w szczęśliwym związku zawartym w kraju, którego rzekomo nie dotknęła żadna choroba, okaże się, iż komunistyczne zaszłości nadal odciskają się piętnem w świadomości wielu co najmniej sceptycznie do Rosjan nastawionych Polaków starszej daty. Wydawać by się mogło, że w świadomości niektórych ZSRR nadal toczy swoiste boje ideologiczne z PRL. Strelnikoff jawi nam się jednak w swej opowieści jako specyficzny mediator między narodami, dzięki któremu zarówno Polacy, jak i Rosjanie odrzucą smutny balast przeszłości, odnajdując na nowo miejsce dla siebie w świecie, w którym nie walczą już zaszłości i stereotypy.

Piotr Smirnoff, bohater książki, bardzo dużo uczy się od Polaków, ale może i my powinniśmy nauczyć się czegoś od jego rodaków? Choćby tego, jak patrzeć na przyjaźń. Oto, co mówi Piotr o rosyjskich więziach: „Uprawiamy przyjaźń atawistyczną, pierwotną – nie zależy ona od stanowiska, które zajmujesz w pracy, wysokości pensji, którą dostajesz, ani nałogów, które pielęgnujesz”***. Może warto zastanowić się także nad poczuciem jedności i mocy narodowej, która nieobca jest Rosjanom, a tak często zanika w coraz bardziej zatomizowanym społeczeństwie polskim? Nauka z lektury „Ruskiego miesiąca” płynie niejedna. Książka ta bowiem pokaże, jak wiele łączy Polaków i Rosjan mimo tego, iż pozornie wydawać się może, że wcale tak nie jest. Symboliczne małżeństwa Polek i ich moskiewskich wybranków zarysują jednocześnie frapujące tło do rozważań na temat pokrewieństw, o jakich Polacy i Rosjanie na co dzień nie myślą.

Chociaż wartka akcja podporządkowana jest autorskiemu zamysłowi ukazania irracjonalnych zmagań ze skostniałą instytucją polskiego Kościoła katolickiego, wiele w niej różnego rodzaju dygresji i sporo mniej lub bardziej efektownych ucieczek od głównego wątku. Dygresyjność narracji może do „Ruskiego miesiąca” przyciągnąć albo odeń odpychać. Wspomniałem już na wstępie, że nie mamy do czynienia z wybitną literaturą, lecz raczej z zabawnym dokumentem, którego napisanie było dla autora formą duchowej katharsis. Jego efektem jest powieść intrygująca i pouczająca. Bardzo polska i mocno rosyjska jednocześnie. Taki kolaż emocjonalny ponad granicami.



---
* Dmitrij Strelnikoff, "Ruski miesiąc", wyd. W.A.B., 2008, s. 32.
** Tamże, s. 140.
*** Tamże, s. 22.

(c)Wszystkie prawa zastrzeżone. Kopiowanie bez zgody autora zabronione.

Wyświetleń: 5700
Dodaj komentarz
Przeczytaj komentarze
ilość komentarzy: 6
Użytkownik: carmaniola 27.05.2008 16:00 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak długo trwa tytułowy m... | dansemacabre
Książki nie przeczytałam, ale z tego co o niej piszesz ukazuje mi się raczej obraz emigranta ubierającego swoją byłą ojczyznę w barwne i atrakcyjne szatki. Naprawdę przeszkadza mu polska biurokracja? To jak radził sobie z rosyjską?

„Uprawiamy przyjaźń atawistyczną, pierwotną – nie zależy ona od stanowiska, które zajmujesz w pracy, wysokości pensji [...].

Mogę zachichotać złośliwie nad wybranym narodem? Przepraszam, ale nie mogę się powstrzymać.
Użytkownik: dansemacabre 27.05.2008 18:29 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie przeczytałam,... | carmaniola
Spotkałem głosy, że mamy w tej książce do czynienia z bufonadą. Myślę, że autor pokazuje nam jak się czuje w INNYM, nie gorszym ani nie lepszym państwie. Poza tym... wszystko co tam jest napisane trzeba traktować z przymrużeniem oka :-)
Użytkownik: verdiana 14.06.2008 15:52 napisał(a):
Odpowiedź na: Książki nie przeczytałam,... | carmaniola
Właśnie skończyłam czytać. W książce nie chodziło o biurokrację polską, tylko o biurokrację polskiego KOŚCIOłA KATOLICKIEGO. :-)
Użytkownik: Bacia 23.06.2008 09:55 napisał(a):
Odpowiedź na: Właśnie skończyłam czytać... | verdiana
Biurokracja kościoła jest na pierwszym planie, ale polska biurokracja też jest pokazana. Dowodem są bardzo częste wizyty Piotra w Wydziale Spraw Cudzoziemców,długie oczekiwania na załatwienie najprostszej sprawy,monologi i wyższość urzędników, ogromne opłaty za wystawienie byle jakiego papierka.Można by mnożyć.
Użytkownik: kot 02.11.2008 11:06 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak długo trwa tytułowy m... | dansemacabre
Bardzo entuzjastyczną recenzję tej książki zamieścił w swoim felietonie Ludwik Stomma (Polityka, 25.10.2008). Czuję się zachęcona.
Użytkownik: Mariau 04.01.2009 23:10 napisał(a):
Odpowiedź na: Jak długo trwa tytułowy m... | dansemacabre
Z duzym entuzjazmem zabralam sie do czytania, zachecona opiniami o dystansie, obiektywnosci i poczuciu humoru autora. Rozczarowalam sie, niestety, bardzo. Obiektywizmu - zero, autor jak nie chce czegos widziec, to konsekwentnie slepnie i gluchnie, np. okresu zaborow po prostu nie zauwaza, przyczyny niecheci do Rosjan zupelnie go nie interesuja, jakby sie wziely z powietrza. Takie widzimisie wrednych Polakow. Poczucie humoru? No nie wiem... Papa - popa(ros. pupa) mnie dosc malo smieszy, poza tym zle ukrywana agresja, poczucie wyzszosci i wylazaca zewszad pogarda (co osmy Polak nedzarzem - skad on to wzial? Piec milionow nedzarzy u nas?). Zgadzam sie z jego opinia nt. procedur w Urzedzie d/s Cudzoziemcow, mam jednak jedno ale (jak Barbara W.): czy w celu uzyskania karty pobytu kazano mu zrobic badanie na AIDS, poprzedzone badaniem ginekologa i jeszcze paru lekarzy, ktore to badanie ma prawo wykonac tylko jedno laboratorium w Moskwie (pietnastomilionowej, jak sam stwierdza). Proponuje, zeby sprobowal zalatwic prawo pobytu swojej polskiej zonie w Rosji i wtedy dopiero sie usmiejemy! Zostawiam w polowie, nie doczytam, dziekuje.
Patronaty Biblionetki
Biblionetka potrzebuje opiekunów
Recenzje

Użytkownicy polecają:

Redakcja poleca: